Z nadinsp. dr. Jarosławem Szymczykiem, Komendantem Głównym Policji, rozmawia Wiesława Lewandowska
WIESŁAWA LEWANDOWSKA: – Gdy 2 lata temu minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Błaszczak przedstawiał Pana Nadinspektora jako nowego Komendanta Głównego Policji, zapewnił, że jest Pan gwarantem dobrej zmiany w policji. Jak Pan sądzi, dlaczego?
JAROSŁAW SZYMCZYK: – Te słowa pana ministra do dziś traktuję jako wielki kredyt zaufania. A samo powołanie na stanowisko komendanta głównego policji odebrałem jako nie tylko zaszczyt, ale też zobowiązanie do bardzo trudnej pracy, zwłaszcza że był to czas przygotowań Polski do wielkich imprez na skalę globalną – szczytu NATO i Światowych Dni Młodzieży.
– A Pan Nadinspektor jest uznanym specem w zakresie policyjnego zabezpieczania imprez masowych!
– Przyznaję, że specjalizowałem się w tej dziedzinie i jest to moją ogromną pasją. Stąd też z dużą energią podszedłem do powierzonych mi obowiązków na stanowisku Komendanta Głównego Policji. Operacja „Przymierze” to był czas ogromnego wysiłku, bardzo ciężkiej pracy, ale wtedy na swojej drodze spotkałem wielu fantastycznych ludzi, którzy byli równie mocno zaangażowani i nie mieli wątpliwości, że właśnie tak należy funkcjonować.
– Czyli jak?
– Z pełnym poświęceniem, bo taka jest praca policjanta na co dzień, a tym bardziej w chwilach wyjątkowych. Dlatego szczyt NATO był wielkim sukcesem polskiej policji – nie popełniliśmy ani jednego błędu, nie było ani jednej kolizji, żadnych uwag ani zastrzeżeń. Ale to, co wydarzyło się w czasie Światowych Dni Młodzieży – te obrazki, które obserwowałem w Krakowie, w Brzegach, w Częstochowie, a także w wielu innych miejscach kraju, zwłaszcza spontaniczne podziękowania kierowane do policjantów – przerosło moje najśmielsze oczekiwania.
– Dlaczego?
– Z największą satysfakcją odnotowywałem entuzjastyczny odbiór pracy polskich policjantów przez młodych ludzi z całego świata. Oklaski dla policjantów, policjanci dzielący się wodą z pielgrzymami, zawsze przyjaźni, pomocni... Uważam, że był to moment przełomowy w funkcjonowaniu polskiej policji. Dla mnie osobiście to właśnie była taka policja, o jakiej przez całe życie marzyłem.
– I to jest samo sedno dobrej zmiany w polskiej policji według nadinsp. Jarosława Szymczyka?
– Tak! Uważam, że nawet najlepiej wyposażona, opłacona i świetnie zorganizowana policja nie będzie w stanie w sposób właściwy realizować swoich zadań, jeśli nie będzie współpracowała z tymi, dla których pełni swoją służbę. To ciągłe zbliżanie się do obywateli to dziś ważne zadanie dla polskiej policji. Chodzi o to, byśmy byli naprawdę blisko ludzi, zawsze postępowali zgodnie z hasłem, które wprowadziłem: „Pomagać i chronić”, żeby funkcja pomocowa była zawsze dominująca. Z zadowoleniem odnotowuję, gdy policjanci na co dzień pomagają ludziom w zwykłych, prozaicznych sytuacjach. To są drobiazgi, ale bardzo znaczące. One budują wzorce i etos policji.
– W rywalizacji o sympatię społeczeństwa policjanci jednakże jak zawsze przegrywają ze strażakami.
– Koledzy ze straży pożarnej ratują i pomagają, a my w swoich zadaniach mamy także represje – np. wypisujemy mandaty... A mimo to w rankingu sympatii i zaufania wyprzedzamy np. wojsko, które też tylko pomaga i broni.
– Dość smutne jest jednak to, że dziś już niewielu chłopców marzy, by być strażakiem albo policjantem. Jak do tego doszło, że 30 lat temu Pan Nadinspektor postanowił zostać policjantem?
