Miłość powinna wzruszać, uszczęśliwiać, napawać wdzięcznością i nadzieją, a tego właśnie brakuje rozżalonym i zagniewanym rodzicom. Może więc to silne poczucie winy rekompensuje w pewien sposób brak pięknej strony miłości do „niedobrego" dziecka? List, 9/2009
My, polscy rodzice (zwłaszcza matki) czujemy się przesadnie odpowiedzialni za życie naszych dorosłych dzieci. Dlatego nasze poczucie winy, gdy dzieciom życie się nie układa, jest głębsze i bardziej dotkliwe. Zdarza się niekiedy, że właśnie to poczucie winy jest jedynym wyczuwalnym refleksem macierzyńskiej miłości do źle żyjącego dziecka. Matka już go właściwie nie lubi, boi się jego roszczeń, arogancji, okrucieństwa, a nawet przemocy; niekiedy więcej jest w niej gniewu, żalu, smutku, pretensji, zawiedzionych nadziei i rozczarowań niż czystej i dobrej miłości.
Miłość powinna wzruszać, uszczęśliwiać, napawać wdzięcznością i nadzieją, a tego właśnie brakuje rozżalonym i zagniewanym rodzicom. Może więc to silne poczucie winy rekompensuje w pewien sposób brak pięknej strony miłości do „niedobrego" dziecka? Może wyrzuty sumienia są podświadomym sposobem usprawiedliwienia córki lub syna?
„odczep się!"
Większość rodziców nie przygląda się oczywiście bezczynnie problemom dzieci, biadoląc i użalając się nad nimi i nad sobą. Nie tylko złoszczą się i martwią, lecz przede wszystkim usiłują interweniować i przeciwstawiać się we wszystkich i dorosłe dzieci , kiedy to tylko wydaje im się możliwe. Zastrzeżenia rodziców, zwłaszcza wyrażane gwałtownie, z przestrachem, w panice, stają się na ogół źródłem konfliktów i utrudnieniem w obustronnych relacjach. Dorastające i dorosłe dzieci chciałyby bowiem od matki i ojca przede wszystkim uznania i aprobaty swych decyzji. Natomiast rodzice oczekują od dzieci przede wszystkim posłuszeństwa i dostosowywania się do ich rad i zaleceń wynikających z przekonania o mądrości płynącej z życiowego doświadczenia.
Zuchwałe i nieposłuszne dzieci mówią (lub chętnie powiedziałyby): „Odczepcie się od nas i dajcie nam święty spokój". Rodzice zaś wołają: „Słuchajcie nas, bo inaczej będziecie kiedyś żałować!".
W takich trudnych, pełnych uraz, relacjach, na które wpłynęły jakieś wcześniejsze zaniedbania lub przewiny rodziców, nie samo ich poczucie winy jest problemem. Ono jest w końcu zrozumiałe. Bo jeżeli myśląca osoba uczciwie i odważnie przyjrzy się swemu wcześniejszemu postępowaniu i znajdzie w nim jakiekolwiek niedoskonałości, to poczucie winy jest bardzo naturalną reakcją emocjonalną. Dalej jednak taka osoba powinna równie odważnie przyjrzeć się skutkom swego emocjonalnego samobiczowania.
Dość łatwo można zobaczyć, że zawsze przynosi ono zgubne rezultaty w postaci wspomnianego braku stanowczości, rezygnacji z wymagań i tolerowania nieakceptowalnych zachowań. Zamiast zmniejszać przyczyny dawnych błędów wychowawczych i naprawiać szkody, nadmierne i uporczywe poczucie winy jeszcze bardziej pogarsza relacje, powodując dodatkowe problemy. A przede wszystkim nie pomaga dzieciom dojrzeć i nauczyć się odpowiedzialnego kierowania swoim życiem. „Wiszą" one na rodzicach, uzależniają się od ich ustawicznej pomocy, a jednocześnie mszczą się za dawne urazy, korzystając z ich ustępliwości, i w rezultacie nie rozwijają się, lecz stoją w miejscu (rodzice zresztą też).
hipochondria moralna
Co jest takiego w poczuciu winy, że łatwo je zacząć pielęgnować mimo ewidentnie fatalnych skutków? Dlaczego nie pomagają nam w tym takie psychologiczne mechanizmy obronne, jak zaprzeczanie, racjonalizacja, minimalizowanie lub sublimacja? Przecież w większości sytuacji, gdy do głosu dochodzi zwątpienie co do własnej wartości, łatwo odrzucamy jego powód jako nieistniejący lub nieistotny i na ogół potrafimy sobie (i innym) wmówić, że sprawa jest wręcz korzystna lub przynajmniej, że u innych bywa jeszcze gorzej. Ale gdy poczucie winy dotyczy naszej roli jako rodziców, żadne z tych wykrętów i wytłumaczeń nie wchodzą w grę. Nie tylko wielu z nas ocenia swe postępowanie wobec dzieci surowo i bezwzględnie, ale bywają i tacy, którzy wyolbrzymiają swe błędy, biorąc na siebie odpowiedzialność nawet za niepopełnione błędy.
Dostrzegam tu dwa wytłumaczenia. Jedno - o którym była już mowa - jest takie, że jako rodzice mamy skłonność do postrzegania siebie w roli jedynych sprawców wszystkiego, co dotyczy naszych dzieci.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.