Jest tyle odrzuconych dzieci, które potrzebują opieki i które na nią czekają. Niestety, ciągle zbyt mało rodzin decyduje się na to, by im pomóc. Przewodnik Katolicki, 20 grudnia 2009
Mijający rok obchodzony był w naszym kraju jako Rok Rodzinnej Opieki Zastępczej. Przyjmując w październiku 2008 r. uchwałę w tej sprawie Sejm uznał, że przyczyni się ona do uporządkowania przepisów dotyczących funkcjonowania rodzin zastępczych oraz rodzinnych domów dziecka. Szczególną bowiem ochronę prawną należy zapewnić dzieciom, które nie posiadają naturalnej i prawidłowo funkcjonującej rodziny.
Przełamać lęk
Nowoczesne bloki na jednym z poznańskich osiedli mieszkaniowych. W drzwiach swojego mieszkania witają mnie Kamila i Bartek Glapińscy. Spomiędzy rodziców wychyla się uśmiechnięta buzia półtorarocznego chłopczyka. Od pierwszej chwili czuję, że to bardzo serdeczni ludzie. Gdy siedzę na kanapie i słucham ich opowieści, Filipek bawi się z mamą na dywanie.
Pobrali się dwa i pół roku temu. Bartek ukończył prawo, Kamila pedagogikę specjalną. Marzyła o pracy z osobami niepełnosprawnymi. Jeszcze przed studiami, jak i w trakcie ich trwania, miała z nimi częsty kontakt. Była wolontariuszką we Wspólnocie Arka, z którą po poznaniu Kamili, zaprzyjaźnił się także Bartek. − Ludzie boją się osób niepełnosprawnych – zauważa Kamila. – Ale będąc w tej wspólnocie i przyglądając się ich codziennemu życiu, można przełamać tego typu lęki – zapewnia.
Od dawna interesowało ją także zastępcze rodzicielstwo, dlatego chętnie udzielała się też w rodzinnym domu dziecka. Jednak najwięcej radości i satysfakcji dawał jej kontakt z podopiecznymi Stowarzyszenia Na Rzecz Pomocy Osobom z Zespołem Downa, które przekształcono później w Stowarzyszenie Na Tak. Tak się jednak złożyło, że po ukończeniu studiów podjęła pracę w ośrodku adopcyjnym.
Rodzicielstwo z innej strony
Pracując z rodzinami, Kamila przyglądała się problemom małżeństw starających się o dziecko. – My sami, jeszcze przed ślubem, rozmawialiśmy o tym, czy bylibyśmy gotowi adoptować dziecko lub przyjąć je jako rodzina zastępcza. I to niezależnie od tego, czy dane nam będzie mieć własne potomstwo – wyznaje Bartek.
Pewnego dnia do ośrodka adopcyjnego, w którym Kamila pracowała, dotarła informacja o dwumiesięcznym chłopcu. Rodzice zostawili go po porodzie w jednym z poznańskich szpitali, a później trafił do domu dziecka. Nikt nie chciał adoptować chłopca. Powód był jeden, dziecko miało zespół Downa. Odwiedzając służbowo placówkę, w której chłopiec przebywał, Kamila coraz częściej do niego zaglądała. W jej głowie zaczęła się rodzić pewna myśl.
– Stwierdziłam, że nie po to Pan Bóg kierował mnie na takie studia oraz do takich konkretnych miejsc i osób, żebym nie pomogła temu dziecku – opowiada. – Dobrze, że Bartek jest otwarty na moje pomysły − mówi z uśmiechem, czule spoglądając na męża. – Po prostu stwierdziliśmy, że weźmiemy go do siebie − dodaje Bartek. I tak małżeństwo z rocznym stażem zostało specjalistyczną rodziną zastępczą dla czteromiesięcznego, niepełnosprawnego chłopca.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.