Kościół i teczki

Trudno, by Kościół prosił o zlustrowanie swoich ludzi, gdy... nie było lustracji. Tygodnik Powszechny, 9/2005

- Jak oceniać postępowanie opisanego księdza?

ANDRZEJ GRAJEWSKI: - Ten człowiek uznał, że budowa kościoła - jak sądził: dzieło jego życia - jest ważniejsza od wszelkich innych wartości. I tak przekreślił dotychczasową biografię. Choć rzeczywiście postawił wspaniałą świątynię, zawiódł ludzi, którzy z poświęceniem pomagali w budowie. I jeżeli prawda wyjdzie na jaw, jego nazwisko przestanie figurować złotymi zgłoskami w kronikach parafii.

Wyspa Tyberiusza

KS. ARKADIUSZ WUWER: - Wstąpiłem do seminarium w 1984 r., zatem pewnie i mnie obserwowano. Gdy studiowałem, zdarzyło się, że któryś z kleryków nagle zniknął... Mówiło się potem, że był wśród nas właściwie w pracy, a teraz, po wykonaniu zadania, odchodzi.

Załóżmy jednak, że pewien kleryk czy ksiądz był tajnym współpracownikiem. Od tamtego czasu minęło kilkanaście, może ponad dwadzieścia lat. Wierzę, że z upływem lat narodziła się w nim refleksja, która prowadzi do skruchy.

ANDRZEJ GRAJEWSKI: - Nie znam takich przypadków.

KRZYSZTOF KOZŁOWSKI: - Ja również.

ANDRZEJ GRAJEWSKI: - W Czechosłowacji do współpracy przyznał się publicznie jeden ksiądz, Alois Kánsky. To była znana postać, nieformalny spowiednik Karty 77. Gdy wyznał, że współpracował z bezpieką, zwolniono go z funkcji redaktora naczelnego “Katolickiego Tydenika”, największego pisma katolickiego w Czechosłowacji. Trafił na wiejską parafię. Po paru latach powiedział: “Byłem głupcem. Tylko ja jeden się przyznałem, więc tylko wobec mnie jednego wyciągnięto konsekwencje”.

KS. ARKADIUSZ WUWER: - Ten ksiądz poniósł klęskę, powiedziałbym: dyplomatyczną. Ale być może zarazem odniósł sukces osobisty, jako człowiek, nawet jeżeli sam tak nie uważa. Zawsze można szukać usprawiedliwień: budowa kościoła, wyjazd na studia za granicę itp. Ale ktoś taki jak niegdyś - we własnym przekonaniu - w połowie współpracował, tak teraz w połowie się usprawiedliwia. To niebezpieczny brak radykalnego pogodzenia się z prawdą o sobie samym.

Przypomina mi się historia Wyspy Tyberiusza w Rzymie. Niegdyś rozbiła się tam łódź ze zbożem. Nikt nie usunął wraku, wokół którego zaczął się osadzać muł i gałęzie. Tak powstała wyspa, która niemal zatamowała koryto rzeki. Podobnie jest z rozliczeniami byłych agentów: ukrywanie tych wstydliwych wydarzeń może zahamować społeczny krwiobieg.

ANDRZEJ GRAJEWSKI: - Zagrożenie dla Kościoła nie ustało po 1989 r. Gdybyśmy przeprowadzili wiwisekcję kilku znanych spraw kryminalnych, w które wplątani byli duchowni, okaże się, że wielu oskarżonych zarejestrowano w archiwach SB jako tajnych współpracowników. Z kolei ci, którzy wciągnęli ich w przestępczy proceder, byli niegdyś oficerami operacyjnymi. Teraz funkcjonują w szarej przestępczej sferze. Trzeba powiedzieć jasno: dawne kontakty agenturalne często nie zostały przerwane. Zmienił się tylko ich charakter i dziś jest może nawet groźniejszy dla Kościoła niż w czasach komunistycznych.

- Jak liczna grupa księży była tajnymi współpracownikami? Historycy szacują, że około 10 proc.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...