Komercyjny nie znaczy zły

Więź 1/2013 Więź 1/2013

Sam najbardziej lubię oglądać amerykańskie seriale, bo to dobre kino gatunkowe. Kina autorskiego nie oglądam. I nie uważam, bym sam robił filmy w pełni autorskie. Myślę, że dzisiaj każda sztuka powinna być popkulturowa. Bo właśnie taka jest kultura, w której żyjemy i pracujemy. W swojej twórczości chcę mówić takim językiem, jakim rozmawiają ludzie – bo jeśli twórca chce rozmawiać z ludźmi, musi się to odbywać w ich języku.

 

Kołodziejczyk: I na taki spektakl przyjdą ludzie, którzy na co dzień oglądają widowiskowe kino 3D czy teledyski na Youtube?

Wyrypajew: A dlaczego nie? Oni też chcą zobaczyć kostiumy. Przecież teraz najbardziej popularnymi projektami są musicale. Sam bardzo bym chciał pojechać na Broadway i tam zobaczyć prawdziwy  musical. Jednak ani ja, ani Teatr Studio, ani żaden teatr w Polsce w ogóle nie jesteśmy w stanie stworzyć takiego produktu. Ale na tyle, na ile możemy, próbujemy. W Ożenku będą wspaniałe kostiumy i na żywo będzie śpiewał chór.

Kiedy realizuję jakiś projekt, podchodzę do niego jak do produktu. Widz jest klientem – takie jest moje założenie. Dlatego pracując nad wykonaniem produktu, od razu wyobrażam sobie, kim w tym projekcie jest mój widz. I ważne jest również to, czy realizuję spektakl w Teatrze Narodowym, czy w Teatrze Studio. Język, który wybieram dla swojej opowieści, zależy od tego, do kogo adresuję swój spektakl czy film. Temat, który chcę  poruszyć, może być ten sam, ale język za każdym razem musi być różny.

Dobra awangarda też może odnieść komercyjny sukces. Wydaje mi się, że nie chodzi o pieniądze, ale o to, czy dany produkt kultury jest komuś potrzebny. Jeśli ludzie nie chcą go oglądać, słuchać czy kupować, trzeba się zastanowić, dlaczego?

Kołodziejczyk: Bo ma za słabą promocję, bo trudno się z nim przebić w natłoku informacji i ofert.

Wyrypajew: Słaba promocja? Nie do końca w to wierzę. Kiedy ponad dziesięć lat temu zaczynaliśmy w Moskwie tworzyć Teatr.doc i Teatr Praktika (teatry eksperymentalne – przyp. red.), to na pierwszy spektakl Tlenu przyszły trzy osoby, na drugi pięć, a na trzeci dziesięć, potem dwadzieścia. Nie było żadnej reklamy, ponieważ nie mieliśmy na nią pieniędzy. Po roku przed kasą ustawiała się długa kolejka. Najwięcej zależy od samego projektu. Wydaje mi się, że najskuteczniejszy jest tzw. marketing szeptany i informacje przekazywane sobie nawzajem przez widzów. Każdy producent wie, że w kinie reklama pracuje na pierwszy weekend, a potem wszystko zależy od tego, co będą pisać na portalach społecznościowych widzowie. Teraz mamy Facebooka – i to właśnie tam dowiadujemy się o najciekawszych wydarzeniach. Wystarczy kilka wpisów, a już wszyscy wiedzą, że warto zobaczyć dany film czy spektakl. Poza tym można wcześniej przewidzieć, jaki będzie odbiór projektu i można być na to przygotowanym. Na Ufo.Kontaktcie mamy cały czas full na widowni, ale jeśli okazałoby się, że ten spektakl nie jest nikomu potrzebny, byłaby to wina wyłącznie spektaklu, a nie dyrekcji i działu promocji. To oznaczałoby, że temat podjęty w Ufo.Kontaktcie  nikogo nie dotyka.

Kołodziejczyk: Mówi Pan, że o powodzeniu projektu, w tym przypadku filmu lub spektaklu, decyduje temat, który dotyka widzów. Pan za taki temat uznał miłość. Dziś przeważająca większość piosenek, seriali czy filmów opowiada  właśnie o niej, ale Pan mówi o sprawach związanych z miłością dojrzałą, np. o odpowiedzialności. To nie jest miłość z popularnej piosenki.

Wyrypajew: Mnie się wydaje, że w  całym wszechświecie jest tylko jedna miłość. Jej główną zasadą jest to, że ona daje i tworzy. To jest, oczywiście, ideał. O tej absolutnej miłości wszyscy marzymy i chcemy jej doświadczyć. Czasami nam się to udaje. O poszukiwaniu takiej absolutnej miłości, tak mi się zdaje, teatr może i potrafi mówić.

