Cholera i miłość mają do siebie niedaleko. Zajmuje się nimi ten sam patron. Ale to nie wszystko. Na myśl o walentynkach większość z nas cierpi na jedno lub drugie. Tygodnik Powszechny, 17 luty 2008
Psycholog Ewa Woydyłło uważa, że w Polsce mamy do czynienia z zawężeniem sensu walentynek. W USA, skąd święto do nas przywędrowało, ten dzień od dawna ma charakter wspólnotowy: – U nas to się dopiero przebija. Jeszcze nie wszyscy mają odwagę, żeby 14 lutego zapukać do pokoju córki i powiedzieć jej: dziś są walentynki, zrobiłam twoje ulubione naleśniki.
– Wszędzie staram się pisać o znaczeniu okazywania uczuć – mówi Woydyłło. – Walentynki to czas na okazanie sympatii. Niestety w naszej kulturze mamy z tym problem. Jesteśmy obyci z nieustanną krytyką. Dlatego walentynki są tym ważniejsze: to po prostu pozytywny dzień, w którym zwracamy uwagę na to, co w nas dobre.
Woydyłło, która spędziła wiele lat w USA, wskazuje przykład napisów na zderzakach samochodowych. Amerykanie, którzy nalepiają na auto jakąś mądrość życiową, robią to ze szczerych intencji. – W ten sposób chcą się podzielić tym, co mają najlepszego. Kiedyś na nalepce przeczytałam: „Czy przytuliłeś dziś swoje dziecko choć raz?” – wspomina Woydyłło.
W jej przekonaniu walentynki z czasem i u nas zyskają szerszy kontekst. Staną się w jakimś sensie dniem okazywania sympatii, dniem życzliwości.
– Walentynkom pozostawmy ich własny wymiar: zakochania i sympatii – oponuje Hołownia. Twierdzi, że istnieje tendencja, by „załatwić wszystko naraz”. Co, jego zdaniem, nie ma sensu. – Dobre święto ma dotknąć – tłumaczy. – Dotknięcie jest punktowe. Kiedy chcemy za jednym zamachem rozprawić się z całym człowiekiem, nie mamy szans na żaden sukces.
Zmiany zaczynają się małymi krokami.
Według Woydyłło walentynki są wytrychem dla tych, którzy mają kłopot z okazywaniem emocji. Czternastego lutego dają sobie na to przyzwolenie. I jeśli mężczyzna w pracy powie z tego powodu koleżance pierwszy raz, że ta dobrze wygląda, niewykluczone, iż następnego dnia to powtórzy.
– W walentynki możemy się wyrwać z dręczącego nas przyzwyczajenia do wysłuchiwania krytyki – mówi Woydyłło. – Dobre słowo skierowane do drugiego człowieka ma w Polsce rangę ewenementu. Pod tym względem musimy jeszcze dogonić Amerykę. Tam uczucia okazuje się bezinteresownie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.