Dobra walka to zawody o wiarę . Ona wygląda inaczej niż ta, która przychodzi nam na myśl, gdy mówimy o walce. Nie ma nic wspólnego z przemocą, agresją, wysiłkiem czy ambicjami. Nie chodzi bowiem o zwyciężenie Boga, ale o to, aby pozwolić się zwyciężyć Jemu. W drodze, 7/2008
„Kto pragnie sięgnąć wyżyn nieba przemocą i ćwiczeniami ascetycznymi – mówiła św. Mechtylda z Magdeburga (1207–ok.1282) – całkowicie się oszukuje. Tacy ludzie zwykli być twardzi. Brakuje im prawdziwej delikatności, a tylko ona sama wiedzie duszę do Boga”. Prawdziwa asceza polega na wciąż ponawianym nieuleganiu temu, co nie jest Bogiem. Czynić to z wielką wiernością – oto prawdziwa asceza. Jednak nie asceza wymagająca czy opresyjna, lecz raczej taka, która dąży zgodnie z ostatecznym planem ku naszemu centrum.
Boga uchwycić nie możemy. On przychodzi sam, gdy zwalniamy uścisk, w którym trzymamy wszystko, co przeszkadza Mu wejść. Niedawno zadano mi pytanie: „Jak słuchać Boga w modlitwie kontemplacyjnej?”. Nie słuchamy Boga, usiłując usłyszeć Jego głos, ale zaprzestając słuchać wszystkiego innego.
Jak przebaczać? Nie wysiłkiem woli, ale pozwalając odejść urazie i chęci zemsty. Jak się nawrócić? Nie tyle wielkim wysiłkiem, ile nie trzymając się dłużej tak kurczowo dawnego życia. Gdy zostawiamy stare, nowe przychodzi samoistnie.
Świadectwo pewnego kapłana streszcza, z wielką jasnością, jak wszystko potrafi się zmienić, gdy ustąpimy, gdy się poddamy.
Przez wiele lat, które zdają się całymi wiekami – odkąd byłem jeszcze małym chłopcem – miewałem taki sen: Oto siedzę zupełnie sam na ziemskim globie. Zupełnie sam. Widzę siebie tak siedzącego na tej wielkiej ziemi. I wtedy się zaczyna – ten bezustannie powracający, straszliwy lęk. Ziemia z zawrotną prędkością zaczyna się obracać. Walą się drzewa. Góry rozpadają się na kawałki. Wody wylewają z brzegów. Wiatr wieje mi w uszy i słyszę: Poddaj się! Ustąp! Ustąp! A ja nie ustępuję. Kurczowo chwytam się ziemi; twarzą, rękami i nogami do niej przywieram. Bo się boję. Co się ze mną stanie w tej przestrzeni, w tej pustce nocy? Nigdy, nigdy… Potem się budziłem. Mokry ze strachu i potu.
Teraz mam trzydzieści dziewięć lat. Ustąpiłem. Było to mniej więcej sześć lat temu. Nie we śnie, ale za dnia, pośrodku rzeczywistości. Wiedziałem: koniec ze mną; teraz niech już się dzieje, co chce. Smutek czy radość, cokolwiek! Zwolniłem uścisk i powierzyłem się Bożej woli w czymś, co stawało się coraz wyraźniejsze i dotyczyło życia albo śmierci. Zostałem wciągnięty w pustkę, straciłem jakikolwiek punkt zaczepienia czy oparcia.
Coś takiego może człowieka doprowadzić do szaleństwa, do tego stopnia, że rodzi się myśl o samobójstwie. Wszystko staje się obce. Wtedy naprawdę czujesz, że się poddałeś. Jesteś zgubiony. Potrzebujesz ratunku, nowych narodzin z krwi i ciemności.
I kiedy sprawy zajdą już tak daleko, to wszystko staje się nowe, nawet kwiatek, jakiś listek czy szum wiatru w sitowiu. Jednak nade wszystko On.
Tu naprawdę rozgrywa się jedno: wszystko albo nic. Niebo albo piekło dla mnie, stać się albo kimś prawdziwym, albo nieludzką istotą. Szczególnie po wcieleniu Syna stajesz raz przed pełnym łaski wyborem. Stopniowo dostrzegasz, że to przeciwko temu rozstrzygnięciu nakierowane było życie. Podobnie jak Stare Przymierze przeciw Nowemu. Jak noc przeciw światłu. Jak strata życia przeciw jego odzyskaniu.
Piszę o tym dla tych, którzy o tym wiedzą, aby się cieszyli razem ze mną. I dla tych, którzy dopiero przed tym stają – aby się nie decydowali na odwrót, Pan bowiem jest Panem także pośród nocy. On Cię prowadzi przez ciemne doliny. A tam, dokąd w głębi tęskni Twoje serce, można wejść tylko, zdążając przez ciemne doliny.
Orkan miłości szaleje nad ziemią – Jego orkan! Zrywa z nas pancerze ochronne, wywołuje nas i woła: Poddaj się, ustąp! W imię Boże, ustąpcie wszyscy!
Krótko po tym, jak ów kapłan napisał to świadectwo, zginął w wypadku samochodowym. Nie pozostaje nic innego, jak pomyśleć sobie, że Bóg wypełnił go na tyle, na ile było to możliwe w tym ziemskim życiu. Dlatego też był on gotów oddać Mu ostatnią twierdzę, tak aby Bóg mógł go wypełnić tym, co jest zarezerwowane dla życia przyszłego.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.