Mija 31. rocznica śmierci krakowskiego biskupa pomocniczego Jana Pietraszki. Zmarł 2 marca 1988 r. i zgodnie z życzeniem został pochowany w podziemiach swej umiłowanej kolegiaty św. Anny w Krakowie.
Mija 31. rocznica śmierci krakowskiego biskupa pomocniczego Jana Pietraszki. Zmarł 2 marca 1988 r. i zgodnie z życzeniem został pochowany w podziemiach swej umiłowanej kolegiaty św. Anny w Krakowie. Po śmierci biskupa krakowianie tłumnie nawiedzali jego grób i modlili się za jego pośrednictwem. Szybko też rozwinął się jego kult. Proces beatyfikacyjny bp. Pietraszki rozpoczął w 1994 r. kard. Franciszek Macharski na polecenie Jana Pawła II. 21 grudnia 2018 r. papież Franciszek ogłosił heroiczność cnót bp. Pietraszki. Teraz do beatyfikacji tego sługi Bożego konieczne jest jeszcze uznanie cudu za jego wstawiennictwem.
Aby przybliżyć postać tego wielkiego duszpasterza akademickiego, biskupa pomocniczego Krakowa, przyjaciela Jana Pawła II, przeprowadziłem rozmowę z Ludmiłą Grygiel, która znała Jana Pietraszkę od czasów studenckich i była świadkiem jego życia i działalności. W. R.
Włodzimierz Rędzioch: – Kiedy po raz pierwszy usłyszała Pani o ks. Pietraszce?
Ludmiła Grygiel: – O ks. Pietraszce usłyszałam już na pierwszym roku studiów, gdyż był on znanym duszpasterzem akademickim. Studenci, którzy szukali kościoła – szli do kolegiaty św. Anny, która była dla nas drugim uniwersytetem. Na Uniwersytecie Jagiellońskim zdobywaliśmy wiedzę naukową i przygotowywaliśmy się do pracy zawodowej, a u św. Anny pogłębialiśmy naszą wiarę i uczyliśmy się, jak nią żyć na co dzień. Naszym „profesorem” i ojcem duchowym był ks. Jan Pietraszko. W swoich kazaniach pokazywał, co Ewangelia mówi nam dzisiaj, uczył, jak być dojrzałym chrześcijaninem, jak czuć się wolnym w reżimie komunistycznym. On po prostu mówił nam, co powinniśmy robić, by żyć jak chrześcijanie. W każdy wtorek i czwartek po Mszy św. wieczornej odbywały się konferencje o tematyce religijnej i kulturowej. Nasz duszpasterz dbał także o naszą formację kulturową: zachęcał do lektury literatury klasycznej, którą doskonale znał, zapraszał z konferencjami wybitnych intelektualistów i pisarzy katolickich, np. Antoniego Gołubiewa czy Hannę Malewską, których tylko w kościele mogliśmy usłyszeć. Pietraszko nigdy nie zajmował się polityką, oceniał ją z punktu widzenia chrześcijańskiej doktryny. W czasach rozruchów studenckich i represji reżimu na początku rekolekcji powiedział: „Moi drodzy, przyszliśmy tutaj do Chrystusa Eucharystycznego. Zostawmy Heroda w jego pałacu. Skupmy się na Chrystusie”. Nie wahał się jednak ostro krytykować władze komunistyczne za brak szacunku dla człowieka i błędną politykę gospodarczą, prowadzącą do zubożenia społeczeństwa. Kazania Pietraszki były bardzo ważnym momentem w naszym życiu – głosił je w czasie niedzielnej Mszy św. o godz. 10, na którą zjeżdżali wierni z całego Krakowa, a wyłącznie dla studentów – w czasie wieczornych Mszy św. we wtorki i czwartki. W ten sposób ks. Pietraszko przez 40 lat wychował trzy pokolenia inteligencji. Przeprowadził je „suchą stopą” przez morze czerwone komunizmu.
– Jaki był program duszpasterski ks. Pietraszki?
– Trudno mówić o jakimś szczególnym, wypracowanym przy biurku programie. Jego programem była Ewangelia, a wzorcem osobowym – Chrystus. Chrześcijanin powinien przestrzegać wszystkich przykazań Bożych i nie zaniedbywać przystępowania do sakramentów. Chciałam podkreślić, że kładł duży nacisk na sakrament pokuty. Sam spowiadał rano, po południu, a nawet wieczorem, kiedy ktoś go prosił. Pamiętam, że kiedyś przyjechała Czeszka, która chciała się wyspowiadać „w tajemnicy”. Zadzwoniliśmy do niego o 22, a on zszedł do kościoła i ją wyspowiadał. Był spowiednikiem surowym i wymagającym, ale kochającym.
