Główna teza ateizmu jest w każdym czasie ta sama: Bóg nie istnieje, gdyż nie potwierdza tego doświadczenie empiryczne.
Religia to trucizna
Lista zarzutów pod adresem religii i instytucji kościelnych jest imponująca, tyle że wybiórcza i jednostronna. Problem historycznych uwikłań religii można pozostawić historykom i socjologom. Jednak w kontekście współczesnych praktyk usuwania znaków religijnych z przestrzeni publicznej czy raportów, które od wielu lat wskazują na powszechne prześladowania chrześcijan (za wiarę co 3 minuty ginie na świecie jeden chrześcijanin), zastanawiające są głośne apele ateistów, oskarżających religie o powszechne praktyki nietolerancji, obskuranctwo i bycie hamulcem rozwoju.
Pewnym zgrzytem może być fakt dużej renomy szkół katolickich na całym świecie oraz wierzących naukowców czy polityków. Ten kłopotliwy szczegół dał się jednak rozwiązać najlepszą metodą - przemilczeniem. Podobnie rzecz się ma z oceną cywilizacyjnej roli chrześcijaństwa czy świadectwami wierzących, którym wiara przywraca siły, daje życie, otwiera oczy, których uzdrawia i uzdalnia do przekraczania siebie.
Ateiści chętnie zajmują się biblijną egzegezą, odkrywając znaczenia, na które ludzie Kościoła i bibliści byli dotąd ślepi (jak można wnioskować po odkrywczym tonie pism wspomnianych wyżej autorów). Przykładowo, starotestamentalny Jahwe doczekał się zbioru epitetów, z których "okrutny" i "dyktator" należą do łagodniejszych. Czytający Biblię od początku do końca zauważą jednak, że Bóg w Starym Testamencie przedstawiany jest na dwojaki sposób, ale głównym obrazem jest miłosierny, kochający Ojciec.
Dodatkowo, w tym sporze o identyfikację biblijną, dla chrześcijan pierwszym punktem odniesienia jest Jezus Chrystus i Nowy Testament. Do tego należałoby dodać niezliczone traktaty teologiczne, łącznie z dzieła mi najbardziej wpływowych teologów XX wieku, takich jak Rahner, Balthasar czy de Lubac, a także dokumenty Soboru Watykańskiego II, które w żadnym miejscu nie implikują istnienia zła w Bogu. Ale niektórzy wiedzą lepiej.
Nauka wszystko ci wyjaśni
Ateiści, którzy w zgodzie z poczuciem własnej wartości, dla odróżnienia od "innych" zawsze przedstawiają się jako "racjonaliści" i "humaniści", każdą ze swoich tez opatrują stemplem "naukowa". Autorytet nauki ma być pozytywną opozycją dla nienaukowej, a zatem nieracjonalnej wiary. Tymczasem chrześcijanie wcale nie zajmują pozycji na przeciwległym biegunie (choć tak są przedstawiani), ale proponują syntezę wiary i nauki. Dawkins i inni nie rozumieją tej dyferencjacji i przypisują nauce quasi-religijną funkcję, jako "teorię wszystkiego", co dla każdego rzetelnego naukowca metodycznie i teoretycznie jest niepoważnym roszczeniem.
Dla każdego, kto orientuje się w historii jakiejkolwiek dziedziny naukowej, z jej zmiennością i tymczasowością twierdzeń, nauka jako teoria wyjaśniająca wszystko jest ostatecznie projektem w pełni naiwnym. Jeśli Dawkins uprawia naukę ostateczną, niezmienną i bezbłędną, to z pewnością dokonał przełomu na skalę nieznaną dotąd w historii. O rzetelność i naukowy standard obiektywizmu nie warto się nawet upominać. Nowy ateizm przedstawia projekt globalnej, uniwersalnej etyki, wolnej od "religijnych przesądów", a tym samym od przemocy (!) i wykorzystywania innych.
Jest to bardzo atrakcyjna wizja, która z pewnością powinna przemówić do wszystkich, którzy nic nie wiedzą o historii lub zapadli na amnezję. Trudno oprzeć się wrażeniu, że "wszystko to już było". Krucjaty wyparcia religii z kultury i obietnica stworzenia nowej, rozumnej, etycznie doskonałej formy życia społecznego stanowiły zasady m.in. projektu, który w swoim "naukowym" opracowaniu usiłowali wprowadzić w życie po 1917 r. nasi sąsiedzi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.