Jestem z pokolenia osób pamiętających podręczniki do religii w szkole podstawowej, które na okładce miały napisane: „Bóg z nami”. Zmieniał się tylko dopisek o kolejnych częściach przez kolejne lata podstawówki. Jako dziecko nie uświadamiałam sobie do końca znaczenia tych słów, ale tytuł pamiętam do dziś i z całą pewnością mogę powiedzieć, że lekcje religii zaszczepiły we mnie poczucie Bożej obecności.
Czytając przez lata Pismo Święte, zrozumiałam, że Boża obecność może „odchodzić”, kiedy Duch Pana oddala się od człowieka. Historia Saula jest tutaj najlepszym przykładem. Istnieje również różnica między wiedzą o tym, że Bóg jest z nami, a potwierdzeniem z Jego strony, że rzeczywiście jest On przy nas i to, jak postępujemy, nie wypędza Go z naszego życia.
Wiedza o Bożej obecności nie wystarcza, by Jego obecność faktycznie nam towarzyszyła. Fragment Ewangelii św. Mateusza o sądzie ostatecznym (Mt 25,31-46), jak i opisy chrztu w Jordanie (Mt 3,13-17) nie pozostawiają nam wątpliwości: o tym, czy Bóg jest z nami, możemy dowiedzieć się tylko od Niego samego. „To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie” (Mt 3,17), a w innym tłumaczeniu: „Oto mój ukochany Syn, źródło mojej radości”. Dla ks. Bronisława Markiewicza z całą pewnością prawda o dziecięctwie Bożym była kluczowa. Poświęcił jej wiele miejsca i nazwał ją „prawdziwą mądrością”.
Prorok Bronisław Markiewicz
Postęp technologiczny, podnoszony w społeczeństwie poziom wykształcenia, rosnące wobec nas oczekiwania otoczenia – to wszystko rodzi wrażenie, że nie mądrość, a inteligencja zajmuje ważne miejsce w świecie. Tymczasem Błogosławiony z troską zwracał się do wierzących, aby nie pomylili się w tym rozróżnieniu.
„Większość ludzi na ziemi ubiega się przez całe swoje życie głównie tylko o to, aby nabyć więcej majątku, użyć jak najwięcej uciech i rozkoszy tego świata, podnieść swój naród do jak największego blasku potęgi i chwały, i potem, wśród rodaków żyjąc dostatnie, zająć wyższe i wpływowe stanowisko. Ta dążność czysto ziemska przenika prawie wszystkie usiłowania, zapełnia pisma, dzienniki i książki, jest główną treścią wielu rozpraw naukowych czy wystąpień w sejmach i na spotkaniach międzynarodowych. Jej to dziełem jest, że mamy na ziemi czternaście milionów wojska uzbrojonego w broń strasznie morderczą, iż wszystkie państwa uginają się pod brzemieniem miliardowych długów i brną w nich dalej aż do stoczenia się w przepaść wojny wszechświatowej, straszne bankructwo i w otchłań przewrotu społecznego, jakiego świat jeszcze nie widział” – pisał (Wiara w życiu i nauczaniu Błogosławionego ks. Bronisława Markiewicza, Michalineum 2009, s. 73).
Czy gdyby uwspółcześnić język i włożyć ten fragment do którejś z dzisiejszych gazet, pomyślelibyśmy, że te słowa wypowiada ktoś urodzony przeszło 180 lat temu, czy raczej, że jest to diagnoza sytuacji obecnej, opis rzeczywistości rozgrywającej się na naszych oczach?
Kiedy jesteśmy synami i córkami Boga?
„Dążność czysto ziemska”. Nie bosko-ziemska czy ziemsko-boska, ale czysto ziemska… Z pewnością łatwo tę prawdę zgubić. Chcemy być poważani, chcemy coś znaczyć i coś osiągnąć, nawet w Kościele, ale Błogosławiony przestrzega nas: nie o to chodzi. Nie mamy więc robić nic ważnego w Kościele? A więc co?
W dalszej części tekstu o „mądrości prawdziwej” ks. Markiewicz niedwuznacznie wskazał nam, abyśmy rzeczywiście byli dziećmi Boga. Na potwierdzenie przywołał fragmenty Psalmu: „Jesteście bogami i wszyscy synami Najwyższego” (82,6) i Listu św. Jana: „popatrzcie jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani synami Bożymi i rzeczywiście nimi jesteśmy” (1 J 3,1). Kiedy rzeczywiście jesteśmy synami i córkami Boga? Kiedy Bóg nam to potwierdzi tak, jak Jezusowi w Jordanie. Błogosławiony nie pozostawia wątpliwości i domysłów: jeśli zabraknie w naszym życiu miłości Boga i bliźniego, prawa, sprawiedliwości i miłosierdzia, nie będzie żadnej deklaracji ze strony Boga o usynowieniu (Wiara w życiu…, s. 74, 77).
Czym jest bojaźń Boża?
Załóżmy jednak, że takie potwierdzenie przyszło do naszego serca ze strony Ojca w niebie. Wówczas to „nosimy ten skarb w naczyniach glinianych”, „z bojaźnią i drżeniem” powinniśmy dbać o niego. Mamy dbać nie tylko o duszę, ale i ciało, aby było świątynią Ducha Świętego (Wiara w życiu…, s. 78). Jako wierzący słyszeliśmy o tym wszystkim nie raz, ale chyba nie jest z tym „kolorowo”.
Ks. Markiewicz w ostatniej części rozważań nad mądrością prawdziwą wyraził swoje rozczarowanie: „Dzisiaj świat chyli się ku upadkowi, bo wzgardził prawdziwą mądrością, hołduje fałszywej, szukając jedynie dóbr nietrwałych, pozornych, doczesnych i marnych. Jak to się dzieje, że chrześcijanie, którzy wierzą w sąd Boży, w piekło, we wieczność, żyją jednak tak, jakby się tego nie obawiali” (Wiara w życiu…, s. 81). Z całości Markiewiczowego tekstu wynika, że nie chodzi mu o strach, ale o bojaźń przed Bogiem, tzn. respektowanie tego, że Bóg jest najwyższy i szacunek do tego, że dał On nam przywilej bycia Jego synami i córkami.
Ostatnio czytam interesującą książkę pt. Ekstremalne przywództwo. Autorzy, doświadczeni wojskowi jednostek specjalnych w armii amerykańskiej, przekładają swoje doświadczenia z pola bitwy na życie i funkcjonowanie ludzi w normalnych warunkach pracy i życia. Jeden z rozdziałów zatytułowali: ”Kontrolować ego”. To zdumiewające, że ludzie, którzy nie mówią ani słowa o Bogu, przekazują tak głęboko chrześcijańską prawdę: jeśli nie będziesz miał pod kontrolą własnego ego, a będziesz skupiał się na własnych ambicjach zamiast na misji, którą masz do wypełnienia – przegrasz. Misją ludzi wierzących jest utrzymać bycie dzieckiem Boga za wszelką cenę i ponosząc każdy koszt. Nazwałabym to naszym Westerplatte, które trzeba obronić – dla siebie i dla innych
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.