Nie chcę z tego miejsca w żadnym wypadku bronić kapłanów, którzy dopuścili się aktów pedofilii. Ale sprzeciwiam się pokazywaniu wspólnoty Kościoła jako jedynej instytucji, w której dochodzi do tak hańbiących przypadków
Kard. Joseph Bernardin, którego w listopadzie 1993 r. oskarżono o seksualne molestowanie byłego już kleryka seminarium duchownego, wyznał: „Prosta prawda zawierała się w kilku słowach: nigdy nie zrobiłem tego, co mi zarzucano”. Okazało się jednak, że arcybiskup Chicago padł ofiarą świadomego oczernienia.
Fałszywe oskarżenie
Niejaki Steven Cook, mieszkaniec Filadelfii, oskarżał Bernardina o molestowanie seksualne. Cook, już wtedy chory na AIDS, twierdził, że jako kleryk studiujący w Seminarium św. Grzegorza w Cincinnati został przyprowadzony do pokoju Bernardina, ówczesnego arcybiskupa tego miasta, i zmuszony do odbycia stosunku seksualnego. Po ok. 100 dniach od postawienia oskarżeń okazało się, że był to wymysł byłego kleryka seminarium duchownego. 28 lutego 1994 r. Steven Cook publicznie wycofał się z wcześniejszych oskarżeń.
14 listopada 1996 r. kard. Bernardin zmarł. Kilkanaście dni przed śmiercią zanotował takie słowa: „Kiedy wypełnia nas pokój wewnętrzny, odnajdujemy wolność, by w pełni być sobą, nawet w najtrudniejszych chwilach życia”.
Zamiecione pod dywan
W ostatnich miesiącach dostrzegamy w polskich mediach powszechne zainteresowanie tematem pedofilii w Kościele. Jako przyczynek do analizy tego problemu pragnę przytoczyć pewne wydarzenie.
W roku 2002 wykryto w Warszawie szajkę pedofilów, którzy wykorzystywali dzieci uciekające z domów i sierocińców. Pośród nich były osoby wysoko postawione: politycy, prokuratorzy, policjanci, a więc osoby posiadające rodziny i własne dzieci. Samotne dzieci, najczęściej z dysfunkcyjnych rodzin, spały na dworcu kolejowym, który stał się dla pedofilów wymarzonym miejscem przestępczego działania. Na początku w mediach zapowiadano wielki skandal. Reżyser Sylwester Latkowski nakręcił wówczas na ten temat film pt. „Pedofile”. I tutaj uwaga: Co się stało? Sprawę zamieciono pod dywan – tak jak uczyniono z podobnymi aferami w tym czasie w Belgii i na Litwie!
Dziennikarzom, którzy tak aktywnie atakują dzisiaj Kościół, proponuję zająć się również tą sprawą i zbadać, dlaczego z tak wielkiej chmury nie było żadnego deszczu. Niech zbadają, ilu pedofilów jest dzisiaj wśród polityków, sportowców, artystów, nauczycieli oraz w ich własnym środowisku dziennikarskim. Niech dziennikarze o tym piszą i dają tytuły na pierwszą stronę gazet – jeżeli chcą zachować elementarne zasady uczciwości.
W przeciwnym razie ciągle będziemy mieli do czynienia z zupełnym zakłamaniem, któremu chcę się zdecydowanie sprzeciwić.
Co z dziennikarskim obiektywizmem
Nie chcę z tego miejsca w żadnym wypadku bronić kapłanów, którzy dopuścili się aktów pedofilii. Ale sprzeciwiam się pokazywaniu wspólnoty Kościoła jako jedynej instytucji, w której dochodzi do tak hańbiących przypadków. Niestety, obecnie media (gazety, telewizja, internet) ukazują osoby duchowne jako jedyne, które dopuszczają się takich czynów. I to jest właśnie karygodne, ponieważ nie zgadza się z obiektywnym stanem rzeczy. Co więcej, to Kościół był i jest jedną z instytucji chroniących przed pedofilią.
W Polsce ujawnił się, i to wyłącznie ostatnimi czasy, niebezpieczny trend, który wskazuje, jakoby pedofilia była tylko problemem Kościoła. Takie myślenie jest pozbawione jakichkolwiek podstaw, zupełnie bezzasadne i bezkrytyczne. Pedofilia poza Kościołem jest o wiele szerszym zjawiskiem, lecz w mediach ukazuje się tę patologię w sposób marginalny.
Gdyby jakiś ksiądz w Polsce zrobił to, czego dopuścił się polski reżyser Roman Polański, zostałby zlinczowany i na pewno wykluczony z życia publicznego. A tymczasem nikt nie postuluje, aby wydać Polańskiego w ręce amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości. Co więcej, niektórzy z polskich aktorów, publicystów, polityków wzięli go w obronę! Wzięto w obronę człowieka, który dopuścił się karygodnego molestowania 13-letniej wówczas dziewczynki. Czy jest tutaj jakakolwiek konsekwencja?
Badania w USA w latach 1991 – 2000 wskazały, że najwięcej aktów pedofilii (40-60 proc.) dokonywanych było w rodzinach patologicznych, 10 proc. na terenie szkół publicznych, a zaledwie ułamek procentu pośród księży.
Dlaczego wobec tego współczesne media wyrażają zainteresowanie przypadkami pedofilii niemal wyłącznie u osób duchownych? Kiedy do pedofilii dochodzi w poradni zdrowia, w szkole czy klubie sportowym, niewiele o tym zjawisku słyszymy.
A zatem: zjawisko pedofilii dotyczy, niestety, niemal wszystkich współczesnych środowisk, nie tylko wspólnoty Kościoła i osób duchownych. Nie ma natomiast usprawiedliwienia dla pedofilów, kimkolwiek by byli. Ksiądz pedofil z całą pewnością jest przestępcą, tak samo jak każdy inny pedofil, który może być policjantem, lekarzem, nauczycielem lub sportowcem.
Zero tolerancji dla pedofilii
Już w 2001 r., czyli jeszcze za pontyfikatu Jana Pawła II, ówczesny prefekt Kongregacji Nauki Wiary kard. Joseph Ratzinger, późniejszy papież Benedykt XVI, skierował do biskupów na całym świecie list zawierający jasne stanowisko w tej sprawie: „Nie ma zgody w Kościele rzymskokatolickim na pedofilię, nie ma zgody na jej usprawiedliwianie, nie ma zgody na przymykanie oczu na tę sprawę”. W interesie Kościoła leży więc, żeby każdy przypadek był wyjaśniony do końca. W 2002 r. papież Jan Paweł II wezwał do Watykanu wszystkich amerykańskich kardynałów i dobitnie powiedział: „Zero tolerancji dla pedofilii w Kościele”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.