Mieszkają w małych miejscowościach. Mówią, że gdyby tam zostały, nie miałyby szans na normalne życie. Wierzą, że po przyjeździe do stolicy wszystko się ułoży - znajdą pracę, będą miały własny kąt i swoje pieniądze. W „Przystani na Skarpie” ich marzenia nabierają realnych kształtów. Idziemy, 7 października 2007
– Myślę, że znajdę pracę, wyprowadzę się na swoje i zacznę takie porządne dorosłe życie – mówi Magda.
– Możemy tu mieszkać przez pierwsze sześć miesięcy. W tym czasie szukamy pracy korzystając z pomocy pracowników bursy – dodaje Patrycja. – Czasami na niektóre dziewczyny praca już czeka. Ta pierwsza praca jest po to, żeby uzbierać na stancję i wyprowadzić się – po prostu „stanąć na nogi”.
Pracą całej bursy kieruje s. Ewa Ranachowska – urszulanka szara.
– Obowiązki mam bardzo rozmaite. Jako koordynator projektu jestem w kontakcie z oddziałami Agencji Nieruchomości Rolnych na terenie całej Polski. Tam dziewczęta zainteresowane pobytem w bursie mogą składać potrzebne dokumenty. Zajmuję się także promowaniem tego projektu i bezpośrednio konkretną pracą tu w „Przystani na Skarpie”.
Siostra Ewa każdego dnia sprawuje pieczę dziewczętami, które mieszkają w bursie.
– Dziewczęta, które przyjeżdżają do nas, pochodzą naprawdę z różnych środowisk. Bywa, że nie wiedzą jak się zachować. Tłumaczę im wtedy jak np. podać herbatę czy nakryć do stołu. Takie proste, zwyczajne rzeczy.
Patrycja do bursy trafiła dzięki swoim dwóm siostrom. One przecierały dla niej szlaki w „Przystani na Skarpie”. Skończyła gastronomiczną szkołę zawodową, ale wie, że chciałaby pracować jako fryzjerka.
– Na pewno otworzę swój zakład, muszę tylko skończyć kilka kursów – mówi Patrycja. – Nie będzie to proste, bo jednocześnie pracuję. Może uda się tak to zorganizować, żeby na kursy chodzić w weekendy i w tym czasie, kiedy nie muszę być w pracy? – rozmarza się.
Patrycja uwielbia też tańczyć i oprócz zakładu fryzjerskiego marzy jej się także szkoła tańca dla mężczyzn.
Magda, podobnie jak Patrycja nie jest w stolicy sama. Jej siostra mieszka w Ożarowie Mazowieckim, więc odwiedzają się dość często.
– Do Kętrzyna – tam gdzie mieszam jest trochę za daleko i podróż dość droga, żeby robić sobie takie wycieczki – mówi Magda. – Poza tym nie mam czasu na ciągłe wyjazdy, chcę iść na studia, zrobić kurs sekretarsko-asystencki, nauczyć się angielskiego i zmienić pracę – dodaje.
Do domu zagląda rzadko, ale zdarzyło się, że podczas którejś z wizyt usłyszała od sąsiadki „O, warszawianka wraca!”.
– Żadna ze mnie warszawianka – śmieje się Magda – dostałam taką szansę, to po prostu ją wykorzystuję. Jesteśmy w tej dobrej sytuacji, że przez pół roku nie ponosimy żadnych kosztów. Mieszkanie i utrzymanie mamy za darmo. Możemy więc odkładać zarobione pieniądze, żeby poczuć się pewnie, kiedy przyjdzie nam opuścić bursę. Dopiero wtedy zacznie się poważne życie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.