Biskup nie jest dziełem doskonałym

Skąd się bierze niechęć wobec nowego metropolity gdańskiego? I z czego wynika nadmierna ostrość jego wypowiedzi? Tygodnik Powszechny, 27 kwietnia 2008



Arcybiskup Głódź potraktował tę wypowiedź, jakby jej nie było. Zapytany o ujawniony przez „Tygodnik Powszechny” tekst powiedział: „Wychodzi coś, prawdziwe czy nieprawdziwe...”, a przecież doskonale wie, że to „coś” jednak było prawdziwe. Przy innej okazji publicznie oświadczył, że „problem Radia Maryja nie istnieje”. Cokolwiek miał na myśli, tym stwierdzeniem rozeźlił tych, którzy z niepokojem patrzą na efekt działalności „katolickiego głosu w Twoim domu”: pogłębiające się w polskim Kościele podziały i narastanie wrogości wobec inaczej myślących.

Podejrzewam, że przewodniczący Rady ds. Środków Społecznego Przekazu ma dość specyficzne rozumienie funkcjonowania tych środków. Wprawdzie w pożegnalnym przemówieniu na Pradze podkreślał swoją dyspozycyjność wobec mediów (dziękował dziennikarzom, „którym nie szczędziłem czasu, aż po tę ostatnią konferencję, zwołaną bezpośrednio po ogłoszeniu decyzji papieskiej o mej nominacji do Gdańska”), to jednak przyszło mi do głowy nieładne przypuszczenie, że ten Miles Christi w gruncie rzeczy się środków przekazu boi. Bo czym wytłumaczyć ogólnikowość i unikowe odpowiedzi na konkretne pytania? A czym często pojawiające się w jego wypowiedziach – sit venia verbo – arogancję i agresję (obronną?)? Skąd płynie przekonanie, że katolickie media nie powinny podejmować debaty na tematy dla Kościoła trudne i bolesne, jakby zasadę suprema lex salus animarum (najwyższe prawo – zbawienie dusz) należało rozumieć jako zalecenie pozostawiania debaty na te tematy mediom laickim i jakby biedni wierni, których wierze to może zagrozić, z tych laickich mediów nie korzystali?

Arcybiskup przewodniczący Komisji ds. Środków Przekazu tak dalece ignoruje rządzące nimi zasady, że potrafi nagrany z nim i wiernie spisany wywiad, nazajutrz po rozmowie (w ramach „autoryzacji”, o którą prosił) całkowicie anulować, niejako wycofując wszystkie powiedziane słowa.

Czego może dotyczyć ów lęk? Czy chodzi o własny wizerunek, do którego nowy metropolita gdański przywiązuje wielką wagę (wojskowa Caritas przygotowała na rok 2004 kalendarz ilustrowany zdjęciami: na dziewięciu z dwunastu widniał bp Głódź, dziesięciu miesiącom towarzyszyły cytaty z jego wystąpień, a obok dat kościelnych i wojskowych świąt zaznaczono również rocznicę jego konsekracji, ingresu do katedry polowej oraz imienin)? Ta odpowiedź wydaje mi się niewystarczająca. Raczej jest to autentyczny lęk o wizerunek Kościoła. Tak właśnie reagują ludzie owładnięci duchem oblężonej twierdzy i nie bardzo przekonani, że „moc w słabości się doskonali”, zatroskani o to, by obraz Kościoła jako instytucji jawił się bez najmniejszej „skazy lub zmarszczki”.

***

Pytany o swojego następcę abp Tadeusz Gocłowski powiedział m.in, że w Kościele nie tylko biskup kształtuje wiernych, ale i wierni kształtują biskupa. Pamiętając o tym, życzę nowemu metropolicie gdańskiemu, by w nowej wspólnocie mógł w pełni wykorzystać swoje liczne talenty, a także by mógł czerpać z jej bogactw (duchowych, oczywiście). I choć Lech Wałęsa twierdzi, że arcybiskup Głódź do Gdańska nie pasuje, ja jestem przekonany, że te życzenia mogą się spełnić. ?



Ks. Adam Boniecki, współpraca Michał Kuźmiński, Katarzyna Tracz
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...