„Zrzekam się polskiego obywatelstwa. Ale Polakiem będę zawsze, do końca życia”. Zbigniew Rybczyński – laureat Oscara i artysta światowej sławy – postanowił wyjechać ze współczesnej Polski. Na znak protestu
Rybczyński, zniecierpliwiony ciszą wokół wykazanych przestępstw, poprosił ministra o zawiadomienie prokuratury, stałą kontrolę CeTA i zwolnienie pracowników związanych z przekrętami. Żadnej z próśb nie spełniono.
Z powodu pomówień (rzekoma kradzież komputera, alkohol itp.), a także zarzutu niemożności urzeczywistnienia jego pomysłów artysta poprosił też o powołanie międzynarodowej komisji filmowców i szerokie konsultacje stawiające tu rzetelną diagnozę. Propozycję odrzucono.
W prywatnej rozmowie reżysera z ministrem wydało się, że produkcji filmów w CeTA nie będzie, bo zagroziłoby to innym prywatnym podmiotom. Wizja, która u podstaw zachwyciła i miała sens, okazała się zbyt spektakularna i mająca moc ingerencji w zniewolony układami rynek. Wszystko stało się jasne.
4 października 2013 r., na otwartym spotkaniu w Salonie profesora Dudka, w poczuciu bezradności Zbigniew Rybczyński ujawnił całą sprawę opinii publicznej. Po tym zdarzeniu dostał od dyrekcji CeTA kwadrans na opuszczenie budynku. Nie zdążył się nawet spakować.
W maju tego roku, z powodu utraty prywatnego kapitału na walkę z aparatem państwowym, małżeństwo Rybczyńskich sprzedało mieszkanie i wystawiło na aukcję tworzoną latami, unikatową kolekcję dzieł sztuki. Były wśród nich m.in. renesansowe i barokowe grafiki, XVI-wieczne miedzioryty, pierwsze widoki naszych miast i bezcenne rysunki Cypriana Kamila Norwida. Do „przetargu” nie zgłosiło się ani jedno państwowe polskie muzeum – sytuacja bez precedensu. Dzieła Rybczyńskich trafiły w ręce prywatnych nabywców, za bezcen.
Chcąc dopiąć swego i dowieść niewinności, wspierany przez żonę i grono przyjaciół, Zbigniew Rybczyński walczy w polskich sądach na kolejnych absurdalnych rozprawach, poświęcając temu czas, pieniądze i ogromne emocje. Jak dotąd, jest bezradny. Dyrektor Banasiak stawia mu zarzuty, on je z łatwością odpiera, sądy mają co robić, a końca procesu nie widać.
Mówi się, że trudne chwile mają jedną zaletę – pokazują prawdziwych przyjaciół. Tym razem koszt był wysoki, bo problem ogromny, a przy Rybczyńskim lojalnie zostało niewielu; większa część środowiska kolegów filmowców obnażyła swój oportunizm – to go boli najbardziej.
Nie wszystko stracone
Nie mogąc pojąć mechanizmów rządzących obecną Polską, nie potrafiąc pogodzić się z nieuczciwością wysokiego szczebla, Zbigniew Rybczyński postanowił na znak protestu zrzec się polskiego obywatelstwa i z żoną wrócić do USA. Gdy ta trudna decyzja dojrzała do pewności, dokonali rewizji dotychczasowych doświadczeń i doszli do nowych refleksji.
W czerwcu br., na zaproszenie ówczesnego przeora o. Łukasza Buzuna, przyjechali razem na Jasną Górę. Nie tylko po to, by dotknąć ponad 600-letniej twierdzy polskiej wiary, odwiedzić Matkę i nasycić oczy wotywnymi klejnotami, lecz także, by zostawić Jej coś swojego. Sanktuarium otrzymało od nich w darze XVI-wieczny miedzioryt, przedstawiający sekretarza Zygmunta I Starego – czołowego przywódcy europejskiej kontrreformacji kard. Stanisława Hozjusza. Z koneserskim zainteresowaniem, oprowadzani przez o. Stanisława Tomonia, zwiedzili cały klasztor. Najwięcej czasu i uwagi Zbigniew Rybczyński poświęcił bibliotece. Znalezione wzrokiem na sklepieniu refektarza zdanie: „Ex unione decor” (W jedności piękno) postanowił uczynić mottem każdego swego kolejnego filmu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.