Trudno, by Kościół prosił o zlustrowanie swoich ludzi, gdy... nie było lustracji. Tygodnik Powszechny, 9/2005
ANDRZEJ GRAJEWSKI: - To liczba uśredniona, biorąc pod uwagę całą historię PRL. Na pewno obowiązywała zasada, o której słyszałem z ust samych oficerów Departamentu IV (zajmującego się Kościołem): “Jeden TW na dekanat”. Ale warto podkreślić, że tym agentem nie zawsze był ksiądz.
KRZYSZTOF KOZŁOWSKI: - Czysto intuicyjnie obstawałbym przy tych 10 procentach. Po prostu zbyt rozległą siatkę agentów trudno kontrolować i skutecznie wykorzystywać.
ANDRZEJ GRAJEWSKI: - Oficer SB powiedziałby, że zbyt wielkie ilości tajnych współpracowników nastręczały kłopotów z “obsługą źródeł”. “Nieobsługiwane źródło” stawało się martwe. Dlatego dokonywano okresowych przeglądów, podczas których część agentury usuwano z rejestrów.
- Czy księża donosili także na parafian, czy przede wszystkim na innych kapłanów?
ANDRZEJ GRAJEWSKI: - Agentura kościelna donosiła głównie na księży, na świeckich - rzadko. Donosy miały służyć nie tylko zdobyciu informacji, ale i prowadzić do rozbicia spoistości stanu kapłańskiego. Niedawno jeden z księży pokazał mi swoją teczkę. Był znany ze związków z opozycją i sądził, że zobaczy materiały na taki temat. Nic z tych rzeczy: dostał opis, jak próbowano go zwerbować, i donosy. Najaktywniejsza trójka tych, którzy pisali na niego raporty, była duchownymi. Wystąpił o odtajnienie ich nazwisk.
KRZYSZTOF KOZŁOWSKI: - Nie zawsze trzeba było podpisać zobowiązanie do współpracy. Liczba księży - delikatnie mówiąc - uzależnionych od władzy jest większa niż liczba zarejestrowanych tajnych współpracowników wśród duchownych. I druga sprawa, która dotyczyła elit nie tylko kościelnych, ale także np. intelektualnych: najcenniejszych informatorów nie rejestrowano. Po prostu nie wypadało prosić o podpis czy płacić za informacje.
ANDRZEJ GRAJEWSKI: - Oczywiście, w przypadku wielu duchownych SB nie odbierała formalnego zobowiązania. Była nawet instrukcja gen. Kiszczaka w tej sprawie. Mam jednak wrażenie, że ślady po rozmowach z informatorami, zwłaszcza tymi istotnymi, jednak zostały. Służba Bezpieczeństwa była niesłychanie zbiurokratyzowana...
Między Szawłem a Judaszem
- Ilu księży odmówiło współpracy?
ANDRZEJ GRAJEWSKI: - Niemal wszyscy pozostali. Pewnie: nie każdy ksiądz był nagabywany przez SB, ale każdy był obiektem zainteresowania. Trzeba jasno powiedzieć, że bilans PRL jest dla Kościoła jak najbardziej pozytywny. Zdecydowanie więcej było ludzi prawych, godnych i honorowych niż tych, którzy upadli.
KS. ARKADIUSZ WUWER: - Dlatego Kościół ma prawo i obowiązek przestudiować dotyczące go archiwa. Chociażby po to, aby oddać należną cześć tym, którzy się nie załamali. Trzeba też pamiętać o pedagogicznym, wychowawczym walorze rozliczenia z przeszłością. Szukanie usprawiedliwień dla współpracy w okolicznościach historycznych czy w ludzkich słabościach zaciemnia w gruncie rzeczy sprawę i prowadzi przeciętnego człowieka do przekonania, że właściwie niepotrzebnie stawiał opór systemowi komunistycznemu. Zło należy nazwać złem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.