Czy uczniowie Jezusa mają całkowicie zlekceważyć zarabianie, wydawanie, gromadzenie i troskę o zabezpieczenie życia swoich najbliższych? A może taka postawa jest brakiem odpowiedzialności?
Ubodzy są świętymi Boga – nade wszystko ci brudni, śmierdzący, odrażający, nędzarze, żebrzący, sprzedający się za pieniądze, myszkujący w śmietnikach... Oni wszyscy są świętymi, jak najbardziej dosłownie.
Zawsze trzeba zaczynać od marzeń. Później planować, jak te marzenia spełnić. Na końcu pozostaje konsekwentna realizacja planów. Najczęściej ludzie spoczywają na laurach na ostatnim etapie.
Nie, nie jestem rekordzistką. Mam dwóch synów. Licząc razem z mężem – trzech muszkieterów w domu. I jedna kobieta, czyli ja.
Od najmłodszych lat chciała zobaczyć Polskę. To był przecież jej kraj, którego nie znała. Oboje rodzice byli Polakami, a tu mieszkali dlatego, że ojciec – zasłużony legionista – otrzymał od Józefa Piłsudskiego gospodarstwo na Kresach Wschodnich.
Zdarza się, że pielgrzymi w La Salette pytają, dlaczego Maryja mówi o takich prostych sprawach: głód i chore dzieci, psujące się zboże i orzechy, gnijące ziemniaki i winogrona. Dlaczego Maryja wybiera proste dzieci na świadków swoich objawień? Bo objawiła się jako Matka ubogich! W La Salette wybrała skromnych pastuszków.
Długo czekaliśmy na nasze dzieci. I może dlatego, mimo rodzicielskiej normalności, traktujemy je jako dar od Pana Boga. A to zmienia perspektywę.
Podział między nami jest w dużej mierze iluzoryczny. Niewiara ateistów i nasza wiara stanowią etapy tej samej drogi. Nikt z nas nie wie; i nasza, i ich prawda jest niedopowiedziana.
Święci też mają swoje marzenia. Ale nawet im nie wszystkie marzenia się spełniają. Ważniejsze bowiem od realizacji swych marzeń jest wypełnienie woli Bożej. Doświadczyła tego – niejako na własnym ciele – również Joanna Beretta Molla. Niedziela, 18 października 2009