– W Lourdes spadłem z konia jak św. Paweł w drodze do Damaszku – wspomina po latach dr Maurice Caillet. – W wieku 53 lat towarzyszyłem chorej żonie w podróży do tego francuskiego sanktuarium. Tam po raz pierwszy zetknąłem się z Eucharystią i innymi sakramentami. Doświadczyłem wówczas prawdziwego nawrócenia, a później przyjąłem chrzest
– To moja Wiktoria też pójdzie do Komunii? – zdziwiła się Maria. Nie sądziła, że takie dzieci też przyjmują.
Skąd idziemy? Dokąd zmierzamy? Nasza Via Dolorosa – czy idziemy z krzyżem i z Chrystusem, czy też zostawiamy Mistrza i idziemy swoją drogą, lecz wtedy nasz ciężar jest nie do zniesienia. Idąc z Jezusem, wpatrując się w misterium Jego męki, na nowo odkrywamy sens życia, głębię wiary, moc Słowa i tajemnicę Zmartwychwstania.
Pamiętam pierwszokomunijny egzamin. Ksiądz wziął mnie na kolana i zapytał, w jakim sklepie dostaje się łaskę uświęcającą. Po chwili namysłu odpowiedziałem, że w konfesjonale. Pamiętam też pierwszą spowiedź i oczywiście samą uroczystość Pierwszej Komunii. Nie pamiętam prezentów, bo w tamtych czasach nie były one najważniejsze. Życie Duchowe, 54/2008
Przynosi same dobre owoce. Mimo to wczesna Pierwsza Komunia nie cieszy się popularnością wśród proboszczów. Tygodnik Powszechny, 1 czerwca 2008
W tygodniu, w naszej zabieganej codzienności wciąż brakuje nam czasu. Niejednokrotnie bywa jednak, że w wypełniony wydawałoby się po brzegi grafik „wciśniemy” jeszcze coś, co jest dla nas naprawdę ważne. A kiedy znajdujemy czas na Mszę św.? Czy aby tylko nie stała się ona jeszcze jednym, tym razem niedzielnym, obowiązkiem?
Cała Msza św. jest odnowieniem, uświadomieniem sobie i pamiątką ofiary krzyżowej, która osiąga swój najwyższy punkt w Przeistoczeniu i Komunii św. Jezus pojawia się wśród nas z tą samą miłością do swego Ojca i do nas, z jaką poświęcił się za nas na krzyżu, tylko w bezkrwawy sposób. Czas serca, 104/2010
Skazilibyśmy katolicyzm ciężkim bałwochwalstwem, gdyby jego głównym źródłem miała być miłość ojczyzny, gdybyśmy przede wszystkim dlatego chcieli być katolikami, że jesteśmy Polakami.
Nie wszyscy wiedzą, że po raz pierwszy i jedyny spotkali się osobiście w San Giovanni Rotondo w 1948 roku. Spotkanie to owiewa aura tajemnicy. Relacja z niego nie pojawia się we wspomnieniu żadnego z nich. Nie wiadomo, o czym rozmawiali i czy – jak głosi plotka – Ojciec Pio przepowiedział wtedy pontyfikat Karolowi Wojtyle. Tak nawiązana została niezwykła znajomość.
W sporach o formę liturgii Mszy nie chodzi o język, o szaty liturgiczne, o to, w którą stronę zwrócony jest kapłan, ale o pewną koncepcję człowieka, Kościoła, Ofiary Chrystusa, o formację duchową chrześcijan. List, 1/2009