Szatan istnieje. Nie igrajcie z nim, ale też nie musicie się go bać, bo ja go pokonałem – mówi Jezus.
Temat zagrożeń duchowych jest zawsze aktualny. Naturalnie pojawia się w okolicy Zaduszek i Halloweenu, krytykowanego przez większość katolickich księży, ale dobrą okazją, żeby go odgrzać są także rozpoczynające się wakacje, w czasie których sekty werbują najwięcej nowych członków. Jednak zanim na kolejnych stronach przeczytacie więcej na ten temat, postarajmy się przyjąć właściwą perspektywę.
Odchył w lewo
Są dorośli, którzy nie wyrośli jeszcze z przedszkolnych obrazków diabła. Według nich szatan jest miłym stworkiem z rogami i widełkami, który merda ogonem i wesoło bryka po piekle, fenomenalnie się przy tym bawiąc. Bagatelizują jego działanie, nie traktują go poważnie. Informacji o opętaniach i egzorcyzmach nie biorą na serio i wkładają je między bajki. Nie mają wiedzy i świadomości. Chętnie eksperymentują z wizytami u wróżek. Leczą się u bioenergoterapeutów. Na imprezie po kieliszku wywołują duchy i wypowiadają zaklęcia. I tak stopniowo otwierają swoje serce, żeby w końcu aktem woli przyzywać piekielnych mocy. A to już równia pochyła.
Odchył w prawo
Na przeciwnym biegunie stoją osoby, które demonizują dosłownie wszystko. We wszystkim doszukują się szatańskich intryg i ten trend jest dzisiaj bardzo popularny. Lista zagrożeń duchowych rozrasta się w zastraszającym tempie i wpisuje się na nią wszystko, co się da. „Wyznawcy” tego trendu niedługo stworzą nowy indeks ksiąg zakazanych. Poza tym nie słuchają muzyki (bo techno to muzyka diabła), nie noszą żadnych wisiorków (bo nie daj Boże może to być jakiś symbol masoński), a w internecie wyczytują bzdury o tym, jak nad znaną wodą mineralną odprawiane są egzorcyzmy. Oni też nie mają wiedzy i świadomości.
Złoty środek
Jedni i drudzy powątpiewają w Bożą potęgę. Mają niewłaściwy obraz szatana, bo najpierw mają błędne pojęcie o Bogu. Nie znają Go albo w Niego nie wierzą i dlatego także diabła uznają za wytwór chorej wyobraźni lub odwrotnie – panicznie się go boją.
A przecież sam Pan Jezus powiedział, że najpierw mamy szukać Królestwa Bożego. Chrystus nie kwestionuje istnienia szatana – przecież o ojcu kłamstwa czytamy już w Księdze Rodzaju, a potem chociażby w Ewangelii, gdzie przedstawione jest kuszenie Pana Jezusa na pustyni. Tylko czy Boży Syn przyszedł na ziemię, by straszyć nas upadłym aniołem? Nie. Pan Jezus zwraca nasze oczy w dobrym kierunku i przypomina: szatan istnieje, nie igrajcie z nim, ale też nie musicie się go bać, bo moje zmartwychwstanie na krzyżu ostatecznie go pokonało.
Medalik i amulet na szyi
Wiele wątpliwości pojawia się wtedy, gdy chcemy odpowiedzieć na pytanie, w jaki sposób szatan uzyskuje „dostęp” do naszej duszy. Ważna jest tutaj intencja i świadome wyrażenie zgody na ingerencję diabła w nasze życie. Wbrew pozorom nie trzeba odprawiać żadnych rytuałów, by się tak stało. Wystarczy w chwili słabości się „otworzyć”.
Znane są świadectwa osób, które były zniewolone albo opętane, a ich problemy zaczęły się np. u wróżki albo podczas hipnozy. Osoby te opowiadają, że wróżbici najpierw pytali ich o pozwolenie – czy zgadzają się na to, aby przepowiedzieli im przyszłość, czy zgadzają się na to, by wprowadzili ich w stan hipnozy itd. Słowo „tak” ma tutaj dosłownie magiczną moc, bo daje szatanowi (który akurat w tej sytuacji posługuje się wróżką albo hipnotyzerem) dostęp do naszej duszy.
Jeśli z ciekawości weźmiemy do ręki różdżki od feng shui albo karty tarota, żeby zobaczyć, jak te przedmioty wyglądają, one same z siebie nie rzucą na nas klątwy, nie zaczarują nas ani nie zniewolą. Ale mimo to katolik nie powinien nosić ani pierścienia Atlantów, ani wisiorka ying–yang, ani krzyża Nerona, czyli tzw. pacyfy, gdyż te znaki nie mają zakorzenienia w żadnych Bożych wartościach.
Po pierwsze jest to niejednoznaczny komunikat dla osób, które spotykamy – z czym ten człowiek się utożsamia? Wydawał się katolikiem, a tu nosi jakieś talizmany.
Po drugie możemy kogoś wprowadzić w błąd. Ktoś, kto nie ma wiedzy o przedmiocie, który nosimy, może sprawić sobie taki sam (bo mu się zwyczajnie spodoba) i w ten sposób ściągnąć na siebie działanie złego.
I po trzecie – wszyscy miewamy chwile słabości, kłopoty i problemy. Szatan, jak na zawodowego kusiciela przystało, mistrzowsko wykorzystuje takie okazje, aby sprowadzić nas na manowce. Po co narażać się na sytuację, w której choćby mimochodem, ale za to z wiarą i nadzieją zerkniemy na przymocowaną do łańcuszka pacyfę – symbol walki z chrześcijaństwem? Tak jak alkoholik nie może trzymać w domu wódki, a osoba uzależniona od pornografii – filmów i zdjęć, tak i w tej sferze nie powinniśmy wystawiać się na pokuszenie.
Jedyna nadzieja
Znakiem Zbawienia nie jest ani krzyż Nerona, ani ying-yang, ani nawet złoty cielec. Tylko krzyż Jezusa Chrystusa. To jego się chwytamy, kiedy toniemy. „Wiecie bowiem, że z waszego, odziedziczonego po przodkach, złego postępowania zostali wykupieni nie czymś przemijającym, srebrem lub złotem, ale drogocenną krwią Chrystusa, jako baranka niepokalanego i bez zmazy” (1 P, 18–19).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.