„Ćwierkający” księża

eSPe 110-111/2014 eSPe 110-111/2014

„Najbardziej wpływowym przywódcą politycznym” obecnym na Twitterze jest papież Franciszek. Według studium „Twiplomacy” decyduje o tym nie tylko liczba użytkowników, ale także ich aktywność i zasięg

 

Wprawdzie papieski adres @pontifex z 14 milionami abonentów znajduje się na drugim miejscu za zdecydowanie prowadzącym prezydentem USA Barackiem Obamą (43 miliony), to wpisy ojca świętego są rozpowszechniane przez użytkowników Twittera znacznie częściej – profil hiszpański to 10 tysięcy retweetów a angielski – 6 tysięcy (Obamę przekazuje dalej 1400 użytkowników).

Przykład idzie z góry

Papież Franciszek, obecny ma Twitterze w dziewięciu językach, wypowiada się niemal codziennie na bieżące tematy. Zachęca do refleksji i modlitwy. Pierwszym tweetującym papieżem był Benedykt XVI. „Ćwierkają” też kardynałowie. M.in. kard. Gianfranco Ravasi, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Kultury, kard. Peter Turkson z Ghany i kard. Timothy Dolan z Nowego Jorku. Wśród polskich biskupów obecnych na Twitterze są m.in. abp Józef Michalik, bp Marek Solarczyk, bp Andrzej Czaja, bp Piotr Libera czy abp Józef Kupny.

Ten ostatni najpierw pisał tweety na kartce, a przepisywał je ks. Rafał Kowalski odpowiedzialny za komunikację w archidiecezji wrocławskiej. – Teraz arcybiskup coraz częściej tweetuje sam. Najpierw umawialiśmy się, że będzie to przynajmniej jeden wpis w tygodniu, ale pojawia się on niemal codziennie – mówił ks. Kowalski w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”.

Mając taki przykład „z góry” trudno, żeby na Twitterze zabrakło księży diecezjalnych czy zakonnych (chociaż to często oni przecierali wirtualne szlaki hierarchom). O. Piotr Różański, pijar z Łowicza długo zastanawiał się nad tym czy konto na Twitterze jest mu rzeczywiście potrzebne. Stwierdził, że nie. Jednak myśl o liczbie odbiorców i o możliwości dotarcia do szerokiego grona osób sprawiła, że zdecydował się założyć konto. Nie tweetuje codziennie, ale stara się wykorzystywać mikroblog do przekazywania Dobrej Nowiny o zbawieniu. – Jeżeli Internet jest przestrzenią, w której porusza się młody człowiek poszukujący Prawdy, to w tej przestrzeni muszą być obecni duchowni, którzy tę Prawdę będą głosić. „Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii”. Taka jest chyba potrzeba czasu, żeby głosić Ewangelię na współczesnych dachach tego świata. Zadziwiające jest to, że ludzie z chęcią czytają, słuchają i podają dalej to, co piszemy. Dzięki temu, głoszenie to jest na dużą skalę – mówi o. Różański.

Wg ks. Grzegorza Zembronia MS, filozofia Twittera jest zupełnie inna niż pozostałych mediów społecznościowych. TT jest przede wszystkim szybszy: jeden tweet to 140 znaków, co nie pozwala na niepotrzebne rozpisywanie się i wodolejstwo. Dyrektor Centrum Informacyjnego Misjonarzy Saletynów ma na Twitterze konto osobiste @GrzegorzZembron, prowadzi też @saletyni – oficjalne konto swojej prowincji zakonnej, a do spółki z dwoma innymi saletynami prowadzi @MSNiedziela. Osobiste konto pozwala mu śledzić, co dzieje się w świecie. – Tu więcej obserwuję, niż komentuję. @saletyni wykorzystuję do komunikacji z followersami, których interesuje, co robią saletyni w Polsce i poza jej granicami. Tutaj głównie linkuje wiadomości, które wcześniej umieszcza na stronie www.saletyni.pl. Na trzecim, razem z @bseruga i @damiankramarz, umieszcza refleksje na temat niedzielnych czytań mszalnych.

Tylko 140 znaków

Twitter według mnie nie jest takim pożeraczem czasu, jak Facebook. Tu dominuje konkret. Nigdy nie żałowałem, że założyłem swoje konto na TT, albo że prowadzę inne – przyznaje ks. Zembroń. Czy jest to dobry sposób na ewangelizację? – Z jednej strony nie przypisywałbym aż tak poważnej roli mediom społecznościowym. Ewangelizacja domaga się osobistego kontaktu ewangelizatora i ewangelizowanego. Z drugiej strony media społecznościowe są światem, w którym żyje wielu ludzi. Więc wg mnie social media są raczej okazją do preewangelizacji, ocieplania wizerunku Kościoła, sposobem na informowanie o jego życiu i działalności. Wielu ludzi nie słucha ogłoszeń parafialnych, ale korzysta z Facebooka czy Twittera – jest więc okazja do komunikacji z nimi. Natomiast nie ulega wątpliwości, że media społecznościowe są środowiskiem, które potrzebuje ewangelizacji. Im więcej dobrych treści, prowadzących do Ewangelii, do prawdy, dobra i piękna, tym lepiej dla ludzi, którzy są zanurzeni w mediach.

