Dobra walka to zawody o wiarę . Ona wygląda inaczej niż ta, która przychodzi nam na myśl, gdy mówimy o walce. Nie ma nic wspólnego z przemocą, agresją, wysiłkiem czy ambicjami. Nie chodzi bowiem o zwyciężenie Boga, ale o to, aby pozwolić się zwyciężyć Jemu. W drodze, 7/2008
Również to my sami decydujemy o tym, czy chcemy trwać w tym chceniu czy nie, nawet jeśli doznaliśmy porażki. Trwała wola jest czymś, co od nas zależy. Nie jest wynikiem woli, ale wolą jako taką. Trwanie w woli i nieuciekanie od lęku i pustki ma znaczące następstwa. Nie daje natychmiastowych rezultatów, ale jak kropla z wolna drąży skałę.
Dobra wola to prosta droga do Boga. Często opowiadamy o osobach mających silną wolę, które umieją wykonać większość z tego, co sobie postanowią. Jednak tak właściwie to przede wszystkim tutaj nie wola ma znaczenie, ale raczej zdolność stawiania sobie wymagań. Aby wytrwać w dobrej woli, nie musimy być silni, musimy tylko tego chcieć. Dobra wola staje się świetnym wewnętrznym poruszeniem zaufania i nadziei. Stwarza w naszym lęku niewielką szczelinę otwartą na Kogoś, kto – jak wierzymy – dźwiga wszystko; otwartą na Tego, kto nas schwyci, kiedy będziemy spadać w otchłań.
Mamy mnóstwo oporów, by dopuścić do takiego maleńkiego otwarcia. Zbieramy siły po to, by zamknąć się w sobie, by się poddać; po to, by już nie chcieć i nie próbować. Zaczynamy się nad sobą litować albo usiłujemy z niewiarygodną niezłomnością tłumić lęk. Zarówno jedno, jak i drugie zamyka nas w sobie i odgradza od głębi.
Subtelne wewnętrzne poruszenie, które otwiera, to pierwsza kapitulacja. Akceptujemy konfrontację z Bogiem, bycie wobec Niego twarzą w twarz. Dopuszczamy, by źródło odsunęło nasz „właz”.
I oto teraz walka zmienia swój charakter. Z walki z Bogiem przeradza się w walkę o Boga. Bezsensowny bój staje się walką dobrą i owocną.
Święty Paweł mówi, że wystąpił w dobrych zawodach (zob. 2 Tm 4,7). Przede wszystkim ma na myśli trudną walkę, jaką podjął, by głosić Ewangelię coraz większej grupie ludzi. Tutaj natomiast chodzi przede wszystkim o szerzenie Ewangelii również w naszym wnętrzu i o prowadzenie świętej wojny z własnym, zakorzenionym w nas egoizmem. Do tego przynależy wszystko, co tradycja duchowa zawarła w słowie „asceza”. Chodzi o to, by nieustannie wybierać Boga, a nie siebie, pozwalać ogniskować wszystkie swoje siły i możliwości na Nim. Teraz rządzi hasło: „Szukać Boga!”.
To poszukiwanie dokonuje się w sposób szczególny na modlitwie. Jest ona walką Jakubową par excellence. Jakąż walkę podjął Abraham na modlitwie z Bogiem, aby uratować Sodomę i Gomorę (zob. Rdz 18,23–32)! I jakąż walkę Jezus stoczył na modlitwie z Ojcem, kiedy miała nadejść Jego godzina!
Dla nas podstawową walką w tym kontekście będzie najprawdopodobniej to, żeby w ogóle przestrzegać czasu przeznaczonego na modlitwę. Wiele może kosztować opieranie się chęci odejścia i porzucenia modlitwy i zajęcia się czymś, co przyniesie nam natychmiastowy rezultat.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.