– Zawsze fascynowała mnie praca policji, jednak moim marzeniem, kiedy zgodnie z tradycją rodzinną kończyłem technikum kolejowe, były studia informatyczne. Już składałem podanie na Politechnikę Śląską, ale jakoś tak przypadkowo przechodziłem koło Komendy Miejskiej w rodzinnych Gliwicach i postanowiłem zapytać o warunki przyjęcia do szkoły oficerskiej w Szczytnie. Wtedy powiedziano mi, że przedtem należy trochę popracować w terenie... Już rezygnowałem, gdy okazało się, że w ramach eksperymentalnego naboru prosto po maturze mogę zostać przyjęty do szkoły w Szczytnie. Zdałem egzaminy i po ukończeniu Wyższej Szkoły Policji poszedłem do normalnej służby...
– ...której przebieg jest wyjątkowo imponujący. Bodaj wszystko, co tylko możliwe, zaliczył Pan Nadinspektor w ciągu 27 lat.
– Rzeczywiście, mało jest takich miejsc w polskiej policji, gdzie by mnie nie było. Byłem dzielnicowym, służyłem w komórce patrolowej, komórce operacyjno-rozpoznawczej, byłem dyżurnym komendy miejskiej policji, komendantem komisariatu, komendantem miejskim, wojewódzkim, jestem komendantem głównym...
– Kiedy było najtrudniej?
– Każde z tych stanowisk ma swoją specyfikę i żadnego z nich nie nazwałbym łatwym. Oczywiście, poziom odpowiedzialności rośnie wraz z poziomem zarządzania i zdecydowanie najtrudniejszą rolę odgrywam dzisiaj.
– Dlaczego postanowił Pan napisać pracę doktorską na temat „modalności deontycznej w policyjnych aktach prawnych”?
– Historia mojego doktoratu zaczęła się od pewnego przypadku. Gdy byłem zastępcą komendanta miejskiego policji w Gliwicach, jeden z mieszkańców tego miasta napisał skargę na policjanta, który nie miał imiennego identyfikatora na mundurze. Okazało się, że zapis aktu prawnego jest w tej sprawie bardzo nieprecyzyjny; brzmiał, że „znak identyfikacji imiennej nosi się nad prawą kieszenią munduru”. Czy więc sformułowanie „nosi się” oznacza, że musi? Zwróciłem się o opinię do prof. Jadwigi Stawnickiej z Uniwersytetu Śląskiego, która potwierdziła moją wersję, że wyrażenie „nosi się” nie definiuje obowiązku. Gdy zacząłem zgłębiać temat, okazało się, że policyjne akty prawne są tak dalece nieprecyzyjne, iż dopuszczają dowolność interpretacji, nie dają policjantowi pewności, jak musi lub powinien postąpić. Prof. Stawnicka namówiła mnie do napisania doktoratu. Dzisiaj, gdy tworzę swoje akty prawne, czyli decyzje Komendanta Głównego Policji, staram się zwracać szczególną uwagę na precyzję zapisu, na dobór odpowiednich słów. To ułatwia życie policjantom.
– Rozmawiamy w cieniu niedawnego smutnego zdarzenia w małej miejscowości pod Wrocławiem, gdzie z rąk przestępcy rabującego bankomat zginął policjant, a trzej jego koledzy zostali ranni...
– Zawsze, gdy w trakcie wykonywania obowiązków służbowych ginie nasz kolega, jest to dla nas najtrudniejszy czas... Nie tylko łączymy się w bólu z osieroconą rodziną, ale też bardzo konkretnie ją wspieramy. W tym przypadku na wniosek ministra spraw wewnętrznych i administracji (SWiA) pani premier przyznała renty dla żony i dzieci poległego na służbie policjanta, minister SWiA przyznał specjalną zapomogę, a policja udziela wszelkiej pomocy, zwłaszcza w tych pierwszych – najtrudniejszych dniach...
– Jak często policjanci muszą się łączyć w tego rodzaju smutnej solidarności?
– Na tablicy pamięci KGP pojawi się już
114. nazwisko – od 1990 r., czyli od początku istnienia policji 114 naszych koleżanek i kolegów nie powróciło ze służby, do końca wypełniło rotę policyjnego ślubowania, oddając swoje życie na służbie.
– Nasuwa się – niestety, od wielu lat wciąż ta sama – refleksja, że potrzeba ludzkiej tragedii, śmierci policjanta z rąk bandyty, aby wszyscy naprawdę i choć przez chwilę docenili tę jedną z najtrudniejszych służb...
