Wiśnie po krzyżacku? Konfitura brewiarzowa albo anielska? A może sos szafarza ze śliwki i cebuli? Wbrew pozorom nie jest to wcale lista dań serwowanych przez XV -wieczną przydrożną karczmę, ale zaledwie niewielka część spośród specjałów oferowanych dziś przez benedyktynów z Tyńca. Przewodnik Katolicki, 3 czerwca 2007
Inne wspólnoty benedyktyńskie w Polsce także nie zamierzają zasypiać gruszek w popiele, np. w Lubiniu, słynącym od lat ze wspaniałej szkółki roślin ozdobnych, tamtejsi mnisi - wzorem tynieckich współbraci - przygotowują się do produkcji oryginalnej klasztornej nalewki ziołowej. Na razie są to jednak wszystko działania na własną rękę. Tymczasem na świecie zakony łączą się w prowadzeniu interesów, wspierają się w dystrybucji, marketingu i reklamie. W Polsce nie ma jeszcze takiej tradycji, ale tynieccy zakonnicy liczą, że w niedalekiej przyszłości i to się zmieni. -Tymczasem jesteśmy młodą firmą, która stara się, póki co, zarobić na bieżące potrzeby, spłacić zaciągnięte długi i wywiązać się ze zobowiązań. Jak każdy, kto prowadzi działalność gospodarczą, także i my płacimy przecież podatki. Jeśli w końcu pojawią się zyski z działalności gospodarczej, to zgodnie z naszym statutem, będą one przeznaczone na bieżące potrzeby, a więc zarówno na utrzymanie i konserwację dużego obiektu zabytkowego, jakim jest nasz klasztor, jak i w perspektywie na cele związane z młodzieżą, edukacją i pomocą charytatywną – marzy ojciec Zygmunt.
Już dziś jednak widać, że mariaż tradycji z nowoczesnym zarządzaniem zaczyna przynosić dobre owoce. Czy okaże się trwałym sukcesem? Wszystko, jak zawsze, pozostaje w ręku Pana Boga…