Zaprojektowane przestrzenie i przedmioty kształtują nasze życie, nie tylko zmieniając jego jakość, ale także pozwalając nam wyrazić siebie jako twórców naszej codzienności. I choć dizajn długo był uważany za ubogiego krewnego sztuk pięknych, fotografii czy literatury z racji swojego ścisłego powiązania z produkcją masową i handlem, dziś już powszechnie uznawany jest za pełnoprawną dziedzinę sztuki.
Kwiatek w nocniku
Łatwo przywieść ludzi do kościoła plakatami z uśmiechniętymi twarzami, ale przecież bycie w Kościele nie oznacza ciągłej radości i fajerwerków. Czy twórcy sięgający po taką formę nie zachowują się jak autorzy telewizyjnych reklam, którzy obiecują nam doczesną szczęśliwość, jeśli tylko wybierzemy dany proszek do prania? A może jedynie odpowiadają na zapotrzebowanie odbiorców, którzy preferują formy łatwe i przyjemne? Gdy Jerzy Nowosielski tworzył w latach 1959–1960 polichromię kościoła w Jerzmanowicach w Małopolskiem, oburzeni parafianie nie chcieli finansować tego typu twórczości. Proboszcz w liście do artysty napisał, że parafianie „nie chcą takiego malowania jak zaczęte [...] za tym idzie odmowa ofiar i koniec sprawy”. I dalej apelował, żeby: „dać kolory pastelowe (niebieski kolor szpeci kościół, bo przypomina chałupę); [...] dać świętych nowych, z jasnymi, pięknymi twarzami, żeby je było widać. [...]. Prosiłbym bardzo, żeby te usterki poprawić, twarze wyrównać i rozweselić […].Taki kościół lubi bogactwo polichromii, a nie monotonny prymityw”[3].
Ten rozdźwięk pomiędzy oleodrukowym, gładkim Boskim wizerunkiem a żywym Bogiem, który cierpiał i umarł na krzyżu trafnie podsumował ks. Jan Twardowski: „Patrzę Jezus na brzegu / wydawał się łatwy / taki do serca na co dzień / Mówił: – Przyjdź / czekam / tylko nie licz na cuda / do mnie się idzie przez ogień”. Czy możliwy jest kompromis między tęsknotami odbiorców a teologiczną prawdą?
– W dizajnie kościelnym sprawdza się stare hasło homiletyczne, które mówi, że kazanie musi być wierne Bogu i człowiekowi – przekonuje ks. Andrzej Draguła, autor książki Copyright na Jezusa. Język, znak, rytuał między wiarą a niewiarą. – W poszukiwaniu właściwej formy twórca powinien być wierny treści, a jednocześnie pamiętać o zasadzie komunikatywności. Jeśli będzie kierował się wyłącznie treścią, nie biorąc pod uwagę odbiorcy, to owszem, nie dokona fałszu na depozycie, ale depozyt ten będzie jak skarb, którym nie można się podzielić. Z drugiej strony, jeśli najważniejsza będzie presja komunikatywności, istnieje ryzyko przesłonięcia właściwej treści, a wtedy to, czym się twórca dzieli, nie jest już właściwie tym, czym chciał się podzielić.
Na tym właśnie polega unikatowa sytuacja twórców dizajnu w Kościele, że za pomocą określonych form usiłują przekazać treść bardzo wielkiej wagi, co nakłada na nich odpowiedzialność nieporównanie większą niż ta spoczywająca na twórcach sztuki użytkowej funkcjonujących poza przestrzenią sakralną. Działanie projektantów w Kościele to nieustanne balansowanie na linie, gdzie po jednej stronie jest studnia hermetycznego języka i nie zawsze już zrozumiałej metaforyki, a po drugiej mamy rozpędzony rollercoaster popkultury – ciągle i błyskawicznie zmieniającej porządki – machinę, która nie zawsze jest w stanie unieść ciężar Tajemnicy i grozi spłaszczeniem oraz zafałszowaniem przekazu.
W dizajnie kościelnym, jak w żadnym innym, niezwykle silny jest związek między treścią a formą. – Jeżeli treścią w dizajnie jest Ewangelia, Słowo Boże, Jezus, to forma musi być adekwatna do tej treści – mówi ks. Draguła. – To nie może być jakakolwiek forma. W dizajnie, przede wszystkim w architekturze sakralnej, często brakuje spojrzenia od wewnątrz. Musimy wejść w to, co język angielski nazywa core – rdzeń. Dopiero z tego rdzenia może wyrastać forma, która musi być immanentnie z nim powiązana, nie może być narzucona z zewnątrz. Jeżeli wstawimy kwiatek do nocnika, co będzie silniejsze – czy kwiatek (treść) będzie tak silny, że zdeterminuje formę i przekształci nocnik w wazon, czy przeciwnie, nocnik (forma) całkowicie zdeterminuje nasz sposób odbierania treści? Nie można bezkarnie przenosić form z jednej sfery do drugiej, bo te formy powstają przecież w pewnych kontekstach. Nocnik służy do jasno określonych czynności. Nazbyt lekko podejmujemy się podobnego działania, tylko uzasadniamy je działalnością nie artystyczną, lecz ewangelizacyjną. Wierzymy, że trzeba znaleźć takie formy wyrazu, które będą znane i bliskie odbiorcy, a wtedy na pewno wszystko od nas kupi – dodaje ks. Draguła.
Z odpowiedzialności za formę tworzonego produktu nie zwalnia sytuacja, w której produkt ów nie jest bezpośrednio powiązany z przekazem stricte konfesyjnym. Wtedy poza wiernością odbiorcy obowiązuje jeszcze wierność nadawcy, szacunek dla instytucji, którą reprezentujemy. Nie wolno zapominać, że w komunikacji zawsze należy używać środków, które są adekwatne do sytuacji, czyli innymi słowy, otoczenie ma znaczenie. Innych środków wyrazu używamy w kościele, innych na ulicy. Plakat wywieszony w kościele musi współgrać z tą przestrzenią, w której jest wywieszany. Należy zwracać uwagę na to, czy kontekst, w jakim się pojawia dany produkt, nie powoduje niezamierzonego efektu śmieszności.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.