Kapłaństwo jest posługą, która wymaga osobistego świadectwa, nie tylko przez to, co się robi, ale przede wszystkim przez to, kim się jest. Przegląd Powszechny, 1/2010
W czerwcu ubiegłego roku Benedykt XVI ogłosił rok poświęcony kapłaństwu, by zwrócić uwagę na znaczenie tej posługi w życiu Kościoła i świata. Za szczególnego patrona wybrał św. Jana Marię Vianneya , który przez 41 lat był proboszczem w Ars, w zapadłej francuskiej wiosce. Umarł 150 lat temu.
Wszyscy jako chrześcijanie stanowimy lud kapłański, który ma zbliżać świat do Boga. Potrzebujemy jednak tych, którzy przez słowa, gesty i znaki pozwolą nam zbliżyć się do Niego na wyciągnięcie ręki. Nie działają oni we własnym imieniu, ale spełniają obowiązek szafarzy, czyli reprezentują kogoś Innego.
Święty Jan Maria Vianney wykonywał pracę zwykłego księdza: spowiadał kilkanaście godzin na dobę, pościł, umartwiał się, walczył o każdego człowieka, zachęcał do świętowania niedzieli oraz przestrzegania przykazań. W jego posłudze osobiste świadectwo przeplatało się ściśle ze zmianą oblicza środowiska, w którym żył i pracował. Postać proboszcza z Ars przypomina, że bycie księdzem nie jest zawodem wykonywanym w określonym przedziale czasowym, ale misją angażującą na całego.
To decyzja podjęcia osobistej drogi do świętości sprzęgniętej nierozerwalnie z zaproszeniem żyjących wokoło ludzi do przyjaźni z Bogiem. Chodzi o wiarygodne i wyraziste odbijanie światła nie z tego świata, by obudzić tęsknotę i głód za Nieskończonym. Nikt i nic nie jest ważniejsze od osobowej relacji z Nim. On nadaje ostateczny sens życiu jako całości.
Kapłaństwo jest posługą, która wymaga osobistego świadectwa, nie tylko przez to, co się robi, ale przede wszystkim przez to, kim się jest. Ludzkie serca otwierają dzisiaj najczęściej wartości podstawowe: życzliwość, uprzejmość, uśmiech, pogoda ducha oraz gościnność. Dlatego ważne jest takie bycie dla innych, bycie do dyspozycji, które pozwala podejść bez lęku i obaw, by zapytać, wyżalić się oraz po prostu być wysłuchanym. Niedobrze dzieje się wtedy, gdy ludzie spotykają księży, w których więcej jest urzędnika i funkcjonariusza sacrum niż pasterza. To może być bardzo odpychające od Pana Boga i Kościoła na długie lata. Dlatego jest ważne, by przyjąć człowieka takim, jaki on jest, cieszyć się tym, że po pro¬stu przychodzi, że czegoś szuka. Nie ze wszystkich da się uczynić od razu przekonanych i świadomych chrześcijan.
Tylko pełna otwartości posługa dla dobra człowieka i jego duchowego wzrostu jest uzasadnieniem wyboru drogi powołania kapłańskiego. Ksiądz powinien być człowiekiem ogarniętym pasją zdobywania ludzi dla Chrystusa i pomagającym w znalezieniu osobistej drogi do Niego. Mogę powiedzieć od siebie, że największym szczęściem jest dla mnie doświadczanie z bliska działania Boga w życiu innych. Czuję się bardzo wyróżniony, gdy ktoś dopuszcza mnie do najgłębszej tajemnicy swojego życia. Jestem podniesiony na duchu, kiedy jestem potrzebny innym. Także wtedy, gdy dają mi odczuć, że moja modlitwa, wypowiedź czy napisany tekst stały się dla nich źródłem światła.
Chyba najtrudniejsze jest poczucie bezradności. Ogarnia mnie ono często w spotkaniu z bólem, cierpieniem i śmiercią. Czuję, że słowa są zupełnie nieadekwatne do ciężaru chwili, która przytłacza. Nie wiem, co powiedzieć. Pozostaje obecność i współczucie. Czuję się wtedy bardzo mały. Ani wiara, ani modlitwa nie rozwiązują automatycznie wszystkich problemów, jakie napotykamy, ale z pewnością pozwalają je przetrwać i przezwyciężyć. Sprawiają, że w przestrzeni bólu i cierpienia możliwe jest spotkanie z Bogiem. Bardzo boję się duchownych, którzy znają odpowiedź na każde py¬tanie. Cenię tych, którzy potrafią powiedzieć: Nie wiem, szukam tak samo jak Ty.
Chyba największym wrogiem współczesnych księży jest ruty¬na, przyzwyczajenie i oswojenie ze świętością oraz poczucie bycia specjalistą od Pana Boga. Konkretne słabości można pokonywać, a nawet mogą one stać się źródłem błogosławieństwa w późniejszym życiu. Trudniej natomiast przezwyciężyć mentalność polegającą na dążeniu do ułożenia sobie dostatniego i wygodnego życia przy użyciu Pana Boga.
Potrzeba dzisiaj księży rozmiłowanych w Bogu, którzy przekażą innym smak tej jedynej i wyjątkowej relacji. Sam w sobie pozostaje On dla wielu zbyt odległy, abstrakcyjny i niedostępny. Potrzebni są ci, którzy sprowadzą Go na ziemię.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.