– Rzeczywiście, zazwyczaj lekceważy się to, że służba w policji to bardzo ciężka, odpowiedzialna i bardzo niebezpieczna praca. Dla nas, policjantów, bolesne jest właśnie to, że zazwyczaj dopiero w momencie takiej tragedii, jaką jest śmierć policjanta, budzi się większe zainteresowanie warunkami pracy w policji, płacami i wynagradzaniem policjantów.
– Min. Błaszczak zapowiedział niedawno aż 10 mld zł na modernizację policji w ciągu najbliższych 4 lat. Na co zostaną przeznaczone te pieniądze?
– Trzeba zaznaczyć, że są to środki przeznaczone na modernizację wszystkich służb mundurowych podległych ministrowi SWiA, m.in. policji. Policja jest tu rzeczywiście największym beneficjentem – dostanie 6 mld zł, które będą przeznaczone na podwyżki wynagrodzeń dla policjantów, na niezbędne inwestycje w budynki – komend, komisariatów, posterunków policji – oraz na sprzęt i lepsze wyposażenie policjantów, aby ich narażenie na skutki ataków i agresji było jak najmniejsze.
– Czy po przeprowadzeniu planowanej obecnie modernizacji można będzie liczyć na bardziej widoczną poprawę jakości służby policyjnej?
– Ustawa modernizacyjna z pewnością nie rozwiąże wszystkich problemów polskiej policji. Podwyżki płac będą wprawdzie zauważalne, jednak w mojej ocenie nie zrekompensują w pełni – o ile w ogóle można to zrekompensować – codziennego narażania życia i zdrowia. Z pewnością robimy wreszcie pierwszy duży krok w kierunku stałego i systematycznego podnoszenia wynagrodzeń funkcjonariuszy, bo one naprawdę od dawna powinny być znacząco większe.
– Choćby po to, żeby zachęcić młodych ludzi do tej trudnej służby?
– Musimy robić wszystko, aby przyciągać nowych adeptów sztuki policyjnej, ponieważ na rynku pracy stajemy się coraz mniej atrakcyjni. Zainteresowanie służbą w policji wprawdzie jest ciągle bardzo wysokie, ale jest niższe, niż miało to miejsce jeszcze kilka lat temu. Po prostu przegrywamy w konkurencji z innymi pracodawcami, którzy coraz częściej oferują młodym ludziom bardzo atrakcyjne warunki pracy. Robimy więc na razie ten pierwszy krok w kierunku doprowadzenia do wreszcie godnych wynagrodzeń w policji.
– Pierwszy krok w całej historii policji?!
– Podobna modernizacja była realizowana już ponad 10 lat temu przez rząd premiera Jarosława Kaczyńskiego. Później, niestety, nastąpił wieloletni przestój. Dzisiaj jest bardzo dużo do nadrobienia. Mamy świadomość, że jesteśmy ogromną formacją – ponad
100 tys. policjantów, 25 tys. pracowników cywilnych – a więc wszelkie podwyżki płac są dla budżetu państwa bardzo kosztowne. Dlatego konieczne jest, by to robić stopniowo, ale bezwzględnie i konsekwentnie trzeba stawiać kolejne kroki.
– Jak wielkie są obecnie niedobory kadrowe w polskiej policji?
– Mamy w tej chwili ok. 5 proc. wakatów, przy czym jeszcze w grudniu br. zamierzamy przyjąć ponad 2 tys. młodych funkcjonariuszy, co jednak jest uzależnione nie tylko od liczby chętnych, ale przede wszystkim od tego, jak wielu z nich przejdzie nasze testy, które nie są łatwe. Praktyka pokazuje, że zdaje je zaledwie ok. 30 proc. zgłaszających się.
– Dlaczego tak mało?
– Okazuje się, że wielu młodych ludzi ma duży problem ze zdaniem testu sprawności fizycznej, niełatwy jest też test psychologiczny. Są jeszcze test z ogólnej wiedzy oraz rozmowa kwalifikacyjna, no i oczywiście komisja lekarska potwierdzająca wymagany bardzo dobry stan zdrowia przyszłego policjanta. To wszystko powoduje, że wielu chętnych, niestety, musi odpaść. A my nie chcemy i nie możemy obniżać wymagań. Dlatego niełatwy do przejścia jest też półroczny kurs podstawowy w szkole policyjnej, gdzie adept zdobywa podstawy policyjnego rzemiosła. Ten kurs tak naprawdę kształtuje funkcjonariusza policji.
