Śledząc historię Polski, nietrudno zauważyć, że Kościół katolicki zawsze był związany z dziejami Narodu. Nigdy nie opuścił synów i córek Matki Polski.
Szczególnie można to odczytać w życiu dwóch wybitnych hierarchów Kościoła katolickiego – abp. Zygmunta Szczęsnego Felińskiego i Stefana kard. Wyszyńskiego zwanego Prymasem Tysiąclecia. Obaj żyli w różnych czasach – trudnych dziejowo, politycznie i historycznie. Abp. Felińskiemu przyszło żyć w XIX w. (1822-1895), a kard. Wyszyńskiemu – w XX w.(1901-1981). Nicią łączącą tych wybitnych pasterzy jest to, że obaj zasiadali na stolicy arcybiskupów warszawskich. A zdecydowaną ich cechą wspólną – nieustępliwość wobec presji władz okupacyjnych wyrażona słowami non possumus.
By strzec praw Kościoła
Jako pierwszy użył ich św. Zygmunt Feliński, który w tamtym czasie od zaledwie 16 miesięcy sprawował posługę arcybiskupa warszawskiego. 15 marca 1863 r. napisał memoriał do cara Aleksandra II, stając w obronie rodaków poddanych represjom za Powstanie Styczniowe. Odpowiedzią na ten protest było zesłanie na 20 lat do Jarosławia nad Wołgą.
Opuszczając na zawsze diecezję i Polskę, jako wygnaniec zostawił rodakom swoisty testament: „Strzeżcie praw Kościoła świętego. Pilnujcie gorliwie świętej wiary waszej. Przeciwnościami się nie zrażajcie. Miejcie Pana Boga w pamięci i w sercu. Jeżeli was by kto namawiał do takiego czynu, którego popełnić się nie godzi bez uchybienia prawom Bożym i prawom Kościoła, odpowiadajcie każdy non possumus, odpowiadajcie wszyscy non possumus” (13.06.1863 r.).
Słowa non possumus zostały wypowiedziane z mocą po 90 latach również przez innego pasterza archidiecezji warszawskiej – Stefana kard. Wyszyńskiego. Zapłacił za nie czasem trzyletniego więzienia. Były one reakcją na łamanie przez komunistyczne władze porozumienia zawartego 14 kwietnia 1950 r. pomiędzy przedstawicielami kierownictwa partyjnego Polski Ludowej a Kościołem katolickim w Polsce reprezentowanym przez prymasa Wyszyńskiego. Porozumienie to było niejako wymuszone przez rząd, który od 1949 r. stosował stalinowskie represje wobec wierzących i instytucji Kościoła w Polsce. Rozpoczęły się one 14 marca 1949 r. od oświadczenia w sprawie stosunku nowej władzy ludowej do Kościoła katolickiego. Głównym ich celem było doprowadzenie do podziałów w szeregach duchowieństwa i przedstawienia w negatywnym świetle Episkopatu.
Ukrócić represje
Już 5 sierpnia 1949 r. władze państwowe wydały dekret o obsadzaniu duchownych stanowisk kościelnych. Niespełna pół roku później zlikwidowały dobroczynną organizację Caritas, przejmując jej majątek i misję. Nie wolno również zapomnieć o indywidualnych represjach wobec licznych duchownych, jak choćby o politycznym bestialskim morderstwie ks. Jana Szczepańskiego z parafii Brzeźnica Bychawska w diecezji lubelskiej, którego ciało odnaleziono w nurtach Wieprza.
Reakcją na działania komunistów był list z 16 lutego 1950 r. wystosowany do Bolesława Bieruta przez prymasa Stefana Wyszyńskiego i abp. Adama Stefana Sapiehę z Krakowa. W odpowiedzi władze wydały komunikat oskarżający hierarchów o wrogość wobec Polski Ludowej. Chcąc ukrócić dalsze represje i widmo zupełnego zniszczenia Kościoła katolickiego w Ojczyźnie, Episkopat przy wielu wątpliwościach i zastrzeżeniach postanowił zawrzeć 14 kwietnia 1950 r. Porozumienie Państwo-Kościół. Podpisali je minister administracji publicznej Władysław Wolski, wiceminister obrony narodowej Edward Ochab i poseł na Sejm Ustawodawczy Franciszek Mazur, a ze strony Episkopatu – bp Zygmunt Choromański, bp łódzki Michał Klepacz i bp płocki Tadeusz Paweł Zakrzewski. To na zaledwie trzy lata uspokoiło napięte stosunki między państwem a Kościołem w Polsce.
Cierpieć za sprawę Chrystusa
Jednak już w maju 1953 r. prymas Wyszyński przesłał prezydentowi Bierutowi memoriał protestacyjny wobec ataków na Kościół katolicki i różnorakich prób podporządkowania go władzom komunistycznym. W liście protestacyjnym biskupi polscy stwierdzili: „A gdyby zdarzyć się miało, że czynniki zewnętrzne będą nam uniemożliwiały powoływanie na stanowiska duchowne ludzi właściwych i kompetentnych, jesteśmy zdecydowani nie obsadzać ich raczej wcale, niż oddawać religijne rządy dusz w ręce niegodne. (…) Podobnie, gdyby postawiono nas wobec alternatywy: albo poddanie jurysdykcji kościelnej, albo osobista ofiara – wahać się nie będziemy. Pójdziemy za głosem apostolskiego naszego powołania i kapłańskiego sumienia, idąc z wewnętrznym spokojem i świadomością, że do prześladowania nie daliśmy najmniejszego powodu, że cierpienie staje się naszym udziałem nie za co innego, tylko za sprawę Chrystusa i Chrystusowego Kościoła. Rzeczy Bożych na ołtarzach cesarza składać nam nie wolno. Non possumus!”.
Dwaj pasterze, dwie rzeczywistości polityczne, dwaj Polacy, dwaj mężowie stanu i dwaj święci. Obaj nie wahali się cierpieć za swoje non possumus – dziś to oni błyszczą w panteonie chwały!
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.