Oczywiście, ta jego dyspozycyjność nie dotyczyła tylko spowiedzi. Zawsze był do dyspozycji wszystkich, którzy przychodzili, aby im pomóc rozwiązać problemy duchowe i materialne. Bardzo dużo pomagał biednym studentom i parafianom, a czynił to tak, żeby nikt nie poczuł się poniżony czy urażony. Nie zapominajmy, że w tamtych czasach w centrum Krakowa mieszkali nie tylko profesorzy, ale także biedota zajmująca sutereny pięknych kamienic. I do tych potrzebujących ludzi ks. Jan wysyłał swoich młodych z jedzeniem, węglem czy pieniędzmi. Poza tym zajmował się duszpasterstwem chorych, a także wraz ze studentami otaczał opieką chorych w ich domach, podobnie jak bł. Hanna Chrzanowska.
Ale nigdy nie nagłaśniał swojej działalności charytatywnej ani się nią nie chlubił. Kiedyś przepraszał swojego brata, że nie przyjechał do rodziny na Boże Narodzenie, gdyż wydał wszystkie pieniądze na bilety dla studentów, by mogli pojechać do swoich domów.
Wspomnę tylko jeden epizod. Kiedyś przyszli do ks. Jana studenci pierwszego roku na AGH, którzy pochodzili z małej wsi, nie znali Krakowa i nie mogli znaleźć mieszkania. Ponieważ nie było żadnego mieszkania zgłoszonego w kancelarii, ks. Pietraszko kazał wikaremu rozłożyć łóżka polowe w mieszkaniu księży, aby tam spali, dopóki nie znajdzie się dla nich jakieś lokum. Jeden z tych studentów był pod takim wrażeniem postawy księdza, że po pierwszym roku studiów postanowił iść w jego ślady i wstąpił do seminarium.
Trzeba dodać, że nie było to jedyne powołanie kapłańskie spośród studentów słuchających kazań ks. Pietraszki. Wspomnę tylko Józefa Tischnera, który jako student pierwszego roku prawa po wysłuchaniu wtorkowych konferencji duszpasterza u św. Anny porzucił studia i mimo sprzeciwu rodziców wstąpił do krakowskiego seminarium. Do końca życia mówił i pisał o Pietraszce jako swoim mistrzu.
– Chciałbym wrócić nieco do historii. Ks. Pietraszko jeszcze przed wojną był kapelanem księcia metropolity Adama Sapiehy. Jaki to miało wpływ na młodego kapłana?
– Pietraszko był dwukrotnie kapelanem abp. Sapiehy: w latach 1938-39 oraz 1943-44. Posługa, szczególnie ta pełniona w czasie wojny, wywarła ogromny wpływ na formację kapłańską ks. Jana. Sapieha stał się dla niego wzorem kapłana i biskupa. Przy nim nauczył się np. wizytacji duszpasterskich w parafiach oraz współpracy ze środowiskiem kulturalnym i uniwersyteckim Krakowa. Nauczył się też skutecznej służby sprawie polskiej w czasach wolności i niewoli.
– A jakie były związki Karola Wojtyły z ks. Pietraszką?
– Spotkali się jeszcze w czasie wojny, prawdopodobnie zimą 1944 r., gdy Wojtyła był w tajnym seminarium, a seminarzyści mieszkali we własnych domach. Wówczas ustalono, że codziennie rano jeden z kleryków będzie przychodzić przez tydzień służyć do Mszy św. abp. Sapiesze. Pewnego dnia książę metropolita poinformował swego kapelana, że nazajutrz przyjdzie student, któremu po Mszy św. trzeba będzie dać dobre śniadanie, bo nie dojada. Po czym dodał: „Zajmij się nim, bo przed nim jest wielka przyszłość”. Ks. Pietraszko wspominał to pierwsze spotkanie z Wojtyłą: ujrzał szczupłego studenta, który przyszedł z książkami związanymi szpagatem i z wielkim skupieniem służył do Mszy św. Drugie spotkanie prawdopodobnie miało miejsce, gdy abp. Sapieha przyjął seminarzystów w Pałacu Arcybiskupim. Poprosił wówczas księży, by przynieśli klerykom sutanny. Pierwszą sutannę przyniósł ks. Pietraszko i być może spotkał Wojtyłę.
