Pan Bóg się nie pcha na chama

W drodze 4/2013 W drodze 4/2013

Ja sobie czasem myślę tak: mogłeś, kurczę, poczekać, ty Piłacie, co by ci Jezus na to powiedział. Cóż to jest prawda? Kto zna prawdę? Tylko ta osoba i Bóg, który daje światło.

 

Siostry działalność daje możliwość oglądania bardzo wielu historii ludzkich przemian. Która z nich była najbardziej poruszająca?

Pytają mnie często, co było najgorsze, co było najfajniejsze, a ja czuję się wtedy trochę zdegustowana, bo to tak, jakbym musiała robić ranking cierpienia. Za każdą taką historią kryje się piękna, fantastyczna walka. Nieraz przychodzi ktoś i mówi: Proszę siostry, jestem od pięciu lat w depresji, ale wiem, że to nie hardcore, bo na pewno inni mają gorzej w życiu. A przecież cierpienie to cierpienie, i cześć! Nie wolno robić castingu cierpienia, bo każde jest ważne i do każdego trzeba podejść z uwagą i delikatnością. Przychodzi do mnie w naszym ośrodku dzieciak – strasznie smutny, bo urwało mu się kółko w samochodzie i ma chore autko. Jak to porównać z jakąś depresją? Ale w tym momencie to jest cierpienie tego dziecka.

Jakimś rodzajem cierpienia jest także strata, która chyba nierozerwalnie wiąże się z układaniem życia na nowo, bo przecież trzeba porzucić pewne miejsca, ludzi czy nawyki.

Każda zmiana sprawia, że coś się zyskuje, ale i coś się traci. Dlatego nie lubimy zmian, bo boimy się, co będzie dalej. Wrócę do historii tej młodej kobiety, która żyła sześć lat na gigancie. Skończyła z tamtym towarzystwem, zaczęła układać swoje sprawy. Tylko że wtedy, kiedy człowiek podejmuje jakąś pracę i wreszcie ma swój adres, dopada go przeszłość, choćby w formie wyroków. To jest cena, którą trzeba zapłacić. Ale mimo wszystko ta dziewczyna sobie poradziła.

To musi być strasznie trudne. Rozpoczęcie nowego rozdziału swojej historii kojarzy mi się z biblijnym opisem przejścia przez Morze Czerwone. Odwrotu właściwie nie ma, ale przed nami zamiast prostej ścieżki, woda.

Trzeba zagrać va banque. Woda się rozstąpiła dopiero wtedy, kiedy Izraelici zrobili krok do przodu.

Co motywuje do tego kroku? Wiara w Boga, wiara w siebie?

Wszystko. Ja sama nie wiem, dlaczego odważyłam się coś zrobić. Może to dzięki modlitwie kogoś z moich bliskich, modlitwie Kościoła? Tego się dowiem dopiero po tamtej stronie. Jeśli wezwiesz Jezusa, to dasz radę.

Mówiąc o przemianie, nie sposób nie zahaczyć o tzw. stawanie w prawdzie.

Przekornie mam ochotę powiedzieć tak jak Piłat: „A cóż to jest prawda?” (J 18,38). Zapytał i wyszedł.

Tylko niech siostra nie wychodzi (śmiech).

Ja sobie czasem myślę tak: mogłeś, kurczę, poczekać, ty Piłacie, co by ci Jezus na to powiedział. Cóż to jest prawda? Kto zna prawdę? Tylko ta osoba i Bóg, który daje światło. My lubimy prężyć muskuły przed lustrem, żeby poprawić sobie samopoczucie. Ale też wiadomo, że gdyby Bóg objawił nam całą prawdę o nas, to byśmy tego zwyczajnie nie wytrzymali.

Czym więc jest stawanie w prawdzie?

Na pewno nie chodzi w nim o ocenianie siebie, ale o stwierdzenie: jest ze mną tak i tak. To bardzo oczyszczające doświadczenie.

Które pewnie pomaga nam na nowo odpowiedzieć sobie na pytanie, kim jestem?

Jak najbardziej! To są podstawowe pytania osoby: Kim jestem? Jaka jest moja tożsamość? Co lubię? Jakie są moje talenty? Czy mogę zrobić coś, co zapali w kimś nadzieję?

A jeśli człowiek definiuje siebie w taki sposób: jestem byłą prostytutką, jestem byłym katem moich dzieci?

Nie spotkałam nikogo, kto by siebie tak określał. Tytuł książki, którą napisałyśmy z Katarzyną Wiśniewską Kobieta nie jest grzechem można trochę zmienić i powiedzieć: człowiek nie jest grzechem. Ja to ludziom tłumaczę tak: kiedy idziesz ulicą i wdepniesz w to, co zrobił pies, to czy jesteś kimś, kto wdepnął w coś, czy jesteś tym, w co wdepnąłeś? Kim my jesteśmy? Umiłowanymi dziećmi Boga, mamy od Niego w prezencie godność, której nic nam nie może odebrać. Pewnie, że czasem odczuwamy to inaczej, bo dotykamy grzechu, brudzimy się. Dlatego musimy się oczyścić. Kiedy Bóg nam mówi, że choćby nasze grzechy były jak szkarłat, to i tak jak śnieg wybieleją (por. Iz 1,16–20), nie wciska nam kitu.

Czasem dzieciaki mówią: dlaczego ja nie mogę mieć normalnej rodziny, dlaczego u mnie chleją, dlaczego ja muszę po tych bidulach chodzić?

I co im siostra odpowiada?

Jedno jest pewne: krowie spod ogona nie wypadłeś. Skoro się tutaj znalazłeś, to masz jakieś zadanie do wypełnienia. Niektórzy się rodzą jako dzieci szejka, a ty masz parcelę. Ale ty, chłopie, na tej parceli możesz sobie wystawić taką chałupę, jaką chcesz. Popatrz, jakie są rozwiązania, co ci się podoba, idź sobie do Ikei pooglądać różne rzeczy. Wiesz, jakie remonty są drogie? No wiem. No to lepiej sobie zbuduj chałupę tak, żeby nie trzeba było remontować.

Ważne jest planowanie, ważne są marzenia. I jeszcze świadomość tego, że naprawdę każdy z nas to indywidualność. To tak jak z liśćmi – nie ma dwóch jednakowych. Usłyszałam to, gdy miałam kilkanaście lat, i przez dwa miesiące sprawdzałam, czy to prawda.

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...