Na tym polega nauka Pana Jezusa, że potrafi człowieka, który zrobił zło, wyprowadzić do góry i pogodzić z pokrzywdzonym człowiekiem
Św. Paweł, Filemon i Onezym – trzech ludzi. Filemon miał sługę Onezyma, niewolnika. Wyrzucił go, a zdaje się, że to on go doprowadził do więzienia. Nie wiem, Onezym nakradł, okłamał swojego Pana… nie wiem. Dość, że spotkali się w więzieniu: Onezym, niewolnik Filemona, przestępca, i siedzący (tak jak w naszych czasach, a jest tu między nami chyba ktoś, kto dobrze o tym wie) nie za przestępstwa – św. Paweł – za przekonania, mało, za głoszoną wiarę w Jezusa Chrystusa.
I spotkało się dwóch ludzi. Jeden dla Chrystusa, a drugi za przestępstwa. Obaj w więzieniu, obok siebie. I Paweł nie tylko tego przestępcę podniósł z sytuacji przestępcy, bo mu udzielił przebaczenia grzechów, bo mu dał wiarę w Jezusa Chrystusa. Podniósł go do godności dziecka Bożego i mówi: zrodziłem go w kajdanach, razem byliśmy w kajdanach, stał się moim dzieckiem. I więcej, Paweł chce go pojednać, pogodzić z jego panem. Filemon się go wyrzekł. Być może Filemon go wsadził do więzienia (tak by wyglądało), bo w jakiejś nienawiści go odrzucił. I teraz Paweł mówi: jeżeli ty mnie zawdzięczasz tak wiele (Filemona musiał też ochrzcić Paweł), to zrobisz to dla mnie, że przyjmiesz go jak mnie samego: tego, który coś zrobił źle, przyjmiesz jak brata.
Patrzcie, na tym chrześcijaństwo polega. Na tym polega nauka Pana Jezusa, że potrafi człowieka, który zrobił zło, wyprowadzić do góry i pogodzić z pokrzywdzonym człowiekiem. To jest zupełna zmiana stosunków międzyludzkich. Może bowiem po to oddalił się od ciebie na krótki czas, abyś go odebrał na zawsze. Ja celowo to czytam, i celowo zwracam na to uwagę, bo to jest właśnie tak, jak Abraham w sercu swoim utracił syna przez ten czas, kiedy szedł na górę i kiedy podniósł nóż czy miecz na swojego syna, żeby go zabić na ofiarę, do tego momentu – i nagle Pan powstrzymuje jego rękę, jak dobrze wiecie, i odzyskał syna Izaaka.
I tutaj: utraciłeś go – oddalił się od ciebie, po to, żebyś zdobył dystans. I teraz ja od ciebie wymagam, żebyś go teraz otrzymał na zawsze już nie jako niewolnika, ale jako brata umiłowanego.
Jak potrafi pogodzić ludzi Chrystus Pan, jak potrafią ludzie sobie wzajemnie przebaczać! I proszę zobaczyć: tam było wymaganie jakby nienawiści, a tu jest leczenie z nienawiści. Filemon, jeżeli jest uczniem Chrystusa, musi przestać nienawidzieć Onezyma i powiedzieć do niego: bracie; choć Paweł mi ciebie przysłał, jesteś moim bratem. Będziemy odtąd razem pracowali w Chrystusie i będziemy się zgadzali. I ja wiem, że ty już nie będziesz przestępstw pospolitych popełniał, ale że ty będziesz teraz ze mną razem, może trzeba będzie, że obaj będziemy cierpieć dla Chrystusa. Może obaj pójdziemy do więzienia? – Nie wiem, czy oni męczennikami obaj nie zostali.
I jeszcze jedno. Dlaczego to mógł Paweł tak wołać i dlaczego on tak łagodnie prosi? W tym Liście jest powiedziane: postanowiłem nie uczynić niczego bez twojej zgody – bo najpierw wysyła list. Nie mówi: wracaj Onezymie, wracaj i pan cię musi przyjąć. On prosi: ja proszę ciebie. Cała nowa pedagogia tu jest, całe podejście pedagogiczne, kiedy człowiek szanuje drugiego człowieka i dlatego wymagania stawia w formie: „jeśli chcesz”.
Nie wiem, czyście czytali w „Tygodniku Powszechnym”, jak ten ksiądz Wojtek z Żytniej ulicy w Warszawie, co tam buduje kościółek Miłosierdzia Bożego (kiedy pani Ewa Berberyusz z nim rozmawiała) mówi, że wszędzie człowiek słyszy: „musisz, powinieneś” – a w kościele słyszy słowa Pana Jezusa i powinien także i od księdza słyszeć: „jeśli chcesz”.