– Na co zwraca się dziś szczególną uwagę w kształtowaniu postaw policjantów?
– Duży nacisk kładziemy na poszanowanie praw człowieka, na umiejętność i sprawność podejmowanych interwencji, umiejętność stosowania środków przymusu bezpośredniego. Chodzi o to, aby przez odpowiednie szkolenie eliminować wszystkie złe zjawiska w obszarze codziennego funkcjonowania naszej formacji.
– Wiele jest do naprawienia w tej policyjnej codzienności?
– Na pewno dużo mniej, niż słyszymy o tym w mediach. W ostatnim czasie mamy do czynienia ze zmasowanym atakiem medialnym na polską policję. W mojej ocenie, bardzo nieodpowiedzialnym i graniczącym z głupotą, bo społecznie szkodliwym.
– Zupełnie nieuzasadnionym?
– My wcale nie twierdzimy, że jesteśmy doskonali, i rzeczywiście zdarzają się osoby, które munduru policyjnego nie powinny nosić – i takie osoby są natychmiast z naszych szeregów eliminowane – ale proszę pamiętać, że polscy policjanci podejmują rocznie ok. 6 mln interwencji oraz 6 mln kontroli drogowych, a przypadki, w których policjanci w jakiś sposób przekraczają swe uprawnienia, są naprawdę incydentalne. Tymczasem na ich podstawie media usiłują budować wyłącznie czarny obraz polskiej policji. Nie zauważają, że znacząco spada przestępczość, że wzrasta wykrywalność sprawców przestępstw, że poprawia się bezpieczeństwo na polskich drogach. Pociesza nas to, że jakby na przekór niektórym mediom policja cieszy się rosnącym zaufaniem Polaków; z badań opinii wynika, że obecnie ponad 72 proc. wystawia nam dobrą ocenę; 89 proc. uważa Polskę za kraj bezpieczny, a 95 proc. czuje się bezpiecznie w miejscu zamieszkania.
– Tyle że to deklarowane anonimowo zaufanie nie przekłada się jeszcze na zmianę codziennego nastawienia obywateli, którzy w policjancie raczej nie dostrzegają kogoś, do kogo można się zwrócić o pomoc w każdej sprawie...
– Moim zdaniem, to już się zmienia. Dobrze sprawdza się nowa formuła funkcjonowania dzielnicowych, którzy wyszli zza biurek, a cała ich aktywność jest teraz nastawiona na kontakt z ludźmi, na bycie w terenie, na diagnozowanie potrzeb i problemów. Uruchomiliśmy mobilną aplikację „Moja Komenda”, która każdemu umożliwia szybkie skontaktowanie się
z policjantami z najbliższego posterunku. Bardzo przydatna okazała się też krajowa mapa zagrożeń bezpieczeństwa – dostępna na stronach internetowych polskiej policji – na której każdy może zaznaczać obserwowane w swoim rejonie problemy; mamy już blisko 570 tys. tego rodzaju zgłoszeń. To pokazuje, że ludzie w praktyce – a nie tylko przy wypełnianiu ankiet badania opinii – zaczynają ufać policji, chcą współpracować, chcą być bliżej nas, a my staramy się reagować na wszystkie, nawet najdrobniejsze zgłoszenia.
– Wielkie nadzieje budzi dziś ta najbardziej bezpośrednia obecność policji w małych miejscowościach, czyli odtwarzanie zlikwidowanych w minionych latach posterunków policji. Ile ich potrzeba, ile powstanie?
– Tyle, ile znajdzie uzasadnienie, nie zamykamy listy, będziemy jednak analizować zasadność zgłoszeń. Najbardziej cieszy mnie to, że gdy otwieram kolejne nowe posterunki, widzę w oczach licznie zgromadzonych ludzi zadowolenie i ufność oraz bardzo dobre warunki lokalowe dla policjantów. Właśnie tam, w tych małych społecznościach, policjant ma szansę stać się dla ludzi kimś bliskim, godnym zaufania.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.