Kołodziejczyk: W Pańskim teatrze aktor jest przede wszystkim wykonawcą tekstu. I nie utożsamia się z w pełni z postacią. To nie jest oczywiste dla współczesnego widza, który na co dzień ogląda seriale. Pan proponuje w teatrze starą tradycję opowieści. Jakby mówił Pan do widza: „Przyjdź i posłuchaj.”

Wyrypajew: Proponuję też przeżycie emocjonalne. Dla mnie sztuka jest przede wszystkim emocjonalna, a nie konceptualna. Ważne, żeby tam były silne odczucia i uczucia.

Kołodziejczyk: No tak, ale jako widz mam wrażenie, że w Pańskim kinie i teatrze najważniejsze jest to, co dzieje się w widzu, a nie w bohaterach.

Wyrypajew: Bo moje filmy i spektakle mają taką konstrukcję, takie założenie. Dziś  najważniejsze jest nawiązanie z widzem kontaktu, o to chodzi we współczesnej sztuce.

Kołodziejczyk: Pytanie, na ile uczestnik świata szybko zmieniającego się obrazu i wirtualnej rzeczywistości jest w stanie ten kontakt nawiązać?

Wyrypajew: Teledysk, Facebook to tylko sposoby komunikacji, które wciąż się zmieniają. Ważne jest, kto z kim się komunikuje, treści pozostają niezmienne. Sztuka jest jak aparat telefoniczny, zmienia się. Ważne jest, co w tej rozmowie telefonicznej mówimy, co słyszymy i z kim rozmawiamy.

Kołodziejczyk: Ja w twórczości Iwana Wyrypajewa  słyszę bardzo dużo wątków związanych z duchowością.

Wyrypajew: Piszę i wystawiam spektakle o tym, co dzieje się w moim życiu. Oczywiście, nie jest to dosłowny opis detali z prywatnego życia, raczej opis istotnych dla mnie doświadczeń i pytań. Z tych pytań powstają spektakle. To normalne, każdy artysta działa w ten sposób.

Kołodziejczyk: Nie wstydzi się też Pan też mówić – co wcale nie jest oczywiste – że istnieje Bóg.

Wyrypajew: A czego się tu wstydzić? Trzeba tylko znaleźć sposób, żeby to powiedzieć. Byłoby dziwne, gdyby na scenę wychodzili ludzie i zaczynali mówić wprost o takich poważnych sprawach jak Bóg. Oczywiście, tak też można, ale ten sposób jest bardzo trudny. Jest łatwiej, kiedy posłużymy się metaforą  – taką metaforą dla mnie jest np. UFO.

To „jak” jest oczywiście ważne. Ale w mojej twórczości nie estetyka, lecz sposób komunikacji jest najważniejszy i współczesny. Młody człowiek może przyjść na konwencjonalny spektakl, gdzie jest klasyczny tekst, kostiumy i znakomicie się z tym spektaklem skomunikować, świetnie go odebrać. Tu nie chodzi o estetykę, ale o sposób grania. Taki, że nawet to, co powstało dwa czy trzy wieki temu dotyka widzów. Sztuka musi mówić takim językiem, w jakim żyje. Sztuka zawsze jest współczesna. Nie może być niewspółczesna, bo przecież żyjemy i mieszkamy tu i teraz, i musimy mówić w języku, jakim porozumiewają się żyjący tu i teraz ludzie.

Rozmawiała Dorota Kołodziejczyk

Iwan Wyrypajew – ur. 1974 r. Rosyjski aktor, reżyser i dramatopisarz. Absolwent wydziału aktorskiego Akademii Teatralnej w Irkucku. Studiował także reżyserię w Wyższej Szkole Teatralnej im. Szczukina w Moskwie. W 1998 roku założył w Irkucku teatr studyjny Przestrzeń Gry, który został zlikwidowany z powodu trudności finansowych i nieprzychylności władz. Od 2001 r. współpracuje z moskiewskim Teatr.doc. Wydał m.in.: Miasto gdzie ja, Walentynki, Księgę Rodzaju № 2, Lipiec. Międzynarodowy rozgłos przyniósł mu dramat Sny. Na koncie ma nagrody na międzynarodowych festiwalach filmowych i teatralnych oraz ponad trzydzieści inscenizacji w dwudziestu krajach świata. Reżyseruje również w Polsce. Autor dwóch filmów fabularnych: Tlenu i debiutanckiej Euforii, za którą został nagrodzony na festiwalu w Wenecji i Warszawie. W styczniu br. otrzymał Paszport „Polityki”.

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

TAGI| WYRYPAJEW

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...