Czyli jak mądrze mówić z młodzieżą o wierze i nauce
Współczesny człowiek żyje – z jednej strony – o wiele bardziej osiągnięciami nauki niż osiągnięciami teologii i dlatego buduje sobie obraz świata przede wszystkim na podstawie interpretacji faktów naukowych. W nowoczesnych społecznościach miejsce katechezy, teologii i filozofii, jako kształtujących społeczny i indywidualny obraz świata, zajęły nauki przyrodnicze i techniczne. Z drugiej strony – to, że dzisiejszy obraz świata opiera się na osiągnięciach nauk przyrodniczych i technicznych, powoduje, iż człowiek jeszcze bardziej wnika w cywilizację zbudowaną na osiągnięciach nauki, a oddala się od sposobu myślenia właściwego dla filozofii i teologii. Ten stan rzeczy wynika zapewne z kilku przyczyn. Jedną z nich stanowi niesamowicie prężny rozwój nauk przyrodniczych i technicznych przy zastoju teologii, która – niestety – chcąc, nie chcąc, oddala się od przeciętnego człowieka i nie znajduje adekwatnego sposobu dotarcia ze swoim przesłaniem. Uświadomienie i przyjęcie tego faktu stanowi pierwszy krok do ukazania wagi teologii i katechezy dla współczesnego młodego człowieka oraz tego, że teologia i nauka nie wykluczają się, ale są sobie wzajemnie potrzebne, by człowiek w pełni się rozwijał.
Teologia i nauka zawsze pozostawały ze sobą w napięciu, jak napisał ks. prof. Michał Heller: „Teologii katolickiej od nauk nie dzieli to, że jest ona teologią religii chrześcijańskiej, lecz to, że posiada ona odmienne od naukowego zaangażowanie filozoficzne”[6]. Teologia katolicka ma bowiem swoje korzenie w metodzie arystotelesowsko-tomistycznej, natomiast metoda nauk przyrodniczych wywodzi się z tradycji archimedejskiej, łączącej matematykę z doświadczeniem. Jednak napięcie między nimi nie oznacza „podziału ostatecznego”, chociaż niektórzy taki pogląd wyznają; bowiem poznanie naukowe i teologiczne (poznanie przez wiarę) mają to samo źródło: Boga. A skoro tak, to nie mogą pozostawać ze sobą w sprzeczności, ponieważ wskazywałoby to na fałszywość jednej z tych dróg poznania, a w ostateczności na jakąś sprzeczność w Bogu. Napięcie między nauką i teologią, które rzeczywiście się objawia, ma częstokroć charakter stymulujący wzajemny rozwój, tak by pomiędzy nimi zachodziło sprzężenie zwrotne.
4. Zadanie
Zadanie uświadamiania faktu istnienia stymulującego napięcia, ale nie sprzeczności, pomiędzy naukami przyrodniczymi i teologią powinno znaleźć się wśród centralnych zagadnień współczesnej katechizacji; katechizacji nie tylko dzieci, ale i dorosłych. Tym bardziej, że przy pytaniu o przyczyny powszechności opinii mówiącej o sprzeczności między teologią i nauką, członkowie wspólnoty Kościoła muszą uznać także swoją odpowiedzialność. Chodzi tu między innymi o brak otwarcia teologów na specjalistów z nauk przyrodniczych i odwrotnie. Rozdzielenie, które tak mocno zaznaczyło się w XVII wieku[7], powinno zostać zastąpione dialogiem. Dla podjęcia dialogu konieczna jest znajomość obydwu dziedzin; tylko wtedy osoby prowadzące dialog będą kompetentne i postarają się siebie nawzajem zrozumieć. Taki otwarty sposób myślenia obecny wśród intelektualistów, naukowców, będących zarazem członkami Kościoła, i katechetów zaowocuje również wśród pozostałych członków wspólnoty Kościoła, tak że z czasem ukształtuje się nowy obraz świata, bez sprzeczności między osiągnięciami naukowców i osiągnięciami współczesnej, opartej zarazem na tradycji Kościoła, teologii.
