Poprawić ich los

Jest tyle odrzuconych dzieci, które potrzebują opieki i które na nią czekają. Niestety, ciągle zbyt mało rodzin decyduje się na to, by im pomóc. Przewodnik Katolicki, 20 grudnia 2009



Czas dla Filipka

Młodzi małżonkowie wiedzieli, że przyjmują Filipa praktycznie na całe życie. Mieli też świadomość, że Kamila będzie musiała przynajmniej na jakiś czas zrezygnować z pracy. Chciała jak najwięcej czasu poświęcać na rehabilitację synka. − Korzystamy z różnych możliwości, m.in. z zajęć w grupach organizowanych przez Stowarzyszenie Na Tak – wyjaśnia Bartek. − Jak do tej pory Filip rozwija się bardzo dobrze, chociaż w przypadku dzieci z zespołem Downa nie można do końca przewidzieć, co będzie dalej. Robimy jednak wszystko, żeby stwarzać synkowi jak najlepsze warunki rozwoju – tłumaczy Kamila.

Małżonkowie nie obawiają się, że biologiczni rodzice Filipka będą w przyszłości rościć sobie do niego prawa. Pozbawieni są oni bowiem władzy rodzicielskiej i całkowicie odcięli się od syna. Jednak osoby decydujące się na pełnienie funkcji rodziny zastępczej muszą zdawać sobie sprawę z tego, że biologiczni rodzice dziecka mają prawo się z nim spotykać. − Te ewentualne kontakty są największą trudnością i myślę, że to główny powód, dla którego ludzie boją się tej formy rodzicielstwa – tłumaczy Kamila.

Na pożegnanie Filipek pokazuje mi jeszcze, czego ostatnio się nauczył. Kiedy rodzice mówią „amen”, z dumą składa rączki.

Matka chrzestna Krystiana

Zupełnie inne poznańskie osiedle z zabudową sprzed wielu lat. W przytulnym, maleńkim mieszkaniu popijam herbatę wsłuchana w ciepły głos pani Wandy Frankowskiej. Opowiada mi o swoim chrześniaku, Krystianie.

Ponad 30 lat temu w pewnej wielodzietnej rodzinie przyszło na świat jedenaste dziecko. Najbliżsi nie potrafili znaleźć dla niego rodziców chrzestnych. Ktoś zaproponował więc pani Wandzie, żeby „trzymała” chłopca do chrztu. Zgodziła się, zupełnie nieświadoma tego, jak wpłynie to na jej życie. Gdy Krystian miał 2 latka, zmarł jego ojciec. Gdy skończył 4, trafił do domu dziecka. – Przez kilka lat brałam go do siebie na weekendy i wakacje, a między nami nawiązywała się więź. Myślałam o przyjęciu go na stałe, ale ciągle się wahałam − wspomina pani Wanda. Nadszedł jednak przełomowy moment. Krystian uciekł z domu dziecka. – Usłyszałam wtedy od jego wychowawcy, że jeżeli dłużej pozostanie w tej placówce, to się zmarnuje – mówi jego matka chrzestna. I tak 9-letni chłopiec zamieszkał w domu pani Wandy.

Uratowany dla Boga

Pani Wanda, pomimo że jest osobą samotną, stała się dla chłopca rodziną zastępczą. Wprawdzie biologicznej matce nie odebrano praw rodzicielskich, ta jednak nie chciała utrzymywać kontaktów z Krystianem. Dopiero gdy w okresie dojrzewania chłopak zaczął szukać swoich korzeni, psycholog doradził zorganizowanie spotkania z matką. Odwiedził więc rodzinny dom i ta jedna wizyta mu wystarczyła.

− Sama nie dałabym rady wychować Krystiana. Wszystko oparłam na Panu Bogu – wyznaje pani Wanda. Największym wsparciem były dla niej kontakty z rodzinami z Drogi Neokatechumenalnej. – W środowisku rówieśników ze wspólnoty Krystian czuł się w pełni akceptowany. To miało bardzo dobry wpływ na jego rozwój – mówi pani Wanda.

Krystian mieszkał ze swoją matką chrzestną do momentu założenia własnej rodziny. − Gdy brali z Magdą ślub, powiedziałam im tylko jedno: jeżeli oprzecie się na Panu Bogu, to wasze małżeństwo przetrwa – wspomina pani Wanda. Magdalena i Krystian niedługo będą obchodzić 11. rocznicę ślubu. Są szczęśliwymi rodzicami piątki dzieci, a pani Wanda babcią dla pięciorga kochających wnucząt.

Gdy kończymy nasze spotkanie, moja rozmówczyni dodaje jeszcze, że nic nie daje tak wielkiej radość i zadowolenia, jak pomoc potrzebującemu dziecku.



«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...