Jeśli chcesz. Kto chce być moim uczniem, niech się wyrzeknie. Kto chce być uczniem moim, niech weźmie krzyż. Kto chce być uczniem moim, niech opuści.
A zaczęło się to dla Pawła Apostoła od tego, że gdy on nienawidził i mordował – nie osobiście, ale doprowadzał do więzienia i do wyroków – gdy jechał z korpusem ekspedycyjnym przeciw chrześcijanom w Damaszku, to Pan go rzucił o ziemię i powiedział: Ja jestem Jezus, którego ty prześladujesz (Dz 9). I wiecie, co się wtedy stało?
Ja mam na czas wojenny takiego patrona specjalnego, właściwie patrona tego, co będzie po czasie wojennym i po tym wszystkim, co jeszcze jest: świętego Ananiasza z Damaszku, do niego się modlą ludzie. Ojciec Zygmunt, jezuita, mówił, że już był w kościółku pod Damaszkiem, w miejscu nawrócenia Szawła i że tam jest ołtarzyk świętego Ananiasza. Ja prosiłem, żeby mi obrazek stamtąd przywiózł.
Kto to był ten Ananiasz? Jeden pobożny chrześcijanin w Damaszku. Pan Jezus mu się pokazał i mówi:
– Idź na ulicę Prostą, tam w domu Szymona jest Szaweł, on teraz się modli.
– Panie, przecież on tu przybył, aby nas wsadzać do więzień.
– Idź, bo Ja go już wybrałem sobie. Jeszcze on zobaczy, co będzie miał sam wycierpieć dla imienia Mojego (por. Dz 9, 16).
I Ananiasz poszedł, pokonawszy wszystkie opory wobec największego wroga i człowieka, którego najbardziej wszyscy w Damaszku chrześcijanie się bali. I przychodzi, i jakie jest pierwsze jego słowo? Szawle, bracie, Pan Jezus, którego spotkałeś w drodze przysłał mnie do ciebie, abyś przejrzał (Dz 9, 17). I Ananiasz mu udzielił chrztu, i Ananiasz dokonał przebaczenia grzechów w imieniu Chrystusa.
Powiedzieć „bracie” do prześladowcy. Ja to powiedziałem takiemu panu w MSW, że ja muszę wychowywać, że my w oazach musimy wychowywać ludzi, którzy kiedyś będą mogli tak jak Ananiasz do was przyjść, jak się Pan Jezus do was dobije (nie naiwnie, zanim się Pan Jezus do was dobije, tylko – jak już się Pan Jezus do was dobije). Kto pierwszy w imieniu Chrystusa przyjdzie do człowieka, który czynił zło, kto pierwszy przyjdzie do ZOMO-wca, który dał wszystkie swoje siły na służbę zła. Kto pierwszy przyjdzie do człowieka, który połamał porozumienia. Kto pierwszy przyjdzie w imieniu Jezusa i kiedy będzie można do takiego człowieka powiedzieć: bracie? Nie mówić o nim z nienawiścią już teraz. Ale kiedy będzie można powiedzieć do niego: „bracie”? Wtedy, kiedy Pan Jezus go nawróci. Tak jak Onezym przestał nienawidzieć swojego pana za to, że go wsadził do więzienia, tak jak Filemon przestał nienawidzieć Onezyma za to, że narobił mu tyle zła w jego gospodarstwie – tak nazwać siebie braćmi.
Na takie czasy nie tylko czekamy. My po prostu wierzymy, że to nadejdzie. I że każdy z nas – jeżeli naprawdę będzie słuchał Pana Jezusa – to będzie się umiał wyrzec wielu rzeczy, a zwłaszcza różnych niechęci, napięć, nienawiści, niedobrych myśli – dla Pana Jezusa, żeby móc w Jego imieniu do ludzi mówić: „bracie”. Tego człowiek po ludzku nie pojmuje, ale to jest właśnie ta mądrość i dar Ducha Świętego, który przychodzi: że to nie tylko zrozumiemy, ale że chcemy też tak postąpić. Amen.
Fragment homilii wygłoszonej w Zakopanem 4 września 1983 r. do czytań Mdr 9, 13-18b; Flm 9b-10; Łk 14, 25-33; całość opublikowana w książce „W dniach odpoczynku” z serii „Pana mojego spotykam”. Tytuł pochodzi od redakcji.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.