Siostra Alicja Kaszczuk należy do Zgromadzenia Sióstr Małych Misjonarek Miłosierdzia. Od 2007 r. posługuje w Kenii. Przez pierwsze osiem miesięcy opiekowała się dziećmi chorymi na AIDS, później została przełożoną wspólnoty sióstr w miejscowości Laare. Wiele osób mówi o niej: „Polska Matka Teresa” lub „Anioł Afryki”.
Chrześcijanin jest skazany na wykluczenie i rzeczywiście, kto nigdy wykluczenia ze względu na swoją wiarę nie doznał, może być pewien, że jego wiara jest głęboko utajona i dla nikogo niewidoczna
Niektórzy księża powinni mieć zakaz rozmawiania o seksie. Operują słownictwem z encyklik i XIX-wieczną moralnością. Są niebezpieczni.
Jota to najmniejsza litera alfabetu greckiego. Za pomocą kreski zaś odróżniano litery alfabetu hebrajskiego. Wszystkie przekłady zostawiają jotę, choć nikt bez sięgnięcia do przypisu nie będzie wiedział, o co chodzi. Łatwiej jest z kreską, bo występuje ona również w alfabecie łacińskim, choć w innym kształcie i innej roli. Wieczernik, 155/2008
Stajemy się religią, w której nie rozumiemy, czym jest szczęście. Z ambony mówią o szczęściu, a jednocześnie każą stać na baczność i być zadowolonym, że nas boli. To są sprzeczne komunikaty.
O trudnych dziennikarskich wyborach, cenie prawdy i desperackim poczuciu misji z Jackiem i Michałem Karnowskimi rozmawia Wiesława Lewandowska
Ile kosztuje proces, dlaczego lepiej być męczennikiem niż wyznawcą, czy można wycofać się z decyzji o wyniesieniu na ołtarze i co to są „sprawy milczące”. A także: co z procesami Jana Pawła II i arcybiskupa Romero?
Zdecydował, że będzie święty. Rodzina i przyjaciele uważają, że postanowienie spełnił, choć nie umarł męczeńską śmiercią, nie napisał traktatu teologicznego, nie założył dzieła miłosierdzia. Tygodnik Powszechny, 13 września 2009
Powstaje coraz więcej prac ukazujących pierwszą wojnę światową jako wielki przełom, kiedy procesy modernizacyjne osiągnęły natężenie tak ogromne, że przekształciły świat dogłębnie i nieodwracalnie Znak, 11/2008
Zżyma się, kiedy piszą o nim, że tak cudownie i wspaniale przeżywa swoją chorobę. Mówi, że jest zwyczajnym chorym jakich tysiące. Ale nie wierzcie mu za grosz. Bo jeśli ks. Jan Kaczkowski jest „zwyczajny”, to ja w takim razie jestem chińskim maharadżą.