Jakiego rodzaju informacje można przekazać za pomocą 140 znaków? Czy to nie za mało? Czy to nie rodzi jakichś problemów, nieporozumień? – W 140 znakach można zawrzeć chyba wszystko. Od informacji najbardziej wzniosłych po najbardziej prymitywne, od błogosławieństw po przekleństwa, od najbardziej istotnych po najbardziej banalne... – zapewnia ks. Piotr Studnicki z archidiecezji krakowskiej. Doktorant na wydziale komunikacji społeczno-instytucjonalnej Papieskiego Uniwersytetu Świętego Krzyża w Rzymie dodaje, że 140 znaków to wystarczająco dużo, aby podzielić się okruchami codziennego życia. Ale też nie potrzeba więcej, aby ciekawie poinformować na przykład o wydarzeniach z wielkiej polityki lub je żywo skomentować. 140 znaków to dostatecznie dużo, aby opowiedzieć o Bogu, wierze, Kościele, człowieku... – Często nie potrzeba wielu słów, by powiedzieć wiele. Niemal wszystkie błogosławieństwa Jezusa, które stanowią „serce” Ewangelii, są krótsze od tweeta, a przecież są ogromnie treściwe. Pierwsze kazanie Jezusa jest bardzo zwięzłe. To zaledwie dwa zdania, niecałe 70 znaków, pół tweeta. „Bliskie jest Królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”. Tylko tyle i aż tyle – zapewnia ks. Studnicki.

Młody człowiek, jest nastawiony na odbiór krótkich konkretnych informacji. Dlatego Twitter cieszy się takim powodzeniem. Nauczyłem się „ćwierkać” krótko i na temat. I stwierdzam, że jest to wystarczające, żeby sprowokować do myślenia lub rozmowy – dodaje o. Różański zaznaczając, że tak krótki komunikat może czasami rodzić nieporozumienia, ale dzięki temu daje okazję do zgłębienia tematu i wyjaśnienia go.

Wspólnie możemy więcej

Już dobrze ponad setka polskich biskupów, księży, diakonów, ojców i braci zakonnych, kleryków jest obecnych na Twitterze. Stąd pomysł na połączenie sił. – Pomysł „duchowni online” zrodził się na TT i dzięki temu, że znaliśmy się z TT – mówi ks. Piotr Studnicki, który razem z księżmi Damianem Nogą i Łukaszem Przelazłym (wówczas jeszcze diakonem) i dwoma jezuitami – Pawłem Kowalskim i Pawłem Witkowskim stworzyli konto @duchowni (z czasem do ekipy dołączył franciszkanin o. Jan Maria Szewek, dominikanin o. Jacek Szymczuk i ks. Janusz Chyła). Inspiracją dla nich było powstanie twitterowego konta hiszpańskich duchownych @Curas.Online.

Zasady współpracy omówili na Skype. Wtedy też zrodził się pomysł pierwszych rekolekcji na TT, do przeprowadzenia których zaprosili duchownych obecnych na TT. Wysłali do nich maile. Kilkudziesięciu z nich odpowiedziało. I tak się zaczęło. – Dość wymowny jest fakt, że do tej pory osobiście spotkałem tylko jednego z założycieli @duchowni, z pozostałymi znam się tylko z sieci. Komunikujemy się przez TT, FB, Skype lub maila. Okazuje się, że również w ten sposób można skutecznie współpracować – przyznaje ks. Studnicki.

Na samym TT inicjatywy @duchowni zostały przyjęte pozytywnie. Dobrym znakiem jest wzrastająca liczba followersów. Dziś profil obserwuje ponad 2400 twitterowiczów. Coraz więcej duchownych uczestniczy w organizowanych przez @duchowni wydarzeniach. Przybywa też świeckich, którzy włączają się do współpracy. – „Dorobiliśmy się” też kilku hejterów. Kto zna „reguły gry” w sieci wie, że to w pewnym sensie „dobry znak”. Modlimy się za nich, jak zresztą za wszystkich naszych followersów, i robimy swoje – dodaje ks. Studnicki.

Prawdopodobnie pierwsze rekolekcje na TT odbyły się w marcu 2013 r., później maryjna majówka, a w grudniu adwentowy budzik. Tegoroczną inicjatywą @duchowni było Boże Ciało na TT. Uczestnicy akcji „ćwierkali” na temat poszczególnych elementów Mszy św. Żeby użytkownicy mogli w łatwy sposób śledzić całe wydarzenie wpisy były oznaczone hashtagiem #BożeCiało.

Wspólnie udaje nam się robić coś, czego nikt z nas nie jest w stanie zrobić sam. Mamy świadomość, że w sieci łatwo coś zacząć, a trudniej kontynuować. Dlatego mobilizujemy się nawzajem. Tak w życiu jak i w sieci warto grać zespołowo. Razem jesteśmy po prostu silniejsi, wytrwalsi, skuteczniejsi – mówi ks. Studnicki.

 

Artykuł pochodzi z eSPe 7-8/2014. Całe czasopismo można za darmo pobrać ze strony: www.e-espe.pl.

 

 

«« | « | 1 | » | »»

TAGI| TWITTER

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...