Skąd się bierze niechęć wobec nowego metropolity gdańskiego? I z czego wynika nadmierna ostrość jego wypowiedzi? Tygodnik Powszechny, 27 kwietnia 2008
Z pewnością owa energia sprawiła, że pełni mnóstwo ważnych (a także honorowych) funkcji. Od 1994 r. jest konsultorem Kongregacji ds. Katolickich Kościołów Wschodnich, od 1998 r. członkiem Centralnego Biura do Spraw Koordynacji Duszpasterskiej Ordynariatów Polowych w Kongregacji ds. Biskupów. Jest członkiem Rady Stałej Konferencji Episkopatu Polski, Rady ds. Polonii i Polaków za Granicą, przewodniczy Radzie ds. Środków Społecznego Przekazu Konferencji Episkopatu Polski, oraz Zespołowi Biskupów ds. Duszpasterskiej Troski o Radio Maryja. W 2000 r. został przyjęty do grona Kawalerów Maltańskich oraz do Zakonu Rycerskiego Bożego Grobu w Jerozolimie.
Trudom tych funkcji od czasu do czasu towarzyszą i honory. W styczniu 2005 r. otrzymał od Ordynariatu Polowego dyplom „Benemerenti” „za dawanie w pełnieniu pasterskiej misji świadectwa najwyższym wartościom, jakimi są prawda i umiłowanie Ojczyzny”; w październiku tegoż roku otrzymał medal „Gloria Artis” „za zasługi w zachowaniu kultury i dziedzictwa narodowego”; 2 czerwca 2005 r. ambasador Niemiec dr Reinhard Schweppe udekorował go Wielkim Krzyżem Orderu Zasługi RFN. Nawet od strażaków otrzymał medal im. Bolesława Chomicza.
Ma w sobie wiele ze „wschodniaka”: łatwość nawiązywania kontaktu, prostotę w obejściu, poczucie humoru, talent narracji wzbogacony niebywałą zdolnością imitowania cudzych głosów i sposobu mówienia, z czego chętnie, w gronie przyjaciół, korzysta. Nawet pewna predylekcja do tycia, która w latach generalskich niepokojąco dawała znać o sobie, na Pradze jakby nieco ustąpiła i sylwetka Arcybiskupa nie jest najgorsza.
Skąd więc te reakcje, ta niechęć, protesty, skąd ten czarny PR? Dlaczego objęcie diecezji warszawsko-praskiej odbyło się bez takiego szumu, choć jako biskup polowy był przedmiotem uporczywych i zjadliwych napaści Jerzego Urbana i niektórych polityków lewicy?
Za motto biskupiej posługi wybrał deklarację: „Milito pro Christo” („Walczę dla Chrystusa”) i kto wie, czy nie właśnie duch walki zraził do niego tylu ludzi. Walczy przede wszystkim słowem. Niestety jego ciosy to często uogólnienia i kaznodziejski patos w kwestiach subtelnych, wymagających precyzji. To robi fatalne wrażenie.
Jak choćby w kwestii relacji państwo–Kościół. 11 listopada 1993 r. mówił: „pośród politycznych sporów, które wypełniają emocjami naszą Ojczyznę, Kościół nie będzie stroną. Nie będzie wiązał przyszłości ani z nogą lewą, ani z prawą”. Ale już dwa lata później, w Gnieźnie, podczas uroczystości ku czci św. Wojciecha szedł dalej: „Źle pojmowana zasada neutralności państwa stanowić może mocny oręż do stworzenia państwa antyreligijnego, zniweczenia religijnych wartości etycznych w życiu społecznym, rugowanie z instytucji życia Narodu Bożych znaków, odsuwanie tego, co polskie, co święte, co nasze – w półmrok nowych katakumb”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.