Filemon i Onezym

Wieczernik 189/2012 Wieczernik 189/2012

Na tym polega nauka Pana Jezusa, że potrafi człowieka, który zrobił zło, wyprowadzić do góry i pogodzić z pokrzywdzonym człowiekiem

 

Św. Paweł, Filemon i Onezym – trzech lu­dzi. Filemon miał sługę Onezyma, niewolnika. Wy­rzucił go, a zdaje się, że to on go doprowadził do wię­zie­nia. Nie wiem, Onezym nakradł, okłamał swojego Pa­na… nie wiem. Dość, że spotkali się w więzieniu: One­zym, niewol­nik Filemona, przestępca, i siedzący (tak jak w na­szych cza­sach, a jest tu między nami chyba ktoś, kto do­brze o tym wie) nie za przestępstwa – św. Paweł – za prze­konania, mało, za głoszoną wiarę w Jezusa Chrys­tusa.

I spotkało się dwóch lu­dzi. Jeden dla Chrystusa, a drugi za przestępstwa. Obaj w więzieniu, obok siebie. I Paweł nie tylko tego przestępcę podniósł z sytuacji przestępcy, bo mu udzielił przebaczenia grzechów, bo mu dał wiarę w Je­zu­sa Chrystusa. Podniósł go do godności dziecka Bożego i mówi: zrodziłem go w kajda­nach, razem byliśmy w kaj­da­nach, stał się moim dzieckiem. I więcej, Paweł chce go pojednać, pogodzić z jego panem. Filemon się go wyrzekł. Być może Filemon go wsadził do wię­zie­nia (tak by wyglą­dało), bo w jakiejś nienawiści go od­rzucił. I teraz Paweł mówi: jeżeli ty mnie zawdzięczasz tak wiele (Filemona mu­­siał też ochrzcić Paweł), to zrobisz to dla mnie, że przyj­miesz go jak mnie samego: tego, który coś zrobił źle, przyj­miesz jak brata.

Patrzcie, na tym chrześcijaństwo polega. Na tym polega nauka Pana Jezusa, że potrafi człowieka, który zrobił zło, wyprowadzić do góry i pogodzić z pokrzywdzonym czło­wie­­kiem. To jest zupełna zmiana stosunków międzyludz­kich. Może bowiem po to oddalił się od ciebie na krótki czas, abyś go odebrał na zawsze. Ja celowo to czytam, i ce­lowo zwracam na to uwagę, bo to jest właśnie tak, jak Abraham w sercu swoim utracił syna przez ten czas, kiedy szedł na górę i kiedy podniósł nóż czy miecz na swojego syna, żeby go zabić na ofiarę, do tego momentu – i nagle Pan powstrzy­muje jego rękę, jak dobrze wiecie, i odzyskał syna Izaaka.

I tutaj: utraciłeś go – oddalił się od ciebie, po to, żebyś zdobył dystans. I teraz ja od ciebie wy­ma­gam, żebyś go teraz otrzymał na zawsze już nie jako niewolnika, ale jako brata umiłowanego.

Jak potrafi pogodzić ludzi Chrystus Pan, jak potrafią ludzie sobie wzajemnie przebaczać! I pro­szę zobaczyć: tam było wymaganie jakby nienawiści, a tu jest leczenie z nie­na­wiści. Filemon, jeżeli jest uczniem Chrystusa, musi prze­stać nienawidzieć Onezyma i powiedzieć do niego: bra­cie; choć Pa­­weł mi ciebie przysłał, jesteś moim bratem. Bę­dzie­my odtąd razem pracowali w Chrystusie i bę­dzie­my się zga­dzali. I ja wiem, że ty już nie będziesz przestępstw po­spolitych popeł­niał, ale że ty będziesz teraz ze mną ra­zem, może trzeba będzie, że obaj będziemy cier­pieć dla Chrys­tu­sa. Może obaj pójdziemy do więzienia? – Nie wiem, czy oni mę­czennika­mi obaj nie zostali.

I jeszcze jedno. Dlaczego to mógł Paweł tak wołać i dla­czego on tak łagodnie prosi? W tym Liście jest powie­dziane: postanowiłem nie uczynić niczego bez twojej zgo­dy – bo naj­pierw wy­sy­ła list. Nie mówi: wracaj One­zy­mie, wracaj i pan cię musi przyjąć. On prosi: ja proszę ciebie. Cała nowa pedagogia tu jest, całe podejście peda­gogiczne, kiedy czło­wiek szanuje drugiego czło­wie­ka i dla­tego wymagania sta­wia w formie: „jeśli chcesz”.

Nie wiem, czyście czytali w „Ty­god­ni­ku Powszechnym”, jak ten ksiądz Wojtek z Żytniej ulicy w Warszawie, co tam buduje kościółek Mi­ło­sier­dzia Bożego (kiedy pani Ewa Ber­beryusz z nim rozmawiała) mówi, że wszę­dzie człowiek słyszy: „musisz, powinieneś” – a w kościele słyszy słowa Pana Jezusa i powinien także i od księdza słyszeć: „je­śli chcesz”.

