Nikt poważny nie nazywa dziś życia poczętego zygotą, tak jak coraz mniej osób używa w stosunku do aborcji eufemistycznego i skrajnie odhumanizowanego pojęcia „zabieg usunięcia płodu”.
Szok oczyszczający
- mówi Mariusz Dzierżawski z Fundacji Pro
Zobaczyłem Wasz antyaborcyjny billboard i naprawdę oniemiałem: Adolf Hitler w towarzystwie zmasakrowanych dziecięcych ciałek. Mocne… bardzo mocne…
- Rozumiem, że takie zestawienie może wywoływać szok, ale nie jest to wcale nasz główny cel. Nade wszystko zależy nam bowiem na ujawnieniu prawdy o aborcji i jej ludobójczym charakterze. Poprzez ten plakat chcemy także dotrzeć do opinii publicznej i pokazać prawdę historyczną, że to właśnie Hitler był pierwszym legalizatorem aborcji w Polsce…
I czynicie to nad wyraz skutecznie, czego dowodem choćbytrzęsąca się z oburzenia czołówka „Gazety Wyborczej”…
- Oczywiście, jesteśmy zadowoleni z tego, że nasza kampania wywołuje silne reakcje. To pośrednio służy naszemu celowi, którym jest - jak już wspomniałem przed chwilą - dotarcie do możliwie najszerszego kręgu osób z mocnym przekazem informującym, jak straszną zbrodnią jest aborcja.
Niektórzy uważają wszak, że robienie z aborcjonistów kontynuatorów dzieła Hitlera jest jednak zbyt daleko idące…
- Proszę zwrócić uwagę, że my nie porównujemy nikogo do Hitlera, my tylko podajemy fakty historyczne. Stąd napis:„Aborcja dla Polek. Wprowadzona przez Hitlera 9 marca 1943”.
Kilka tygodni temu grupa wpływowych intelektualistów, z Wisławą Szymborską, Jerzym Owsiakiem i Tadeuszem Bartosiem na czele, zaprotestowała z kolei przeciwko Waszej wystawie „Wybierz życie”, jako łamiącej, ich zdaniem, „delikatną psychikę dziecięcą”…
- Naszą wystawę robimy od pięciu lat i nie zetknęliśmy się do tej pory z żadnymi przypadkami, aby miała ona zaszkodzić jakiemukolwiek dziecku. Poza tym to oburzenie niektórych środowisk jest dla mnie przejawem ich daleko idącej hipokryzji. Bo jeśli coś szkodzi dzieciom, to w największym stopniu właśnie aborcja.
Ale ów list tzw. autorytetów z naszego punktu widzenia odegrał także pozytywną rolę, ponieważ użyto w nim słowa bestialstwo. A nie ma lepszego określenia, które trafniej opisywałoby aborcję.
Gdzie, Pańskim zdaniem, leży granica działań, jakimi mogą posługiwać się obrońcy życia?
- Po pierwsze, nie można mówić niczego niemoralnego, ponieważ to nie jest tak, że cel zawsze uświęca środki. Natomiast należy oczywiście posługiwać się metodami skutecznymi. Chodzi przecież o życie co najmniej kilkuset dzieci, które każdego roku giną w Polsce wskutek aborcji. Do tego dochodzą również złamane sumienia ich rodziców i w ogóle ludzi zaangażowanych w cały ten proceder aborcyjny.
Być może nasze wystawy i plakaty szokują, ale to jest szok, który ma prowadzić do oczyszczenia sytuacji, do wstrząśnięcia sumieniami ludzi, do uświadomienia im, jak okropna jest aborcja. A to, że wywołujemy oburzenie aborcjonistów i przyciągamy uwagę opinii publicznej, nie jest przecież niczym złym. Ja nie widzę negatywnych skutków naszych działań. Widzę za to pozytywy: w ciągu kilku ostatnich lat nastąpiła wyraźna zmiana postaw wobec życia ludzkiego od momentu jego poczęcia. Dziś wśród Polaków przeważa wyraźnie opinia, że aborcja jest złem.
Rozmawiał Łukasz Kaźmierczak
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.