Kazimierz Dolny: co się dzieje w domu sióstr betanek? Tygodnik Powszechny, 25 lutego 2007
Okoliczni mieszkańcy nie wierzą, że sióstr nie wspiera Kościół. Utrzymanie budynków sporo kosztuje. – Przecież wystarczyłoby odciąć prąd i same by stąd odeszły – radzi sąsiad. Najbliżej terenu zgromadzenia, pod numerem 62, mieszka rodzina Mirosława Pyski. On sam chwali sobie to sąsiedztwo. Spokojne. – Jedyne co, to kury śmierdzą. Mogłyby coś z tym zrobić. Folia im się rozerwała, miały tutaj małą szklarnię – pokazuje szkielet budowli, nad którą latają plastikowe płachty. Co u sióstr? Nie wie. Dowiaduje się z gazet i z internetu.
Tak jak większość mieszkańców Kazimierza. O siostrach rozmawia się tylko anonimowo: przez internet: „Kto widział siostry w czasie rekolekcji w kościele? Kto widział siostry u komunii św.? Kto widział siostry w Niedzielę Palmową? Czekam na odpowiedź" – pyta Magda Z. „Może wybiorą się do kościoła w Wielki Czwartek... skoro zaczynają wychodzić za bramę... Ostatnio można je było spotkać po zewnętrznej stronie muru, jak robiły porządki... Już się nie boją dziennikarzy" – odpowiada Julek.
To wpisy sprzed roku. Siostry na Mszę do kościoła już nie chodzą. Mieszkańcy przyzwyczaili się, że siostry są tylko za murem. A przed murem dziennikarze. – Byli z gazet, z TVN-u. Nawet kamerę im podobno potłukli – dowiaduję się od młodzieży na pobliskiej stacji Orlenu. Potłuc mieli ochroniarze wynajęci przez siostry. Bo ostatnie lato było dla betanek gorące.
Mirosław Pyska lubi, jak siostry wystawiają stoły na trawę przed budynkiem. Jedzą wtedy na powietrzu i śpiewają. Nastrój majówki. Tak było latem. Jednak tę sielankę zakłócali dziennikarze, próbując dostać się na ich teren. Koczowali przed bramą. I wtedy siostry poprosiły o pomoc. Nikt nie ma wątpliwości, że nie ochraniają ich żadni profesjonaliści. – To dresiarze! – mówi pracownik Muzeum Przyrodniczego, odpowiedzialny za ochronę obiektu. W Kazimierzu wiele domów chroni firma Skorpion. Przed kradzieżą. Ale betanek nikt nie okradnie. Są tam bez przerwy. Otoczone ciszą. Nawet dziennikarze przestali przyjeżdżać. Ale wynajęci dresiarze zostali.
Córka zerwała
Pod bramą betanek czasami przystają samochody. Wtedy ją otwierają. To przyjeżdżają rodziny tych sióstr, które postanowiły poprzeć matkę przełożoną Jadwigę Ligocką. Od 1999 r. była przełożoną wszystkich betanek. W maju 2005 r. kończyła się jej kadencja, a dalsze jej przedłużenie zależało od decyzji wizytatora apostolskiego. Wypadła negatywnie. Siostra ma wizje, słyszy proroctwa i widzi cudowne światła. Jakie? O nich również można przeczytać w internecie. Jeden z mieszkańców Kazimierza opowiada: – Siostra Jadwiga opowiadała nam, że widziała cztery demony stojące na krańcach kuli ziemskiej. Miotały w górę płonącymi gromami, aż ziemia pękła na cztery części. Chrystus powiedział jej, że to jest znak, iż ziemię opanowały cztery plagi: głód, nienawiść, bezbożność i kłamstwo. A siostra Jadwiga ma z nimi walczyć.
W lipcu 2005 r. nową przełożoną generalną zgromadzenia została siostra Barbara Robak. Siostra Jadwiga nie podporządkowała się decyzji Kongregacji. Wysłała list do wszystkich domów zakonnych wzywający siostry, które ją popierają, do pozostawienia wszystkich swoich obowiązków i stawienia się w domu generalnym w Kazimierzu Dolnym. Tak też się stało. Przyjechało tam 68 zakonnic. Większość wychowywanych i formowanych przez siostrę Jadwigę.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.