– Ks. Pietraszkę i młodego ks. Wojtyłę łączyła działalność duszpasterska wśród młodzieży...
– To prawda. Ks. Wojtyła od marca 1949 r. pracował w parafii św. Floriana, gdzie spotykał się z młodymi, głównie studentami pobliskiej politechniki, i głosił dla nich konferencje, jeździł z nimi na wycieczki. Ks. Pietraszko natomiast rok wcześniej rozpoczął duszpasterstwo akademickie w kolegiacie św. Anny. Gdy w 1951 r. ks. Wojtyła opuścił kościół św. Floriana i zajął się pracą naukową, większość młodych z jego grupy (m.in. Czcigodny Sługa Boży Jerzy Ciesielski, pochowany w kolegiacie uniwersyteckiej) przeniosła się do św. Anny. Należy dodać, że ks. Karol Wojtyła nigdy nie przestał się włączać w duszpasterstwo akademickie, o czym świadczą jego wizyty w kolegiacie św. Anny, gdzie często głosił rekolekcje lub odprawiał Mszę św. na ich zakończenie.
– Jaka więź łączyła tych dwóch kapłanów?
– Była to szczególna więź duchowa i wzajemne zrozumienie. Dyskretna i wierna przyjaźń. Wiele elementów owego duchowego pokrewieństwa można dostrzec w kazaniach ks. Pietraszki oraz w nauczaniu i pismach ks. Wojtyły. Było to szczególnie ważne w czasach komunistycznych; wówczas każdy z nich demaskował błędy antropologiczne marksizmu i starał się chronić wiernych przed szkodliwością tej ideologii. Kierowała nimi ta sama troska o człowieka, o pogłębienie wiary powierzonych im ludzi. W ich duszpasterstwie przekazowi prawd wiary towarzyszył przekaz chrześcijańskiej kultury.
– Czy ta współpraca trwała nadal, gdy ks. Karol Wojtyła został arcybiskupem metropolitą, a ks. Jan Pietraszko biskupem pomocniczym?
– Po nominacji ks. Pietraszki na biskupa pomocniczego ich współpraca zacieśniła się i jeszcze bardziej ubogaciła. Chociaż Pietraszko był tylko sufraganem, to dla Wojtyły pozostał nadal bardziej mistrzem niż podwładnym; liczył się bardzo z jego zdaniem, nawet jeżeli nie zostało wypowiedziane, a tylko dyskretnie zasugerowane. Służba Bezpieczeństwa dostrzegła tę więź i próbowała ich poróżnić. Bezskutecznie.
– Kard. Wojtyła i bp Pietraszko uczestniczyli w Soborze Watykańskim II. Co biskup opowiadał wam o pracach soborowych?
– Bp Jan był pod wielkim wrażeniem soboru. Po powrocie z trzeciej sesji głosił rekolekcje o Kościele i jego nowej wizji wyłaniającej się z obrad soborowych. Pokazywał wszystkie pozytywy soboru. Podkreślał, że w czasie prac soboru dało się odczuć wielką troskę i odpowiedzialność za Kościół. Powtarzał: „Nie słuchajcie wszystkich dyskusji dziennikarskich. Myślcie, jaki powinien być Kościół. A później zajmiemy się konkretnymi dokumentami”. Przygotowywał nas do reformy liturgicznej; jako pierwszy w Krakowie odprawiał Mszę św. przy prowizorycznym ołtarzu zwrócony twarzą do wiernych – tłumaczył, że druga strona ołtarza-stołu jest przeznaczona dla nas.
– Co się stało po wyborze kard. Wojtyły na papieża?
– Pozostali w kontakcie, chociaż bp Jan nie jeździł często do Rzymu i nie chwalił się swoją przyjaźnią z Papieżem. Miesiąc po wyborze na papieża Jan Paweł II wysłał do bp. Pietraszki wzruszający list, w którym napisał m.in.: „Dziękuję Ci więc, że mi swego czasu pokazałeś, drogi Biskupie Janie, drogę do młodzieży akademickiej. A także za to, że mnie – i wielu innych – stale uczyłeś i uczysz, z jaką czcią, miłością i rzetelnością należy traktować tę podstawową naszą posługę, która wiąże się z przepowiadaniem słowa Bożego”.
