Patron Polski w trudnych czasach

Niedziela 20/2012 Niedziela 20/2012

Ten bohaterski obrońca wiary i Kościoła katolickiego w okresie ciężko doświadczonej Rzeczypospolitej, ale jeszcze potem dwukrotnie, cudownie upomniał się o swoją religijną cześć. Gdy więc po kilkuwiekowej wędrówce przez Rzym i Warszawę odnalazł miejsce, skąd wyszedł i według życzenia jest czczony, można jeszcze bardziej liczyć na jego troskę o losy Narodu i Kościoła w Polsce.

 

Obecnie w Kościele w Polsce można zauważyć spadek zainteresowania postacią św. Andrzeja Boboli. Co prawda w roku 2002 został on ogłoszony drugorzędnym patronem Polski, jednak nie wpłynęło to na większe zainteresowanie jego kultem. Wprowadzono tylko jego postać do herbu miasta Czechowice-Dziedzice na pamiątkę zatrzymania się jego relikwii na pierwszej stacji kolejowej na ziemi polskiej w trakcie tryumfalnego powrotu z Rzymu do Polski po kanonizacji w 1938 r. Niestety, dwie okupacje nie zostawiły jego świętych szczątków w spokoju, ostatecznie znalazły one miejsce czci w kościele Ojców Jezuitów w Warszawie przy ul. Rakowieckiej. Ale tu nie skończyła się dziwna sprawa jego interwencji dotyczącej najpierw pochówku, a ostatnio miejsca jego urodzenia i upragnionego przez niego kultu w parafii Strachociny.

Bogaty życiorys zwieńczony męczeństwem

Są dwie ważne daty z życia Andrzeja Boboli, pochodzącego ze szlacheckiego rodu Bobolów małopolskich, a mianowicie data urodzin – 30 listopada 1591 r. i męczeńska śmierć poniesiona 16 maja 1657 r. w Janowie Poleskim. Kształcony od młodych lat w sławnym Kolegium Jezuitów w Braniewie, ostatecznie wstępuje do Jezuitów i po odbyciu nowicjatu składa śluby zakonne, a następnie podejmuje studia filozoficzne i teologiczne. Rzetelna formacja otworzyła mu drogę do szerokiej i gorliwej działalności kaznodziejskiej, opartej zarówno na gruntownym wykształceniu teologicznym, jak i niewątpliwym talencie kaznodziejskim. Co prawda jego działalność kaznodziejska przerywana była funkcjami administracyjno-zakonnymi, to jednak ustawicznie wracał do niej. Kaznodziejstwo Andrzeja Boboli nabierało coraz to bardziej charakteru polemicznego, wpisując się w klimat Rzeczypospolitej potężnej, ale rozdzieranej ciężkimi doświadczeniami.

Z Zachodu dotknął Polskę cios w postaci najazdu szwedzkiego, wschodnie zaś rubieże płonęły buntem kozackim pod wodzą Chmielnickiego, stającego w obronie prawosławia, które znajdowało się wówczas w ostrym konflikcie z Kościołem katolickim ze względu na Kościół greckokatolicki i zawartą unię brzeską (1596). Andrzej Bobola znalazł się w samym oku cyklonu konfliktu, jakim były objęte wschodnie rubieże Rzeczypospolitej. A ponieważ jego kazania były bardzo gorliwe, towarzyszyła mu zaciekła wrogość prawosławnych, których reprezentowali Kozacy. Pochwycony w okolicach Pińska, gdzie nazywany był apostołem, został zawleczony do Janowa Poleskiego i tam brutalnie zamordowany. Pochowano go w jezuickim Kolegium w Pińsku, gdzie w krypcie kościoła jego szczątki spoczywały do roku 1702, kiedy to za jego interwencją – ukazanie się rektorowi – odnaleziono trumnę, a w niej jego zmumifikowane zwłoki.

W epoce komunizmu jego zwłoki, przechowywane i czczone w Połocku, zostały jako fizjologiczny fenomen zabrane do dyspozycji Muzeum Medycznego w Moskwie. Następnie w 1923 r. zwłoki ks. Boboli przekazano Stolicy Apostolskiej, skąd w czerwcu 1938 r. zostały sprowadzone do Polski, już po jego kanonizacji. Tryumfalna droga do Ojczyzny zakończyła się w kaplicy Kolegium Ojców Jezuitów w Warszawie.

Gdy już wydawało się, że dobiegła kresu długa i dziwna odyseja doczesnych szczątków wielkiego Męczennika, wybuchła II wojna światowa, a z nią Powstanie Warszawskie. Po powstaniu, w gruzach kaplicy odnaleziono trumnę z cudownie ocalałymi szczątkami Świętego. Ostatecznie znalazły one należne miejsce w wybudowanym kościele Ojców Jezuitów w Warszawie. W ten sposób, jak się zdaje, dobiegła końca ta zainaugurowana przez samego Świętego odyseja jego świętych szczątków.

Nowa inicjatywa Świętego

Dziejące się cuda przy grobie św. Andrzeja Boboli i związany z tym kult od lat nie wskazywały na jakieś nadzwyczajne i zadziwiające wydarzenia. Ten kult niespodziewanie po prawie trzech wiekach został zakłócony w połowie XX wieku. Stało się to w Strachocinie, małej wiosce w diecezji przemyskiej. W połowie XX wieku na plebanii w Strachocinie ukazywała się proboszczom tajemnicza postać. Dopiero ostatni z nich – do dzisiaj rezydujący – ks. Józef Niżnik odważył się tę postać zapytać, kim jest i czego potrzebuje? Okazało się, że jest to św. Andrzej Bobola i pragnie kultu w Strachocinie. Dzielny proboszcz powiadomił o tym wydarzeniu bp. Ignacego Tokarczuka, a także Jezuitów w Warszawie.

Cała sprawa zakończyła się 16 maja 1988 r. uroczystym wniesieniem relikwii świętego Męczennika do kościoła w Strachocinie, podniesionego do rangi sanktuarium św. Andrzeja Boboli. Ustało również pojawianie się Świętego na plebanii. Wypadki w Strachocinie prawdopodobnie zamknęły sprawę kultu, ale spowodowały, że pojawił się problem miejsca urodzenia Męczennika. W pewnym okresie lokowano to miejsce na Sandomierszczyźnie. Obecnie wydaje się, że tym miejscem był właśnie Strachocin, w którym ród Bobolów miał swoją siedzibę. To mogłoby też pomóc w zrozumieniu pojawiania się Męczennika w Strachocinie.

Ten bohaterski obrońca wiary i Kościoła katolickiego w okresie ciężko doświadczonej Rzeczypospolitej, ale jeszcze potem dwukrotnie, cudownie upomniał się o swoją religijną cześć. Gdy więc po kilkuwiekowej wędrówce przez Rzym i Warszawę odnalazł miejsce, skąd wyszedł i według życzenia jest czczony, można jeszcze bardziej liczyć na jego troskę o losy Narodu i Kościoła w Polsce.


 

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...