Każdy z nas nosi w sobie Nikodemowe pytanie: po co żyję na tym świecie, co mi daje moje chrześcijaństwo?
Nikodem. Człowiek na poważnym stanowisku, wpływowy, a jednak niespokojny w swym sercu, zarazem niezdecydowany, bojaźliwy. Wiele słyszał o Jezusie z Nazaretu. Cała Jerozolima rozbrzmiewała opowiadaniami o tym niezwykłym człowieku, o Jego cudach, o nauce. W końcu postanowił pójść do Niego po kryjomu, w nocy, żeby nikt nie wiedział, bo po co narażać swoją dobrą opinię, po co się wystawić na ośmieszenie: co ludzie powiedzą? A więc w nocy po kryjomu.
Rozpoznajmy siebie w postaci Nikodema.
Czy ty nie jesteś tym Nikodemem? Ty także masz stanowisko, masz perspektywy zrobienia kariery, masz przed sobą dyplom, więc myślisz: nie mogę się narażać, nie mogę stać się śmieszny, nie mogę otwarcie się przyznać, że jestem uczniem Chrystusa. A więc spróbuję tak jak Nikodem po kryjomu, żeby się nikomu nie narażać.
Każdy z nas nosi w sobie Nikodemowe pytanie: po co żyję na tym świecie, co mi daje moje chrześcijaństwo? Jaki ma sens to, że chodzę do kościoła? W końcu żadnego problemu życiowego mi to nie rozwiązuje. Kiedy przyjdzie trudna sytuacja, konfliktowa, nie znajduję oparcia w swojej wierze. Owszem, to jest piękna tradycja. Nie miałbym odwagi tego odrzucić. To takie czcigodne, zakorzenione w tradycji. Ale właściwie, co mi to daje, czy to nadaje sens mojemu życiu, czy mogę się na tym oprzeć we wszystkich sytuacjach? Czy potrafię wszystko zwyciężać mocą swojej wiary?
Każdy z nas nosi w sobie Nikodemowe problemy i pytania. Czy jednak idziemy z tym do Chrystusa?
Nikodem rozpoczyna rozmowę od grzecznościowych frazesów. Niepotrzebnie, bo Chrystus czyta jego myśli, przenika jego serce, wie, czego mu potrzeba, co mu dolega, jaki jest istotny jego problem. Chrystus udziela mu odpowiedzi na pytanie, którego właściwie nie zadał: Zaprawdę powiadam ci, jeżeli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego (J 3, 5).
Nie wystarczy, że nazywasz się pobożnym katolikiem, że chodzisz do kościoła, że prowadzisz tak zwane porządne życie. To wszystko nie wystarczy, aby wejść do królestwa Bożego. To zresztą i ciebie nie zadowala. Bo czy ostatecznie nie pragniesz tego, żeby być blisko Boga, żeby Bóg był dla ciebie nie jakąś mglistą ideą, frazesem, abstrakcją, ale Bogiem żywym, głęboko wchodzącym w twoje życie. Chciałbyś rozmawiać z Nim jak przyjaciel z przyjacielem, jak z Kimś, Kto jest „Ty” dla twojego „ja”, dla którego twoje „ja” istnieje. Ty chcesz wejść do królestwa Bożego, spotkać miłość niekłamaną, nieobłudną. Chcesz spotkać rzeczywistość, która się nie rozwieje, na której wszystko możesz oprzeć. Pragniesz królestwa Bożego.
I oto przychodzi odpowiedź: Jeżeli się nie narodzisz powtórnie, nie wejdziesz do królestwa Bożego. Nic ci nie pomoże. Trzeba się narodzić z wody i z Ducha Świętego. Nikodem tego nie potrafił zrozumieć. Ty jesteś nauczycielem Izraela, a tego nie wiesz? Chrystus mówi także do ciebie: Ty jesteś chrześcijaninem, tyle lat chodziłeś na katechezę, wysłuchałeś setek kazań, a tego nie wiesz? Jakże się może człowiek narodzić powtórnie? – Nikodem powątpiewa.
Ale Chrystus powtarza: Jeżeli się ktoś nie narodzi powtórnie, nie wejdzie do Królestwa Bożego (J 3, 5). Jakże się to może stać? Ciało jest ciałem, Duch jest Duchem. To nie z ciała może wyjść ta rzeczywistość, którą Chrystus nazywa nowymi narodzinami.
Co pochodzi z ciała? Ograniczoność, grzeszność, słabość, choroba, śmierć. Co się narodziło z ciała, pozostaje ciałem. Jeżeli pozostajesz w swoim życiu w zakresie możliwości materialnych, to nigdy nie wyjdziesz z tego kryzysu. Nie ma w tobie żadnej mocy, by spotkać się z żywym Bogiem.
W jaki więc sposób możemy narodzić się z Ducha? Chrystus daje nam odpowiedź: Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał (J 3, 16). Bóg jest miłością, miłuje nas, każdego z nas. Każdy z nas ma swoje miejsce w sercu Boga. Każdy jest objęty Jego miłością.
Bóg ma swój odwieczny plan i tym planem obejmuje każdego z nas. Jest to plan miłości. Bóg dla każdego z nas przygotował dar, niezwykły dar: życie wieczne. Bóg czeka na każdego z nas z tym darem.
Jest jednak przeszkoda, która nie pozwala nam przyjąć tego daru, która sprawia, że Bóg nie może nas obdarować. Ona jest w nas. Nazywa się grzech. Chcemy wystarczyć sami sobie, sami sobie chcemy radzić. Bóg nam nie jest potrzebny. Chcemy żyć dla siebie, chcemy się zamknąć w sobie. Udaremniliśmy Bogu plan miłości przez samowolę, pychę i grzech. Każdy z nas nosi w sobie ten grzech. To jest nasza rzeczywistość. Jest ukryta głęboko w naszym wnętrzu: chcemy tylko dzięki sobie żyć. Chcemy o siebie walczyć, siebie wywyższać, do siebie wszystko sprowadzać.
Nasz grzech nie był jednak w stanie odwrócić miłości Boga. Bóg nadal nas miłuje. „Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego oddał”. „Potrzeba, aby Syn Człowieczy został wywyższony, tak jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni. Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego dał”.
Jak was o tym przekonać? „Powiedz ludziom, że kocham ich”. Cały czas brzmi w moich uszach ta piosenka. Jak to mam powiedzieć ludziom? „Powiedz ludziom, że kocham ich”. Panie, ja tego nie potrafię, ja nie wiem jak to powiedzieć. A gdy zastanawiam się, jak odpowiedzieć na to wezwanie Chrystusa, wzrok mój pada na krzyż przy ołtarzu. „Powiedz ludziom, że kocham ich”. Popatrzcie na Syna Bożego, który jest przybity do krzyża. „Powiedz ludziom, że kocham ich”. Czy do tego obrazu trzeba jeszcze coś dodawać?
Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego dał, aby każdy kto w Niego wierzy, miał życie wieczne.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.