Bp Pietraszko pozostał dla Wojtyły autorytetem. Potwierdza to pewne zdarzenie, którego byłam świadkiem. W pierwszych latach pontyfikatu Ojciec Święty gościł na kolacji bp. Pietraszkę wraz ze mną i moim mężem. Biskup przyniósł mu w prezencie swoją ostatnią książkę. W pewnym momencie Papież, przeglądając książkę, powiedział: „Biskupie Janie, ja od ciebie uczę się teologii”. Bp Pietraszko trochę się speszył i powiedział: „A ja myślałem, że moje książki są przeznaczone dla proboszczów i dla wikarych”. Po wyjściu z Watykanu zapytał nas, czy Papież mówił to na serio, czy tylko żartował. Ale Papież nie żartował, bo uważał Pietraszkę za jednego z największych nauczycieli wiary w Kościele polskim XX wieku. Podziwiał jego zrozumienie Ewangelii i dar jej przekazywania.
– Co bp Pietraszko mówił publicznie o Janie Pawle II?
– Pietraszko w dawnym arcybiskupie krakowskim widział przede wszystkim następcę św. Piotra i starał się uczyć tego Polaków, którzy skłonni byli traktować Papieża ze zbytnią poufałością lub jedynie z zewnętrznie manifestowaną miłością. Ucząc właściwego stosunku do Papieża, uczył poprawnego spojrzenia na Kościół. Wypowiedzi bp. Pietraszki dotyczące osoby i nauczania Jana Pawła II odbiegały od powszechnych emocji i powierzchownych ocen.
– Czy kazania bp. Pietraszki są dostępne dzisiaj?
– Tak, większość z nich została wydana, gdyż bp Jan każde swoje kazanie pisał; już w poniedziałek zaczynał przygotowywać kazanie na następną niedzielę. Jego nauczanie jest ciągle aktualne i warto je poznać. Jako ciekawostkę powiem, że kazania bp. Pietraszki były nagrywane nie tylko przez wiernych, ale także przez ubeków, i wiele z nich zachowało się dzięki nagraniom służb specjalnych (znajdują się w archiwach IPN).
– W życiorysie bp. Pietraszki uderzyło mnie to, że ten duszpasterz był również odpowiedzialny za budownictwo sakralne i sztukę kościelną...
– Bp Pietraszko miał wielkie wyczucie piękna, dlatego kościół św. Anny był zawsze bardzo ładnie urządzony. On również przeprowadził pierwszą jego renowację. Współpracował z artystami i respektował ich wiedzę. Gdy były jakieś różnice zdań, zawsze ustępował, by uszanować wizję artysty. Nie ustępował tylko w jednym punkcie – uważał, że centralnym miejscem kościoła jest tabernakulum i musi ono mieć godne miejsce oraz formę.
– 21 grudnia 2018 r. Papież Franciszek polecił Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych publikację dekretu o heroiczności cnót bp. Pietraszki. Teraz do beatyfikacji konieczne będzie jeszcze uznanie cudu za jego wstawiennictwem i jego kultu. Czy możemy mówić o ciągłym kulcie sługi Bożego?
– Grób bp. Pietraszki w kolegiacie św. Anny jest miejscem ciągłej modlitwy. Regularnie są odprawiane Msze św. w intencji jego rychłej beatyfikacji. Odczytywane są wtedy prośby o wstawiennictwo i podziękowania za otrzymane łaski. Zostały zgłoszone trzy przypadki domniemanego cudu, ale niestety, przedstawiona dokumentacja nie została uznana za wystarczającą do uznania cudu. Niedawno został zgłoszony niewytłumaczalny z punktu widzenia medycyny przypadek wybudzenia ze śpiączki, ale nie został on jeszcze oceniony przez watykańską komisję lekarską. Jest mi trochę przykro, że znajomość postaci i nauczania bp. Pietraszki nie rozszerza się poza Kraków. My, Polacy, nie za bardzo potrafimy promować naszych świętych i dbać o ich kult. Łatwo przejmujemy zagraniczne wzorce i „kopiujemy” kult postaci z innych krajów. A bp Jan Pietraszko zasługuje na to, by poznali go ci, którzy go nigdy nie spotkali. Zdaję sobie sprawę, że wzorzec jego świętości jest mało atrakcyjny i mało „medialny”, żeby go odkryć, trzeba poznać jego postać, a przede wszystkim – zagłębić się w jego nauczanie. Wymaga to trudu, ale warto go podjąć dla ubogacenia wiary i poznania ewangelicznego świętego.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.