Obraz macierzyńskiego Boga jest mocno zakorzeniony w tradycji Kościoła, choć może nie jest obecny w powszechnej świadomości. Na ile współczesna teologia feministyczna jest spadkobierczynią tego nurtu? List, 11/2009
Jezus-Matka
Według wielu świętych i mistyków macierzyństwo Boga znalazło najpełniejszy wyraz w postaci Jezusa Chrystusa! „Mądrość Trójcy", o której pisze Julianna z Norwich, to właśnie Jezus, będący jej zdaniem wzorem i źródłem wszelkiego macierzyństwa. Porównywali Go do matki również m.in. Augustyn z Hippony, Jan Chryzostom, Anzelm z Canterbury, Brygida Szwedzka, Matylda z Hackeborn, Bernard z Clairvaux oraz Faustyna Kowalska. Co tak bardzo przemawia w obrazie Chrystusa jako matki? Słowem-kluczem wydaje się tu „poświęcenie". Właściwie wszyscy autorzy, pisząc o macierzyństwie Jezusa, zwracali uwagę przede wszystkim na Jego oddanie ludziom, na podobieństwo do matki stawiającej dobro dziecka ponad swoje dobro i życie.
Św. Augustyn w tym duchu komentuje zdanie z Ewangelii św. Mateusza: Ile razy chciałem zgromadzić twoje dzieci, jak ptak swoje pisklęta pod skrzydła, a nie chcieliście (Mt 23, 37). Niestety, polskie tłumaczenie nie oddaje greckiego ornis, oznaczającego także „kokosz", a to właśnie znaczenie jest analizowane przez Augustyna. Pisze on, że kokosz to ptak „chorujący na miłość matczyną", gotowy do największych poświęceń w obronie swoich piskląt. Troska o potomstwo jest jednocześnie jego słabością - to ze względu na nią wystawia się na niebezpieczeństwa. Podobnie Jezus, jak stwierdza Augustyn, „ze względu na nas uległ słabości, przyjmując od nas ciało" i wydał się w nasze ręce, przyjmując od nas poniżenie, zdrady i ciosy. Szczytowym aktem Jego „choroby matczynej" była śmierć na krzyżu - w Drugim Liście do Koryntian czytamy bowiem: został ukrzyżowany wskutek słabości (2 Kor 13,4).
rodząca i karmiąca
Śmierć krzyżowa Jezusa przedstawiana jest jako przejaw Jego macierzyństwa dlatego, że zrodziła nowe życie. Kilkukrotnie już przywoływana Julianna z Norwich stwierdziła, że „doczesne" matki rodzą nas do życia pełnego bólu i prowadzącego w końcu do śmierci, zaś Chrystus zrodził nas do radości i nieskończoności. Zdarzało się, że podkreślane były nawet fizyczne podobieństwa śmierci Syna Bożego oraz aktu rodzenia: cierpienia Chrystusa na krzyżu przyrównywano do bólów rodzącej kobiety, zaś przebicie Jego boku włócznią i wypłynięcie zeń krwi i wody - do karmienia piersią nowo narodzonego dziecka.
Co więcej, macierzyństwo Chrystusa nabiera wręcz fizycznego wymiaru również w Eucharystii. Wielu teologów, w tym Bernard z Clairvaux, Anzelm z Canterbury czy William z St. Thierry, wskazywało, że karmi On nas swoim własnym ciałem i krwią, podobnie jak matka karmi dziecko swoim mlekiem. Jego pokarm jest jednak nieskończenie cenniejszy niż ten pokarm matki. Warto ponownie sięgnąć do Julianny z Norwich: „Matka może dziecku dawać ssać swoje mleko, ale nasza chwalebna Matka, Jezus, karmi nas samym sobą i czyni to z wielkim szacunkiem i wielką czułością w Najświętszym Sakramencie".
Ta Bóg
Jak widać, obraz macierzyńskiego Boga jest mocno zakorzeniony w tradycji Kościoła, choć może nie jest obecny w powszechnej świadomości. Na ile współczesna teologia feministyczna jest spadkobierczynią tego nurtu?
Najogólniej mówiąc, teologia feministyczna domaga się uwzględniania cech żeńskich w obrazie Boga przekazywanym w chrześcijaństwie (choć rozwija się też w innych religiach) oraz dowartościowania roli kobiet w życiu religijnym i społecznym. Zdaniem jej zwolenniczek, kobiecość Stwórcy jest celowo pomijana w religiach, które wykształciły się w patriarchalnej kulturze, zaś „męskie" kategorie (takie jak ojciec, pan, król) używane do określania Boga determinują powszechne wyobrażenie o Nim. Feministki różnią się stopniem radykalizmu poglądów: najbardziej zdeterminowane, niewidzące szans na naprawę „patriarchalnych struktur", odchodzą od chrześcijaństwa. Inne, nastawione bardziej reformatorsko, pozostają i starają się zmienić istniejące struktury oraz nazewnictwo.
Rozmaite są także podejmowane w teologii feministycznej próby zmiany męskich określeń Boga. Najmniej „inwazyjne” jest ich łączenie z żeńskimi metaforami i zaimkami, np. „Bóg jako matka” czy „Bóg Ona”. Często wykorzystuje się jednocześnie określenia męskie i żeńskie; najbardziej znanym przykładem jest „Bóg, Ojciec i Matka”. Niektórzy zaś, zwolennicy (a raczej zwolenniczki) feministycznej teologii, w ogóle pomijają kategorie męskie i używają wyłącznie nazw rodzaju żeńskiego lub... nijakiego, aby żadna z płci nie była poszkodowana. Tak „spreparowane” określenia spotkać można nie tylko w dziełach teologów (teolożek) feministycznych. Niekiedy (w Kościele katolickim zdarza się to stosunkowo rzadko) przekształcane są także teksty modlitw liturgicznych, a nawet Pismo Święte.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.