Ludzie w różny sposób się poznają. No właśnie, ludzie. A jak poznaje się świętych? Ta historia będzie o przypadkowej znajomości. Choć my przecież nie wierzymy w przypadki. Tak więc zacznę jeszcze raz. To będzie opowieść o planie Bożym, który zaczął się bardzo prosto, wręcz banalnie. Kilka lat temu nie sądziłam, jak istotną osobą stanie się dla mnie święty Andrzej Bobola.
– Był późny wieczór. Po ukończeniu wszystkich obowiązków, przygotowywałem się do spoczynku. Nagle obok stołu w moim pokoju zobaczyłem postać mężczyzny w kapturze. Nie ukrywam, że jak normalny człowiek przestraszyłem się i rzuciłem się na tę postać. Nikogo jednak nie pochwyciłem. Postać zniknęła – opowiada ksiądz Józef. – Po tym wydarzeniu zapragnąłem wyjaśnić tę sytuację. Poprosiłem przełożonych, aby pozwoli mi pozostać w Strachocinie i tak się stało. Później, nie do końca regularnie, słyszałem w nocy pukanie do drzwi, czułem obecność kogoś w pokoju. Po dłuższym czasie, gdy po raz kolejny usłyszałem stukanie, zebrałem się na odwagę i zapytałem: Kim jesteś i czego chcesz? Odpowiedź była dla mnie zaskakująca: „Jestem Andrzej Bobola i chcę być czczony w Strachocinie”. Jestem jednym z trzech ludzi, do których przyszedł. Tego nie da się opowiedzieć, co się dzieje w życiu człowieka, któremu objawia się święty – mówi ks. Niżnik.
Kiedy ksiądz Józef przedstawił całą sprawę biskupowi Tokarczukowi, ten nakazał, aby sprawa została opisana i przedstawiona jezuitom w Warszawie. Od tego momentu na plebanii zapanował spokój. Już nikt się nie pojawiał, nic nie „straszyło”. Zaczęła się nowa karta w historii strachocińskiej parafii. Kult świętego Andrzeja zaczął się rozwijać.
Święty od trudnych spraw
– Kiedyś przed wielu laty – wspomina ksiądz Józef – gdy rozpoczynał się kult świętego, do Strachociny przyjechał pewien człowiek. Nie znałem go wcześniej. Powiedział mi, że ma mi do przekazania dwie sprawy od Boboli. Pierwsza była taka, że mamy mówić pielgrzymom, aby modlić się przez wstawiennictwo świętego, a nie do niego. Druga była bardziej skomplikowana. To był czas, gdy byłem w ścisłej grupie osób wspierających proces uznania świętego za patrona Polski. Wiadomość była taka, że nie wystarczy tylko działać, ale trzeba się przede wszystkim modlić. Był jeszcze list od pewnej pani profesor, która także przekazała prośbę św. Andrzeja. Tym razem zwrócił uwagę na to, aby modlić się za Polskę poprzez różaniec, który w Strachocinie ma być odmawiany w szczególny sposób – opowiada kapłan.
Księdza Józefa łączy niezwykła nić z Andrzejem Bobolą. Poświęcił już dużą część swojego życia kapłańskiego na szczerzenie kultu tego niezwykłego męczennika. Strachocińskie sanktuarium pięknieje. Wiele trudu włożył ksiądz Niżnik, aby na niedalekim wzgórzu Bobolówce (być może rzeczywiście posiadłościach rodziny Bobolów) stworzyć miejsce poświęcone św. Andrzejowi. Przechadzamy się pośród niezwykłych kapliczek, dróżek różańcowych, tajemnic bolesnych. W każdej z nich zamieszczone są obrazy przedstawiające mękę Jezusa i umęczenie Andrzeja. Trudno nie zauważyć wielu podobieństw. Jest niezwykle piękna droga krzyżowa, która pozwala w niesamowitej scenerii przepięknej przyrody oddać się kontemplacji modlitewnej.
– Ja patrzę na św. Andrzeja Bobolę jak na kogoś wyjątkowego w planie zbawienia – podkreśla proboszcz sanktuarium. – On odkrywa, że świętość wyrasta z wiary i to ona sprawia, że żyjemy tak, jak wierzymy. Wielu ludzi odczuwa skuteczność jego orędownictwa. Wydaje mi się, że w świętym Andrzeju drzemie ogromny potencjał niewykorzystany w Kościele i Polsce. On w planie Bożym ma wyznaczone niesamowite miejsce. Matka Boża, objawiając się w Fatimie, mówiła, że chce być jeszcze bardziej znana i czczona. Warto zauważyć, że Andrzej stoi po tej samej stronie w oczach Boga. To nie jest świętość, którą ludzie odkryli i zobaczyli. To jest świętość objawiona przed Bogiem. W Andrzeju nie można dopatrywać się pychy, to jest właśnie ta wielkość, że Bóg pozwala na jego objawienia, na jego działanie. Kult tego męczennika nigdy nie zagrozi Bogu – podkreśla ks. Józef Niżnik.
W strachocińskim sanktuarium jest wiele dowodów na łaski wyproszone przez orędownictwo Boboli. Skrupulatnie prowadzone księgi pełne są podziękowań za uzdrowienia, za znalezienie pracy, także wiele za nawrócenia. Każdego 16 dnia miesiąca odbywają się nabożeństwa ku czci świętego Andrzeja Boboli. Przychodzą na nie nieraz pielgrzymi z dosyć odległych miejsc. Nie zawsze jest im po drodze, czasami to wręcz wyprawa. Wielu jednak podkreśla, że siła i moc wstawiennictwa Andrzeja dodaje im siły, a przede wszystkim przysparza wiary i przyprowadza do Boga.
Wdzięczny święty
Od mojego pierwszego spotkania z Bobolą minęło kilka ładnych lat. Przez ten czas wiele się zmieniło, wiele się wydarzyło. Na swojej drodze dziwnym trafem spotykałam i spotykam ludzi, którzy mówią o św. Andrzeju. Wszystkich łączy jedna myśl. Poznanie tego niezwykłego męczennika na zawsze w jakiś sposób odmieniło ich życie. Przy jednej z wielu rozmów ksiądz Niżnik powiedział mi, że Bobola potrafi każdemu, kto rozszerza jego kult, odwdzięczyć się wstawiennictwem u Boga. I to fakt dla mnie oczywisty. Pozwól, czytelniku, na tę kolejną odsłonę mojej duszy. Opiekę świętego czuję w każdym dniu życia. Dzięki niemu mogę też być świadkiem, jak zmienia się życie innych. Dla jednych znany, dla innych zupełnie nieodkryty. Prosty zakonnik, który decydując się na swoją drogę życia nie myślał, że doprowadzi go ona do świętości. Trochę niepokorny, ale bardzo cierpliwy. Czekający obok człowieka, aby pokazać mu Boga. Godzący ludzi. Ot, taki mój Andrzej Bobola.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.