Czterdzieści lat temu Polską wstrząsnął jeden z największych kryzysów społecznych w jej najnowszej historii. Jego genezy upatruje się zazwyczaj w stoczonej w czerwcu 1967 roku tak zwanej wojnie sześciodniowej, w której armia izraelska pokonała wspierane przez Związek Sowiecki wojska koalicji państw arabskich. Znak, 3/2008
„Co to znaczy, że w Polsce Ludowej w 24 lata po okupacji hitlerowskiej znowu mówi się językiem hitlerowców i ONR-owców?” – zapytywała w lutym 1968 roku w liście do I sekretarza KC PZPR studentka Uniwersytetu Warszawskiego. Rozkręcająca się kampania antysemicka nałożyła się w czasie na narastające zniecierpliwienie elit intelektualnych postępującym ograniczaniem przez ekipę Gomułkowską sfery wolności twórczej, czego symbolem stało się zawieszenie w styczniu 1968 roku spektaklu Dziady w warszawskim Teatrze Narodowym. Wydarzenie to wywołało protesty zarówno części warszawskiego środowiska literatów, jak i studentów. Eksplozja społecznego niezadowolenia nastąpiła w marcu 1968 roku, kiedy to po brutalnym spacyfikowaniu przez „aktyw robotniczy” studenckiego wiecu na dziedzińcu Uniwersytetu Warszawskiego fala protestów ogarnęła najpierw uczelnie wyższe stolicy, a następnie rozlała się na cały kraj.
Trwający do końca marca protest szybko wykroczył poza środowisko akademickie: nowsze badania historyków wskazują, że wbrew utrzymującemu się przez lata mitowi o wyłącznie „inteligenckim” charakterze „wydarzeń marcowych”, aktywnie włączali się doń zarówno robotnicy, jak i uczniowie szkół średnich, a demonstracje poparcia „z warszawiakami” organizowano nawet w miejscowościach, w których nie było uczelni wyższych (Bielsko-Biała, Legnica, Radom, Tarnów). Co ciekawe, spośród 2725 osób zatrzymanych w ciągu trzydziestu dni począwszy od 7 marca 1968 roku na terenie całego kraju, największą grupę stanowili nie studenci, ale właśnie robotnicy (jak ustalił Jerzy Eisler, w rękach SB i MO znalazło się wówczas 937 pracowników zakładów przemysłowych). Upraszczając nieco problem, można zauważyć, że Marzec’68 szybko nabrał charakteru buntu młodego, urodzonego już po II wojnie światowej, pokolenia zniecierpliwionego zastojem Gomułkowskiej „małej stabilizacji”. W ciągu trzech tygodni protestów można było zaobserwować ewolucję tego buntu ku dojrzalszym koncepcjom programowym, których podsumowaniem stała się, przyjęta na ostatnim marcowym wiecu, Deklaracja ruchu studenckiego, zawierająca między innymi postulaty powołania do życia autentycznej organizacji studenckiej, zwiększenia kontroli społecznej nad funkcjonowaniem struktur państwowych oraz zagwarantowania rzeczywistej niezawisłości PRL-owskim sądom.
Przez dłuższy czas jedną z najbardziej popularnych interpretacji „wydarzeń marcowych” była koncepcja prowokacji, zaplanowanej przez koterię partyzantów. Według tej interpretacji mieliby oni celowo wywołać niepokoje społeczne, aby wzmocnić swoją pozycję w elitach władzy poprzez eliminację niedobitków konkurencyjnej frakcji rewizjonistycznej (częściowo pochodzenia żydowskiego – stąd posługiwanie się przez partyzantów zakamuflowanym antysemityzmem), a także osłabienie pozycji samego I sekretarza KC PZPR. Przez lata koncepcja ta traktowana była prawie jak historyczny dogmat, a jej zwolennicy wykreowali Moczara niemal na Makiawela PRL-u. W miarę postępu badań nad Marcem’68 pojawiły się jednak liczne wątpliwości co do jej zasadności. Czy zatem na pewno działania tego polityka w Marcu’68 wynikały z góry powziętego planu, czy też raczej stanowiły próbę politycznego wykorzystania sytuacji, która zaskoczyła go w takim samym stopniu jak i innych członków partyjnego establishmentu? Na podstawie tego, co wiemy o reakcjach partyjnej elity na wydarzenia marcowe, trudno też dzisiaj mówić o Gomułce wyłącznie jako o potencjalnej „ofierze” partyzantów.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.