Jeśli chcesz. Kto chce być moim ucz­niem, niech się wy­rzeknie. Kto chce być uczniem moim, niech weźmie krzyż. Kto chce być ucz­niem moim, niech opuści.

A zaczęło się to dla Pawła Apostoła od tego, że gdy on nienawidził i mordował – nie osobiście, ale dopro­wa­dzał do więzienia i do wyroków – gdy jechał z korpusem eks­pedy­cyjnym przeciw chrześcijanom w Damaszku, to Pan go rzucił o zie­mię i powiedział: Ja jestem Jezus, którego ty prześladu­jesz (Dz 9). I wiecie, co się wtedy stało?

Ja mam na czas wojenny takiego patrona specjalnego, właś­ciwie patrona tego, co będzie po czasie wojennym i po tym wszystkim, co jeszcze jest: świętego Ananiasza z Da­masz­ku, do niego się modlą ludzie. Ojciec Zygmunt, jezu­i­ta, mówił, że już był w kościółku pod Damaszkiem, w miej­scu na­wró­ce­nia Szawła i że tam jest ołtarzyk świę­tego Ananiasza. Ja prosiłem, żeby mi obrazek stamtąd przy­wiózł.

Kto to był ten Ananiasz? Jeden pobożny chrześcijanin w Da­maszku. Pan Jezus mu się pokazał i mówi:

– Idź na ulicę Prostą, tam w domu Szy­mona jest Sza­weł, on teraz się modli.

– Panie, przecież on tu przybył, aby nas wsadzać do wię­zień.

– Idź, bo Ja go już wybrałem sobie. Jeszcze on zoba­czy, co będzie miał sam wycierpieć dla imienia Mo­jego (por. Dz 9, 16).

I Ananiasz poszedł, pokonawszy wszystkie opory wo­bec naj­­większego wroga i człowieka, któ­re­go najbardziej wszy­scy w Damaszku chrześcijanie się bali. I przychodzi, i jakie jest pierwsze jego sło­wo? Szawle, bracie, Pan Jezus, któ­rego spot­kał w drodze przysł mnie do ciebie, abyś przej­­rzał (Dz 9, 17). I Ananiasz mu udzielił chrztu, i Ana­niasz dokonał przebaczenia grzechów w imieniu Chrys­tusa.

Powiedzieć „bracie” do prześladowcy. Ja to powie­dzia­łem ta­kie­mu panu w MSW, że ja muszę wychowywać, że my w oazach musimy wy­chowywać lu­dzi, którzy kiedyś będą mogli tak jak Ananiasz do was przyjść, jak się Pan Jezus do was dobije (nie naiwnie, zanim się Pan Jezus do was dobije, tylko – jak już się Pan Jezus do was dobije). Kto pierwszy w imie­niu Chrystusa przyjdzie do człowieka, który czynił zło, kto pierwszy przyjdzie do ZOMO-wca, któ­ry dał wszystkie swoje siły na służbę zła. Kto pierwszy przyjdzie do człowie­ka, który połamał porozumienia. Kto pierwszy przyjdzie w imieniu Jezusa i kiedy będzie można do ta­kiego człowieka powiedzieć: bracie? Nie mówić o nim z nienawiścią już teraz. Ale kiedy będzie moż­na powie­dzieć do niego: „bracie”? Wtedy, kiedy Pan Jezus go na­wróci. Tak jak Onezym przestał nie­nawidzieć swojego pana za to, że go wsadził do więzienia, tak jak Filemon przestał nie­na­wi­dzieć Onezyma za to, że narobił mu tyle zła w jego gospo­darstwie – tak nazwać siebie braćmi.

Na ta­kie czasy nie tylko czekamy. My po prostu wie­rzy­­my, że to nadejdzie. I że każdy z nas – jeżeli na­prawdę będzie słuchał Pana Jezusa – to będzie się umiał wyrzec wielu rzeczy, a zwłaszcza róż­nych niechęci, napięć, niena­wiści, niedobrych myśli – dla Pana Jezusa, żeby móc w Jego imieniu do ludzi mówić: „bracie”. Tego człowiek po ludzku nie pojmuje, ale to jest właśnie ta mądrość i dar Ducha Świętego, który przycho­dzi: że to nie tylko zrozu­miemy, ale że chcemy też tak postą­pić. Amen.

Fragment homilii wygłoszonej w Zakopanem 4 września 1983 r. do czytań Mdr 9, 13-18b; Flm 9b-10; Łk 14, 25-33; całość opublikowana w książce „W dniach odpoczynku” z serii „Pana mojego spotykam”. Tytuł pochodzi od redakcji.

 

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...