Ta encyklika została napisana nie na przekór, ale dla prawdziwego dobra współczesnego świata! Papież nam przypomina, że to prawda jest dziś dobrem absolutnie niezbędnym i podstawowym, także w ekonomii. Niedziela, 23 sierpnia 2009
– Świat jednak raczej nie podejmie propozycji zawartych w najnowszej encyklice – już uznano ją za zbyt „socjalistyczną”…
– Tak sądzą chyba tylko ci, którzy najbezpieczniej czują się w obecnej sytuacji ograniczonej konkurencji i zamkniętego rynku, którzy mają dziś dominującą pozycję finansową i… posiadają media. A tak naprawdę to wszyscy chcemy kapitalizmu z ludzką twarzą, odpowiedzialnego, w którym prywatne instytucje cieszą się uznaniem, jako instytucje pełnego zaufania. Chcemy prywatnych uczelni, ale pod kontrolą państwową, wspomaganych przez państwo… itd.
– Uważa Pan Profesor, że w Polsce po 1989 r. była szansa na jakiś rodzaj społecznej gospodarki rynkowej? Dlaczego dziś mamy neoliberalizm w skrajnej postaci?
– Społeczną gospodarkę rynkową mamy zapisaną nawet w Konstytucji RP! We wszystkich dokumentach „Solidarności”, tej pierwszej, jedynej i prawdziwej, mamy zapisane coś, co moglibyśmy nazwać gospodarką solidarną, społeczną gospodarką rynkową.
Tak, w Polsce miał być kapitalizm z obowiązującą zasadą – nie bójmy się tego określenia – solidaryzmu chrześcijańskiego, gdzie dba się o to, żeby nie było marginesów skrajnej biedy, gdzie istnieje równowaga społeczna i nie odbiera się ludziom poczucia bezpieczeństwa socjalnego – jak to, niestety, dziś w Polsce ma miejsce. Co więcej, w dokumentach „Solidarności” odwoływaliśmy się do Jana Pawła II i jego społecznych encyklik, w szczególności do „Laborem exercens”. To było bardzo silne przesłanie!
– Dlaczego zostało odrzucone?
– Na przełomie lat 1989 i 1990, kiedy Polska znalazła się w trudnej sytuacji finansowej, otrzymała zmasowaną pomoc finansową z Zachodu, w tym ze Stanów Zjednoczonych, ale wraz z pakietem ideologicznym, skrajnie neoliberalnym. Z dnia na dzień wdrożono program całkowicie sprzeczny z przesłaniem „Solidarności”, bez wymiaru etycznego.
Powiedziano, że nie można personalnie i instytucjonalnie przebudowywać gospodarki komunistycznej, bo to będzie nieefektywne. Należy natomiast zaopatrzyć finansowo i wesprzeć ekonomicznie komunistyczne nomenklaturowe środowiska, bo jedynie one są przygotowane do podźwignięcia gospodarki. To był taki grzech poczęcia, który pozbawił ludzi przekonania, że gospodarka może mieć wymiar etyczny.
– Pan mógł obserwować źródła tego grzechu z bliska, a nawet może mógł Pan mieć jakiś wpływ na bieg zdarzeń?
– To prawda, byłem członkiem rządu Jana Krzysztofa Bieleckiego, który nie był jeszcze rządem w pełni demokratycznym, bo większość w parlamencie ciągle mieli komuniści, a służby bezpieczeństwa nadal wszystkim sterowały (choć już nieco mniej niż za rządu Mazowieckiego). Ten rząd miał za zadanie ustabilizować kraj i doprowadzić do wolnych wyborów. Zamiast po trzech miesiącach, jak to ustalano, gdy rząd się formował, dokonało się to dopiero po roku.
A w międzyczasie nastąpiła cała przemiana ustrojowa – wprowadzono nie społeczną gospodarkę rynkową na wzór niemiecki, chrześcijański, zawartą w dokumentach „Solidarności”, ale skrajnie neoliberalną. Stało się tak dlatego, że Polska była zbyt łakomym kąskiem dla wielkich kapitałowych grup, dla krajów ościennych. Nie mówię tu o jakimś spisku, ale o realnej grze sił, w której każdy szuka korzyści dla siebie.
– Nie potrafiliśmy więc sami dobrze zadbać o własny los?
– Nie potrafiliśmy i nie potrafimy. Brakowało nam i nadal brakuje duchowo i intelektualnie dobrze uformowanych, uczciwych elit.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.