Zapłodnienie in vitro – powracający problem

O ile w kwestii nadliczbowych embrionów Kościół sięga chętnie, i słusznie, do argumentów biologicznych, o tyle w kwestii samej istoty zapłodnienia in vitro nie uwzględnia współczesnej wiedzy o fizjologii rozrodu ani też o psychologii tej sfery działań ludzkich. Znak, 4/2008



Innym problemem podnoszonym przez Kościół w odniesieniu do procedur zapłodnienia in vitro jest uzyskiwanie spermy w wyniku masturbacji, będącej dla Kościoła moralnie nie do zaakceptowania.

Ten sam problem pojawia się jednak, gdy trzeba uzyskać spermę do celów diagnostycznych, co nieraz bywa konieczne w trakcie badania przyczyn niepłodności. Wydawałoby się, że trzeba jednak moralnie odróżniać masturbację jako postępowanie zastępujące normalne współżycie płciowe od czynności wykonywanej wyłącznie w celu pobrania nasienia. Podobnie ma się sprawa na przykład ze stosowaniem morfiny – co innego, gdy używa się jej do uzyskania przyjemnych doznań psychicznych, a co innego, gdy celem jest uśmierzenie bólu. W przypadku masturbacji jednak Kościoł takiego rozróżnienia nie robi. Jaki więc proponuje się sposób postępowania w celu uzyskania spermy do analizy?

Pacjent dostaje szklaną płytkę mikroskopową i delikatną przykrywkę, obydwie starannie zapakowane, aby zapobiec rozbiciu. Para małżeńska odbywa stosunek płciowy w godzinach pracy laboratorium. Tuż po wytrysku mąż pozwala, aby parę kropli nasienia dostało się na szkiełko mikroskopowe i potem zamyka płytkę przykrywką.. To nasienie pozostanie wilgotne przez 2–3 godziny, ale powinno być niezwłocznie zabrane do laboratorium, gdzie zostanie zdiagnozowane. Podczas transportu szkiełko powinno się znajdować w pudełku, ale nie powinno być dodatkowo przykryte, ponieważ nasienie wyschnie [chyba chodzi o to, aby nie było dodatkowo przyciśnięte – A.P.]. Czasami test należy powtórzyć, ale większość mężczyzn jest zadowolona z przyjemności związanych z tą metodą, w porównaniu z masturbacją (H.P. Dunn, Etyka dla lekarzy, pielęgniarek i pacjentów, Wyd. Diecezji Tarnowskiej BIBLOS, Tarnów 1997; imprimatur, nihil obstat).

Mam nieodparte wrażenie, że autorzy tego tekstu, którzy, jak rozumiem, opowiadają się za współżyciem seksualnym jako aktem miłości małżeńskiej, proponują coś, co jest jego karykaturą. Mamy tu do czynienia nie tylko z masturbacją, ale z masturbacją z wykorzystaniem kobiety, a to dopiero, jak sądzę, stwarza zasadniczy problem moralny.

Powyższe przykłady zdają się świadczyć, że mimo mówienia o moralnej konieczności łączenia obu celów współżycia seksualnego, aby było ono godne człowieka, połączenie to w poglądach licznych moralistów katolickich przybiera wyraźnie niesymetryczny charakter: celowi jednoczącemu musi towarzyszyć cel prokreacyjny, ale odwrotnie – już nie tak koniecznie. Stąd wrażenie, że wyżej wspomniane scenariusze współżycia wywodzą się bardziej z koncepcji „obowiązku małżeńskiego”, kiedyś usilnie lansowanej, niż z natchnienia Pieśni nad pieśniami.



«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...