Największą łaską, pozwalającą mi otrzeźwieć, było doświadczenie utraty pracy, które trwało ponad dwa lata. Miałem już wtedy dzieci. Po ludzku nie powinienem tego czasu przeżyć w jednym kawałku. Bóg jednak robi co chce. Przewodnik Katolicki, 17 luty 2008
Bóg dał mi wszystko. Życie, właściwie obietnicę życia, bo nie potrafię w pełni odpowiedzieć na Jego zaproszenie. Korzystanie z magii tak wzmocniło mój wrodzony egoizm, że co jakiś czas budzę się widząc, że znów oszukuję. Mówię, jakim to nie jestem chrześcijaninem, a w rzeczywistości jestem wielkim samolubem. Są jednak dziedziny życia, w których nawet upadając widzę, jak Bóg przebudował moje wnętrze, z jakiej otchłani mnie wyciągnął. Te upadki nie są już po prostu tak głębokie, są też o wiele krótsze. Może dla kogoś to dość wątpliwa podstawa do nadziei, ale dla mnie konkretna i realna.
Nawracanie się ku Bogu jest konieczne codziennie. Te wielkie nawrócenia, dwa, trzy w ciągu życia, które wyznaczają jakieś etapy rozwoju duchowego, są niezwykle ważne. Ale tak naprawdę liczy się codzienność relacji z Bogiem. Człowiek ma naturalną skłonność do pozostawania z tym, co ma. Bóg stale chce dla człowieka więcej. Tam, gdzie Bóg był wczoraj, dziś już Go nie ma. Dlatego chrześcijaństwo nie jest różową bajką. Bóg wymaga.
A nie wiem, czy jest coś trudniejszego niż modlitwa. We wszystkim człowiek może nabierać rutyny, tylko nie w modlitwie. Jest ona skrajnie trudnym zadaniem.
Moje doświadczenie jest takie, że w czasie łaski, gdy poświęcam Bogu nawet trzy godziny dziennie, powoli wysuszam swą modlitwę, staje się mechaniczna, przestaje być spotkaniem z Osobą. W czasie strapienia, gdy nie potrafię choćby na pięć minut stanąć przed Bogiem, myślę, że Bóg może docenić bardziej tę walkę niż wcześniejsze godziny. Są ludzie, którym łatwiej jest „wydać swe ciało na spalenie”, jak mówi Biblia, radykalnie praktykować jakieś „niesamowitości”, które tak naprawdę się Bogu nie podobają. Nawrócić się z takiej sytuacji jest trudno, więc droga upadków i nawróceń jest tu czymś naturalnym.
Z naszej perspektywy życie bez Boga może być czasem nawet wzlotem. W rzeczywistości, jak widzę patrząc wstecz, jest powolnym i niedostrzegalnym staczaniem się. Przed nawróceniem uważałem się za porządnego człowieka. Robiłem różne rzeczy, które wydawały się bezinteresowne. Ale dziś widzę, że takimi nie były. Dwa razy poczułem w sobie pustkę. Byłem człowiekiem sukcesu, podziwianym. Utalentowani ludzie mi zazdrościli. Jednak ten poziom psychicznego spełnienia był pozorny. Dwa razy zobaczyłem, że jestem kompletnie pusty wewnątrz. Kompletnie. Było to tak zaskakujące, że wyparłem tę wiedzę.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.