Media na służbie władzy

Niedziela 43/2011 Niedziela 43/2011

Od kilku lat wolność słowa jest ograniczana zarówno przez władze państwowe, jak i przez główne media – tak alarmujące wnioski zostały opublikowane w raporcie przygotowanym przez Stowarzyszenie Polska Jest Najważniejsza

 

Podobną sytuację mogliśmy obserwować w lipcu 2011 r. na antenie Polsatu. Według relacji tej stacji, krewki uczestnik pielgrzymki miał wyrwać mikrofon i uderzyć reporterkę stacji oraz poturbować kamerzystę. „We wrześniu 2011 r. poszukiwani byli świadkowie zajścia, gdyż organy ścigania nie uwzględniały amatorskich filmów, na których widać było, że stroną atakującą był dziennikarz” – czytamy w raporcie SPJN.

Mainstreamowe media najczęściej milczą na temat niewygodnych dla władz informacji, manipulują materiałami w sposób zgodny z ich oczekiwaniami, a nawet organizują zdarzenia, by móc skrytykować lub potępić nielubiane i niewygodne środowiska. Często więc dziennikarze nie pokazują prawdziwej rzeczywistości, ale ją kreują.

Ukaranie „Rzeczpospolitej”?

Najbardziej niepokojące fakty to jaskrawe upolitycznienie mediów publicznych, które należą do całego społeczeństwa. W ostatnim czasie zwolniono z pracy w TVP kilkunastu dziennikarzy, a ich programy zostały zdjęte z anteny. – Temu zjawisku towarzyszy wymiana elit, które są zapraszane do telewizji. Zamiast prof. Zdzisława Krasnodębskiego, dr Barbary Fedyszak-Radziejowskiej czy prof. Andrzeja Nowaka możemy słuchać praktycznie tylko tych, którzy sprzyjają władzy. Część poglądów i opinii została brutalnie amputowana z przestrzeni publicznej TVP – mówi prof. Jan Żaryn.

Kolejnym niepokojącym i dziwnym zjawiskiem jest sprzedaż koncernu wydającego „Rzeczpospolitą” – jeden z największych polskich dzienników, który ma zróżnicowany profil konserwatywno-prawicowy. Do tej pory dziennik był uważany za jedyne mainstreamowe medium patrzące na ręce władzy. – Zaczęło się od tego, że prasa angielska pisała o naciskach ministra skarbu na właściciela większościowego, by zrekonstruował redakcję. Anglicy odmówili polskiemu ministrowi, jednakże we wrześniu 2010 r. odwołano z Mecom Group jej szefa, Davida Montgomery’ego, popierającego konserwatywny nurt w „Rzeczpospolitej” – przypomina Teresa Bochwic.

Później rząd postanowił skłonić do sprzedaży udziałów brytyjski koncern wydawniczy Mecom Group, posiadający w spółce Presspublica, wydawcy „Rzeczpospolitej”, ponad 51 proc. udziałów. Przejęcie spółki wiąże się również z kontrolą tygodnika społeczno-politycznego „Uważam Rze”, który odniósł ogromny sukces rynkowy. Na początku lipca 2011 r. Anglicy sprzedali swe udziały Grupie Gremi, czyli Grzegorzowi Hajdarowiczowi, właścicielowi kilku pism niezwiązanych z czytelnikami konserwatywnymi. „Jego partnerem w interesach jest Kazimierz Mochol, były szef Kontrwywiadu i wiceszef Wojskowych Służb Informacyjnych” – czytamy w raporcie. Spółka deklaruje chęć kupna pozostałej części Presspubliki. Państwo przyczynia się w ten sposób do niszczenia reprezentacji medialnej dużej części społeczeństwa oraz wyklucza ich poglądy z debaty publicznej.

