Basia prowadziła mnie do Boga jak Maryja…
Słodycz płynącą ze wspólnoty i dyscypliny – jeśli chodzi o sakramenty – zawdzięczam właśnie żonie, która sama chodziła na niedzielne Msze św. i obserwowała ten mój „katolicyzm, ale…”. Później chodziliśmy już razem i to było cudowne. Niedziela, 27 grudnia 2009