W cieniu Katynia

Niedziela 39/2010 Niedziela 39/2010

Gdyby polityka kształtowała historię, to by było straszne! Gdy tzw. polityka historyczna stara się kształtować historię, to nazywamy to po prostu manipulacją.

 

– Są to jednak fakty będące przedmiotem rozważań Grupy do Spraw Trudnych...

– Tak, i wcale nie są mniej trudne niż sprawa zbrodni katyńskiej. Dotyczą przede wszystkim kwestii wewnętrznych, ocenianych z perspektywy drugiej strony, np. sprawy ustroju w Polsce przedwojennej – czy była dyktatura, czy jej nie było – dotyczą konferencji monachijskiej, polskiej akcji na Zaolziu. Rosjanie już na pierwszym posiedzeniu Grupy zaproponowali, aby genezę II wojny światowej zacząć od Monachium i od Zaolzia! W poczet spraw trudnych zaliczamy także wiele kwestii powojennych, np. tę stałą kontrowersję, czy byliśmy utrzymywani przez Związek Sowiecki, czy to myśmy utrzymywali Związek Sowiecki; czy nas drenowano, czy nam pomagano…

– …I nie da się dziś stwierdzić jednoznacznie, jak to było?

– Odpowiedź nie jest prosta, bo argumenty można tu dobierać dowolnie w obie strony. Przypomnę tylko, że gdy w latach 1946-47 w Związku Sowieckim był wielki głód, do Polski szły stamtąd transporty zboża, bo to było potrzebne z politycznych względów. Z kolei Polska potem przez dziesięć lat musiała sprzedawać Sowietom węgiel i szkło okienne po skandalicznie niskiej cenie, drenując własną gospodarkę i zamykając sobie możliwości w handlu światowym. Gdyby po II wojnie światowej Polska rozwijała się tak jak przeciętne demokratyczne państwo zachodnioeuropejskie, to dziś nasze miejsce na gospodarczej mapie świata byłoby zupełnie inne.

– A może warto by dziś ściślej wyliczyć straty materialne poniesione przez Polskę z powodu podporządkowania Sowietom...

– Byłoby to bardzo trudne. A poza tym można by się spotkać z propagandową kontrakcją… Przypomnę tylko, jak to Wiaczesław Mołotow wyliczył nam, ile zyskaliśmy na przesunięciu Polski na zachód… Oddaliśmy, co prawda, pół Polski, ale przecież – argumentowali Sowieci – były to ubogie ziemie wschodnie, a w zamian zyskaliśmy ziemie uprzemysłowione…

– …i doszczętnie ograbione…

– Mołotow, oczywiście, nie dodał, że cały ten przemysł był zdewastowany, ponieważ sowieccy „trofiejszczycy” wywozili wszystko, co się tylko dało, nawet trakcje elektryczne i tory kolejowe, demontowali fabryki… Dostaliśmy ziemię spaloną!

– Dostaliśmy za swoje, przekonuje dziś postsowiecka antypolska propaganda, bo przecież „sprzymierzyliśmy się z Hitlerem”. Tę absurdalną tezę przedstawiał np. dokumentalny film pt. „Sekrety tajnych protokołów”, pokazany rok temu w rosyjskiej telewizji.

– Na ten temat wyszła też książka, pojawiły się liczne programy publicystyczne. Ten film był zapewne oparty na dokumentacji wydanej w sierpniu ub.r. pt. „Sekrety polskiej polityki”. Dokumenty te specjalnie dobrano do tezy, że Polska jest współwinna wybuchu II wojny światowej, że polska polityka zawsze była antysowiecka i agresywna, podminowująca sytuację międzynarodową. O tym mówi komentarz do tego tomu dokumentów, natomiast sama dokumentacja tezy tej nie uzasadnia. Jest jednak o tyle ciekawa, że pokazuje, iż polska defensywa miała bardzo szeroko rozbudowane sieci na Wschodzie i na Zachodzie, że polski wywiad zbierał bardzo dużo ważnych informacji. Gdy się odłoży zjadliwy i tendencyjny wstęp, to pozycja ta bardzo wzbogaca dotychczasową literaturę historyczną tego okresu. A poza tym pokazuje jeszcze coś, z czego zupełnie nie zdawaliśmy sobie sprawy: jak głęboko Polska była spenetrowana przez wywiad sowiecki, jak wysoko w hierarchii polskiego MSZ byli usytuowani sowieccy szpiedzy!

– Czy można jednoznacznie powiedzieć, że w dzisiejszej Rosji mamy do czynienia z zakłamywaniem i fałszowaniem historii na użytek bieżącej polityki?

– Nie stawiałbym aż tak daleko idącej tezy. Rosyjska historiografia i publicystyka historyczna jest dziś bardzo różna – od znakomitej, świetnych autorów, dobrych książek, po skrajnie czarnosecinną. Pojawiają się zarazem liczne publikacje jawnie fałszujące prawdę o historii. Wartościowe publikacje historyczne ukazują się w nakładzie 500 egzemplarzy, natomiast te propagandowe bzdury – w nakładzie 40-60 tys. egzemplarzy i większym.

– Można uznać, że to są tylko konsekwencje wolności słowa...

– Rosja rzeczywiście pretenduje do roli państwa demokratycznego, które nie tłumi swobody wypowiedzi, ale jeśli w państwowej telewizji rosyjskiej ukazuje się serial „Bierlinskij ekspres” – z bardzo popularnym Wiaczesławem Tichonowem w roli głównej – który znów forsuje wielekroć obalaną tezę, że Polacy masowo mordowali jeńców rosyjskich w 1920 r., to w tym przypadku brak reakcji ze strony władz państwa wydaje się bardzo niepokojący. Wiemy, że takie seriale skuteczniej urabiają opinię publiczną niż najlepsze nawet naukowe książki, jak np. ta opracowana przez rosyjskich i polskich historyków „Krasnoarmiejcy w polskom plenu”, pokazująca historyczną prawdę na ten temat.

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...