Spór o formę liturgii jest mało ważny. Jeżeli zapomnimy o eschatologicznym sensie Mszy, to – czy będziemy optować za tradycjami Mszału Piusa V, czy za zdobyczami Mszału Pawła VI – będziemy toczyć jałowy spór historyczny o to, co w przeszłości było bardziej interesujące. Tygodnik Powszechny, 7 lutego 2010
Maciej Müller: Jak Ojciec ocenia prace trwające w Watykanie?
O. Tomasz Kwiecień OP: Trudno o jednoznaczną ocenę. Nie znamy ostatecznego kształtu reform. Na pewno słuszne są postulaty stojące w punkcie wyjścia prawdopodobnych zmian, jak troska o postawę adoracyjną, postawienie krzyża na ołtarzu i skierowanie do niego modlitwy ludu i kapłana. Tylko że te cele można osiągnąć bez zmian w samym rytuale. Istnieją środowiska, i to liczne, w których całkowicie posoborowa liturgia jest wyraziście zorientowana na Chrystusa, gdzie zachowuje się postawę czci i śpiewa chorał gregoriański. Jedną rzeczą są księgi i przepisy liturgiczne, a drugą to, w jaki sposób przekuwa się je na praktykę.
Odnoszę wrażenie, że w trwającym już od dawna sporze o rytuał Mszy św. brakuje – po obu stronach sporu – odniesienia do fundamentu chrześcijańskiej liturgii. A tym jest eschatologia. W sercu modlitwy eucharystycznej znajdują się takie słowa: „Głosimy śmierć Twoją, Panie Jezu, wyznajemy Twoje zmartwychwstanie i oczekujemy Twego przyjścia w chwale”. Taka jest właściwa dynamika liturgii: oczekujemy chwalebnego powrotu Pana. W dyskusjach o rytuałach „trydenckim” i „watykańskim” nie zwraca się uwagi, że w obu jest za mało odniesień eschatologicznych. Więcej posiada ich liturgia prawosławna i – na swój sposób – ewangelicka.
Kościół przestał przyzywać powtórnego przyjścia Chrystusa. To przerażająca perspektywa, gdy mierzyć ją tym, co napisano w Nowym Testamencie.
Jakie eschatologia ma znaczenie dla Mszy?
Fundamentalne. My tak bardzo skupiamy się na misterium realnej obecności Chrystusa pod postaciami chleba i wina, że zapominamy, iż jest ona nam dana jako pokarm na drogę do Królestwa Bożego. W którym nie będzie liturgii, eucharystii, księży i mszałów. W Ap 21, 2 czytamy: „świątyni w nim [Nowym Jeruzalem] nie dojrzałem, bo Pan Bóg wszechmogący jest jego Świątynią i Baranek”. Proroctwo Zachariasza (14, 20-21) mówi, że kiedy przyjdzie czas ostateczny, nawet przy uprzęży końskiej będzie napisane „poświęcone Panu”, a garnek w każdym domu będzie równie święty jak rytualny garnek w świątyni. Te teksty wskazują, że w czasach ostatecznych zostanie zniesiony rozdział między sacrum a profanum. Samo istnienie sacrum jest znakiem, że pełnia zbawienia jeszcze nie nadeszła.
Liturgia musi zdawać sprawę z tej rzeczywistości i do niej odsyłać – i taka winna być miara oceny jakości rytuału. Nie ma co szukać modelu, wzorca właściwej liturgii w przeszłości. Nie jest nim ani Msza trydencka, ani posoborowa, ani liturgia wieku I, VI czy XIII. Wzorcem jest ta, której jeszcze nie ma, liturgia czasów ostatecznych. Póki żyjemy na ziemi i jesteśmy skazani na rozdzielenie sacrum i profanum, charakterystyczne dla świata upadłego, w którym nie dokonała się ostateczna przemiana i zmartwychwstanie, musimy posiadać takie elementy, które będą nas do nowej ziemi i nowego nieba przybliżać, budząc tęsknotę za powtórnym przyjściem Chrystusa. To jest rola liturgii.
Jeżeli w dyskusji o tym zapomnimy, to – czy będziemy optować za tradycjami Mszału Piusa V, czy za nowymi zdobyczami Mszału Pawła VI – będzie to jałowy spór historyczny o to, co w przeszłości było bardziej interesujące.
Wobec liturgii posoborowej podnosi się zarzuty, że jest za mało sakralna.
Mam wiele szacunku do liturgii trydenckiej, ale nie uważam, że ma ona monopol na sakralność. Podobnie jak monopolu na niesakralność nie ma liturgia Pawła VI.
Dobrze znam funkcjonującą w Polsce liturgię luterańską. Jest odprawiana w sposób orientowany, Komunię św. przyjmuje się na klęcząco. Nie ma języka łacińskiego ani chorału gregoriańskiego i wielu innych elementów, które dla tradycyjnie zorientowanego katolika byłyby wyznacznikami sacrum – ale liturgia ta jest głęboko sakralna. Swoją drogą, liturgii posoborowej czasem zarzuca się, że jest sprotestantyzowana. Tymczasem wiele współczesnych tekstów liturgicznych Kościoła luterańskiego w Polsce zostało zaczerpniętych (ze zmianami) z Mszału Pawła VI. Więc właściwie to jacyś tradycjonalistyczni protestanci mogliby protestować przeciw katolicyzacji ich liturgii...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.