Wchodzę do sklepiku z pamiątkami i prezentami. Pocztówki, popielniczki, kubeczki, kadzidełka i… obowiązkowe aniołki. Stały się takim sympatycznym gadżetem. Jeśli chcemy komuś powiedzieć, że go lubimy, życzymy mu dobrze – możemy go obdarować „aniołkiem”. Wieczernik, 154/2007
W czasie wzrostu Kościoła aniołowie otaczają go opieką: anioł wielokrotnie uwalnia Apostołów z więzienia (Dz 5,19; 12,7), a św. Pawła umacnia w niebezpieczeństwie na morzu i obiecuje ocalenie (Dz 27,23). Działalność aniołów przekracza granice narodu wybranego: anioł nakazuje Filipowi wyjść na drogę, by nawrócić dworzanina królowej etiopskiej (Dz 8,26); poleca setnikowi Korneliuszowi posłać po Szymona Piotra (Dz 10,7). Również w Dziejach Apostolskich aniołowie są wykonawcami Bożej kary: znajdujemy w nich opis, jak anioł ukarał natychmiastową śmiercią pychę Heroda (Dz 12,21-23). O tym, jak aniołowie wykonują Boże polecenia, wykonując sprawiedliwe Boże wyroki w czasach ostatecznych, mówi nam księga Apokalipsy św. Jana Apostoła (Ap 8-11; 14).
Skoro aniołowie mieli tyle do roboty w Biblii, to dlaczego mieliby mieć mniej pracy w naszych czasach? Czy tylko dlatego, że coraz słabiej w nie wierzymy i coraz rzadziej się do nich modlimy, zaludniając nasz świat malowanymi, lepionymi z gliny czy ze szkła podobiznami tych, których tak naprawdę nikt z nas nie widział, ale każdy w jakiś sposób za nimi tęskni? Lecz skoro samo ich imię „anioł” oznacza „zwiastun”, „wysłannik”, to czy Bóg przestanie posyłać swe anioły tylko dlatego, że coraz rzadziej chcemy korzystać z ich pomocy?
„Oto ja posyłam Anioła przed tobą (...) Szanuj go i bądź uważny na jego słowa, bo imię moje jest w nim”. (Wj 23,20).
Bóg nadal posyła nam anioły. One są wśród nas. To my, chodząc wśród nich, nie słuchamy ich podpowiedzi, nie prosimy o interwencję, bo to brzmi tak „nienowocześnie”. Wystarczy jednak wzywać ich na pomoc, by doświadczyć, że oto nagle rzeczy niemożliwe stają się możliwe. Pamiętam, jak w czasach, kiedy przekraczanie granic wiązało się z wielogodzinnym oczekiwaniem i strachem przed dokładną rewizją wszystkiego, co tylko było w autobusie, przewodnik pielgrzymki, w której uczestniczyłem, poprosił nas, byśmy modlili się do aniołów stróżów… celników, którzy pracowali na granicy, do której się zbliżaliśmy. Na żadnej nie staliśmy długo i na żadnej nie sprawdzono ani jednej walizki… A nie tak dawno, kiedy bardzo bałem się trudnej rozmowy wiedząc, że jej pozytywne zakończenie graniczy z cudem, ktoś, kogo poprosiłem o modlitwę, powiedział mi: dobrze, ale pomódl się też najpierw do anioła stróża osoby, z którą będziesz rozmawiał. Nie muszę chyba dodawać, że skutek przeszedł moje oczekiwania, a ja odtąd zawsze przed trudną rozmową z kimś „naprzykrzam się” jego aniołowi stróżowi. W końcu po to Bóg go posłał.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.