Czy więc dziwne, że miłujemy Papieża - a zarazem boimy się go? Tygodnik Powszechny 42/2003
Artysta przemieniony
Ostatnio jestem pewien, że Jan Paweł II widzi ten problem artystów od swojej strony, od swojej strony próbuje go rozwiązać. Wyczuwało się to w jego “Liście do artystów” (1999 r.). Błysnęło to jasno poprzez sam fakt powstania i treść najgłębszą “Tryptyku rzymskiego” (2002 r.). Papież wie, że ze swoją wiernością, ze swoim stylem bycia jest problemem. Nie chce jednak wycofać się z niczego, ani mu w głowie ustępstwa. Chce rozwiązać problem idąc naprzód, płynąc na głębię. Z problemu chce stać się partnerem. A to znaczy - chce, abyśmy zobaczyli wspólne dzieło w krainie ducha, abyśmy zobaczyli, jak On nas uzupełnia i jak my uzupełniamy jego twórczą posługę, posługę myśli. W uniwersum symbolicznych języków - On, poeta, dramaturg, reżyser wielkich liturgicznych spotkań i dyplomatycznych happeningów jest partnerem artystów w dziele formowania świata języków symbolicznych późnej nowoczesności.
Już w “Liście do artystów” potraktował nas z pełną wdzięku i ciepła ironią. Znając słabości, podłości, śmieszności przemilczał je miłosiernie, pisał o artystach - i do nich - tak, jakby byli już po anielskiej przemianie. Zwracał się do artysty przemienionego, idealnego, jemu wkładał na ramiona jarzmo służby - służby pięknu, służby wspólnocie. “Odrębne powołanie określa pole jego służby, a zarazem wskazuje zadania, które go czekają, ciężką pracę, do której musi być przygotowany, i wreszcie odpowiedzialność, którą powinien podjąć”. A do tego wzbraniał artyście prawa do kierowania się “dążeniem do próżnej chwały ani żądzą taniej popularności, a tym mniej nadzieją na osobiste korzyści”.
A więc - służba, ciężka praca, bez chwały, bez materialnego zysku? On wiedział, że nie miał prawa stawiać ludziom z krwi i kości takich wymagań. Albo raczej - nie miałby prawa, gdyby sam ich sobie nie stawiał przez całe życie - już wtedy, gdy jeszcze nie był nawet klerykiem. On sam jako młody aktor, młody poeta tak pojmował sztukę i sytuację artysty. Teraz, jakby ponownie kładąc pieczęć własnej twórczości na takich regułach, ogłosił “Tryptyk rzymski” każąc każdemu z nas przejrzeć się kolejno w trzech jego lirycznych lustrach - “człowieka szukającego źródeł”, “Michała Anioła malującego Kaplicę Sykstyńską”, “Abrahama z wzniesionym nożem ofiarnym”. Zawarte w “Liście do artystów” postulaty dotyczące piękna uściślił tu, ukierunkował egzystencjalnie. Tam przypomniał słowa z listu Ojców soboru do artystów: “Świat potrzebuje piękna, aby nie pogrążyć się w rozpaczy” i cytat z “Idioty” Dostojewskiego: “piękno zbawi świat”. W “Tryptyku” od twórców piękna zażądał czystości, wielkości, ofiary. “Gdzie jesteś, źródło... pozwól mi wargi umoczyć...”, a potem: “Przyzywam was wszyscy »widzący« wszechczasów”, i wreszcie w części trzeciej: “Nie lękaj się, Abrahamie, idź dalej przed siebie i czyń...”.
Jak Michał Anioł
To wysokie wymagania. Zgodzić się ofiarować swoje zwyczajne, ludzkie życie, jak Abraham dał Izaaka na stos ofiarny. Ogarnąć początek i koniec twórczą wizją, jak zrobił to Michał Anioł w Sykstynie. Zachować świeżość, czystość, żywotność bijącego wieczną wodą źródła. Wymagania ponad siły, ale nie mogą być mniejsze, jeśli świat nie ma pogrążyć się w rozpaczy; jeśli zło tak przechyla szalę, że dobra nie starcza, piękno musi zbawić.
Czy staramy się podołać tym wymaganiom? Bóg widzi serca. A widać nie tylko tych, co na bezdrożach usiłują coś bełkotać językiem skandalu, aby uszczknąć trochę próżnej chwały, taniej popularności, osobistych korzyści. Widać także powstające piękno. Ciągle mamy wśród siebie artystów wszystkich pokoleń zaskakujących nas swoimi dziełami, wiernością swojej społecznej służby. Oni są warci Papieża - Partnera, który swoją poezją, swoim pasterskim pisaniem, spektaklem swojego życia uzupełnia, komentuje, kontrapunktuje ich sztukę. Jest też tłum ludzi średniego talentu, z trudem próbujących żyć ze sztuki. Błądzą i nawracają się, szukają lub słabną. Ale oni też wiedzą - piszę w końcu o sobie - że Papież, który potrafi znajdować okruchy dobra po prawicy i po lewicy, w feminizmie, globalizmie, antyglobalizmie - wierzy także w ich pracę, w ich wiersze, książki, spektakle i filmy. I dla nich chce i potrafi być Partnerem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.