Nowa ewangelizacja jest przede wszystkim szansą dla człowieka, dla Kościoła zaś tylko o tyle, o ile będzie on potrafił to wezwanie i to narzędzie jak najlepiej wykorzystać. Na nic zdadzą się same hasła i zachęty. Potrzeba prawdziwego wysiłku głoszenia Ewangelii.
Każdy z nas nosi w sobie Nikodemowe pytanie: po co żyję na tym świecie, co mi daje moje chrześcijaństwo?
Chrześcijaństwo nie jest religią dla ludzi z czystym kontem. To religia dla tych, którzy jadą od bandy do bandy, ale ciągle za Panem Jezusem.
Bóg zawsze będzie interesować się tym – wiem to po samej sobie – kto pyta, poszukuje i chce wiedzieć więcej. Być może wręcz nie interesują Go ludzie ślepo wierzący?
Człowiek, który podejmuje decyzję, żeby wiernie służyć Panu Bogu we wszystkim, oczekuje często, że będzie doświadczał licznych dobrodziejstw. Dlatego przeżywa kryzys, gdy przychodzą różnego rodzaju trudności i przeciwności…
„Obecność pytań o zbawienie ukrytych w dziełach agnostycznych, parodystycznych, a nawet bluźnierczych zdaje się potwierdzać słuszność stwierdzenia Tertuliana o duszy ludzkiej z natury swej otwartej na chrześcijaństwo”...
Za kilka dni Benedykt XVI przybędzie do kraju borykającego się z podwójnym kryzysem: coraz realniejszą groźbą gospodarczego krachu oraz widmem jeszcze groźniejszej recesji moralnej.
Co jakiś czas w polskich mediach pojawiają się informacje na temat wewnętrznych sporów w Kościele. Nie są one zjawiskiem niecodziennym, można powiedzieć, że wypełniają całe dwa tysiące lat chrześcijaństwa.
Postklerykalizm chcę rozumieć jako czas po walce, w której obydwie strony odniosły zwycięstwo, ale pyrrusowe. Wszyscy oni bowiem doprowadzili chrześcijaństwo jedynie do ośmieszenia, do zbanalizowania.
Brak powszechnej świadomości kapłańskiej jest przejawem głębokiego kryzysu Kościoła i poważną przeszkodą w dostrzeżeniu istoty kapłaństwa służebnego. Ale o powołaniu kapłańskim laikat słyszy tylko raz, w czasie chrztu.