„Boga prawdopodobnie nie ma. Dlatego przestań się martwić i ciesz się życiem” – takie napisy pojawiły się z początku roku na londyńskich autobusach i w metrze. Reakcje, jakie wywołała w kręgach chrześcijańskich, były skrajnie różne: od oburzenia poprzez obojętność aż po akceptację i zadowolenie. Więź, 5-6/2009
Zupełnie inną drogą podążył instytut teologiczny Theos, założony przez Kościoły anglikański i katolicki. Jego szef, Paul Woolley, stwierdził, że ateistyczna kampania jest doskonałą okazją, by sprowokować ludzi do myślenia o Bogu. Co więcej, instytut wsparł inicjatorów (symboliczną raczej) donacją w wysokości 50 funtów.
Tym, co prowokuje do myślenia, jest owo nieszczęsne probably (prawdopodobnie). Według Woolleya, zamiast pewności co do nieistnienia Boga, generuje ono jedynie niepewność co do Jego nieistnienia, która jest tak samo prawdopodobna jak niepewność co do Jego istnienia. Reklamowy slogan wywołuje efekt podobny do wątpliwości typu „czy na pewno zamknąłem drzwi?”. Człowiek, w którym zrodzi się taka wątpliwość w końcu zdecyduje się wstać i upewnić, czy drzwi są rzeczywiście zamknięte.
Zwolennicy ateistycznej reklamy twierdzą, że zaproponowanej tutaj analogii nie można uznać za zarzut wobec logiki kampanii (a tak zapewne rozumie ją Woolley). Chodziło bowiem właśnie o wytrącenie odbiorcy z pewności wiary. Linia obrony ateistów nie wydaje się jednak przekonująca. O ile bowiem fakt zamknięcia czy niezamknięcia drzwi da się empirycznie zweryfikować, o tyle fakt (nie)istnienia Boga jest – jak przyznają – ostatecznie nieweryfikowalny na drodze doświadczenia. Jeśli więc nawet reklama ta wzbudza oczekiwania, to nie pokazuje żadnej drogi do zweryfikowania tych oczekiwań czy też ich spełnienia.
Tam gdzie nie ma empirycznej pewności, pozostaje wiara. Zresztą sam Dawkins, guru ateistów i „duchowy ojciec” przedsięwzięcia, czwarty rozdział swojej książki opatrzył tytułem „Dlaczego niemal na pewno Boga nie ma”. Podobną myśl znajdujemy u o. Cantalamessy, w którego krytyce dostrzegamy echo słynnego zakładu Pascala: „«Bóg prawdopodobnie nie istnieje»: a zatem być może jednak istnieje, nie można całkowicie wykluczyć, że jest. Lecz, drogi bracie niewierzący: jeśli Boga nie ma, ja nic nie straciłem; jeśli jednak jest, ty straciłeś wszystko!”. Przesłanie kampanii jest więc jednoznaczne: „Boga prawie na pewno nie ma”, ale „prawie” – jak wiemy, i to z reklamy – robi różnicę.
(Nie)wiara i radość życia
I tutaj dochodzimy do drugiego członu sloganu reklamowego: Now stop worrying and enjoy your life – owej „wartości dodanej” wynikającej z odrzucenia Boga. Według inicjatorów kampanii uznanie reklamowanego prawdopodobieństwa nieistnienia Boga owocuje przyjęciem określonej wizji życia. U podstaw sloganu znajduje się przekonanie, iż dopiero niewiara w Boga pozwala na korzystanie z życia i cieszenie się nim.
W przekonaniu ateistów wiara (istnienie Boga) jest elementem istotnie ograniczającym możliwość cieszenia się z życia, co więcej – jest powodem nieustającego zmartwienia, stąd owo wezwanie „przestań się martwić”. Zapewne taki kształt sloganu wynika z samych okoliczności zaistnienia kampanii. Przypomnijmy, że był ona odpowiedzią na konkretną reklamę – przestrogę malującą piekielną wizję wiecznego potępienia dla ateistów. Czy jednak rzeczywiście istnieje realny związek między wiarą/niewiarą a radością życia lub jej brakiem?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.