To, co dla nas najistotniejsze i co należy podkreślić, to – po pierwsze – fakt, by sami katecheci uczyli się takiego sposobu myślenia poprzez zaznajamianie się z tematami ewolucji, kosmologii itp. Wtedy na lekcjach religii będą mogli pomóc młodym ukształtować nowy obraz świata, oparty na współistnieniu nauki i teologii. Po drugie, poprzez katechezę dorosłych należy pomóc w kształtowaniu postrzegania teologii i nauki jako partnerów w dialogu. Po trzecie, trzeba pomóc środowiskom nauczycielskim, a tam gdzie jest to niemożliwe (na przykład w wśród ateistów, agnostyków), postarać się, by przynajmniej nie rozprzestrzeniali fałszywej sprzeczności pomiędzy nauką i teologią. Dopiero wtedy, przy wsparciu trzech środowisk wychowawczych: rodziny, szkoły i Kościoła, uczniowie będą mieli zapewnioną możliwość dostrzeżenia tego faktu, że nie ma takiej sprzeczności, że Kościół w żadnym wypadku takowej nie tworzy. Katecheci pracujący w szkołach jednocześnie rzetelnie wypełnią zadanie korelacji międzyprzedmiotowej – bowiem chyba najdonioślejszym wyrazem tej korelacji na zajęciach religii może być „leczenie” z pozornego konfliktu: teologia – nauka oraz ukazywanie wzajemnego, pozytywnego napięcia między nimi. To wszystko prowadzi do pełnego ukształtowania młodego człowieka.
5. Zakończenie
Niektórzy, także chrześcijanie, nadal twierdzą i tak mówią młodym: stworzenie i ewolucja są sobie przeciwstawne, są ze sobą sprzeczne. Nieświadomie, lub co gorsza jeśli świadomie, nie tylko zniekształcają obraz świata, ale oddalają młodych od Boga, działając tym samym na szkodę ich wiary i szkodę wspólnoty Kościoła. Kształtują bowiem fałszywy pogląd. Nawet jeśli niektórzy całe swoje życie przeżyją w takim dualizmie sprzeczności, wielu spośród młodych albo odrzuci naukowe wyjaśnienie, albo odrzuci chrześcijańską – znaną w formie upośledzonej – koncepcję stworzenia, która nie przystaje do teorii naukowych. Każda z tych dróg ostatecznie przyniesie niepowetowaną szkodę temu, kto nią podąży. Urząd Nauczycielski Kościoła twierdzi, że ewolucja ludzkiego ciała, która nie wyklucza myśli, że bezpośrednim dawcą duszy człowieka jest Bóg, nie sprzeciwia się katolickiej prawdzie o stworzeniu człowieka przez Boga. Chrześcijanin nie powinien fałszować postawy Kościoła; jest to występowanie przeciw prawdzie, a źródłem prawdy jest Bóg.
Na koniec przypomnijmy to, co zalecał św. Augustyn w pierwszych wiekach Kościoła, by przy odczytywaniu Pisma Świętego praktykować pewną zasadę: kiedy pojawia się pozorna sprzeczność pomiędzy faktami naukowymi, dotyczącymi świata, a jego postrzeganiem wynikającym z odczytania Biblii, należy tekst Biblii interpretować w taki sposób, by wyeliminować tę pozorną sprzeczność[8]. Zasada ta – zdaniem Ernana McMullina – posiada pewne braki, dlatego proponuje ją przeformułować tak, by stanowiła właściwą wskazówkę dla współczesnego chrześcijanina: „Jeśli zaistnieje pozorny konflikt między dobrze uzasadnioną teorią naukową i jakimś punktem doktryny chrześcijańskiej, to chrześcijanin powinien z dużą starannością przeanalizować racje przemawiające za tą doktryną. Postępując w podobny sposób, może się okazać, że wiedza naukowa przyczyni się do ponownego, bardziej adekwatnego wyrażenia tej doktryny”[9].
Konrad Dziadkowiak – student studiów licencjacko-doktoranckich z teologii na Papieskim Wydziale Teologicznym we Wrocławiu i studiów doktoranckich z filozofii na Uniwersytecie Wrocławskim.
[6] Tamże, s. 68.
[7] Por. Sprawa Galileusza, J. Życiński (red.), Kraków, Znak, 1991, s. 15.
[8] E. McMullin, Ewolucja i stworzenie, Kraków, Ośrodek Badań Interdyscyplinarnych przy Wydziale Filozofii Papieskiej Akademii Teologicznej, 1993, s. 2-3.
[9] Tamże, s. 3.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.