Niewolnicy matrixa

Obrońcy wolności słowa w Polsce muszą mieć coraz więcej determinacji i odwagi. Niepokorni dziennikarze mogą liczyć się z coraz poważniejszymi represjami ze strony rządu. Przykłady podsłuchiwanych, bitych i wyrzucanych dziennikarzy były do tej pory znane raczej z historii PRL-u oraz zza naszej wschodniej granicy. W 2009 r. wyszło na jaw, że służby specjalne inwigilują dziennikarzy krytykujących rząd i ujawniających powiązania dawnych Wojskowych Służb Informacyjnych. Natomiast w ostatnim roku byliśmy świadkami pobicia dziennikarza przez Straż Miejską, aresztowania przez policję, a nawet interwencji ABW w mieszkaniu niepokornego blogera. Coraz częściej musi się zajmować sprawami poszkodowanych i podsłuchiwanych dziennikarzy m.in. Helsińska Fundacja Praw Człowieka.

Opozycyjne wobec władzy tytuły i rozgłośnie są obecnie marginalizowane, ośmieszane, a pokazywane przez nie tematy i wykryte afery nie są podejmowane przez mainstreamowe media. W ten sposób stworzono specyficzne „medialne getto”, które praktycznie pozbawione jest dostępu do rynku reklamowego. Ograniczona jest również dyskusja między redakcjami. Krytyka np. „Gazety Wyborczej” kończy się bardzo często w sądzie. Znany z wytaczania dziesiątków procesów o zniesławienie jest redaktor naczelny „Gazety Wyborczej” – Adam Michnik. Paradoksem historii jest fakt, że były dysydent, obrońca praw człowieka i więzień polityczny w czasach PRL dziś ściga innych.

Walka z obowiązującym układem medialnym, który sprzyja obecnej władzy, jest bardzo trudna. Do zepchnięcia dużej części opinii publicznej na margines życia społecznego coraz częściej używa się całego aparatu państwowego – policji, sądów, a nawet służb specjalnych. Krok po kroku władza posuwa się do coraz większych absurdów. Nie tylko potrafi gasić znicze przed Pałacem Prezydenckim czy „aresztować” układane na ulicy kwiaty, ale nawet cofnąć dotacje dla uczelni. – Po obronieniu pracy magisterskiej Pawła Zyzaka, dotyczącej przeszłości Lecha Wałęsy, Uniwersytet Jagielloński nie dostał dotacji na rozwój uczelni. Wystarczyła jedna nieprawomyślna praca, by uruchomić gigantyczny państwowy aparat represji. W ten sposób ogranicza się nie tylko wolność słowa, ale także wolność badań nad najnowszą historią – tłumaczy prof. Żaryn.

Jeżeli ekspansja władzy będzie się nadal pogłębiać, to Polska coraz bardziej może przypominać Rosję, gdzie media i cały aparat państwowy służy jedynie pielęgnowaniu władzy. Przecież w Moskwie również główne media są w „opozycji do opozycji”, a środowiska, które źle mówią o władzy na Kremlu, są marginalizowane, ośmieszane, pomijane i... zamykane! Bez równowagi medialnej i dziennikarzy patrzących na ręce władzy możliwa jest tylko fasadowa demokracja. – Choć widzimy zagrożenia, to nie znaczy, że wolność słowa w Polsce jest całkowicie ograniczona czy zamknięta. Nie jesteśmy Białorusią ani Rosją. Jeszcze nie jesteśmy – przestrzega Teresa Bochwic.

Stowarzyszenie Polska Jest Najważniejsza jest organizacją, utworzoną w grudniu 2010 r. przez członków byłego Komitetu Poparcia Jarosława Kaczyńskiego w wyborach na Prezydenta RP. SPJN nie ma nic wspólnego z partią PJN powołaną przez posłów, którzy opuścili szeregi PiS-u.

Obszerny raport nt. działalności mediów zaprezentowano w siedzibie Stowarzyszenia Wolnego Słowa w Warszawie. Dokument liczy 68 stron i zawiera m.in. wnikliwą analizę postępowania władz państwowych oraz części mediów wobec wolności słowa.


 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...