Polacy mówią o Maryi: „matuchna”, „matusia”, „mateczka”. Na poziomie osobistym utożsamiamy się z nią, zwracamy uwagę na jej bliskość i familiarność. Z etnolog Anną Niedźwiedź rozmawiają Artur Sporniak i Marcin Żyła
Przekładane kilka razy w ciągu ostatniego półrocza ogłoszenie polskiego raportu w sprawie katastrofy smoleńskiej wreszcie nastąpiło. Czy kończy ono całą polityczną „epokę” dociekań w sprawie bezprecedensowej tragedii narodowej, czy przeciwnie: zacznie kolejną?
O mgle, dezinformacji, rzetelności badania dowodów i instrukcjach ulianowskiej szkoły, czyli o żmudnym, ale skutecznym odkrywaniu prawdy o katastrofie smoleńskiej, z posłem Antonim Macierewiczem rozmawia Wiesława Lewandowska
Wiosną 1940 r. Sowieci strzałem w tył głowy wymordowali niemal dwadzieścia dwa tysiące polskich jeńców wojennych i więźniów. W siedemdziesiąt lat później pod Smoleńskiem zginął Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Lech Kaczyński i towarzyszący mu przedstawiciele najwyższych urzędów państwowych, organizacji politycznych i społecznych.
Dosłownie kilka chwil po informacji o katastrofie Tu-154 powiedziałem publicznie: „wierzę, że Smoleńsk stanie się naszym narodowym opamiętaniem”. Jakiż ja byłem wówczas naiwny.
Świadectwo życia młodego polskiego lotnika Antoniego Scheura (1896 – 1920)
Ostateczny raport MAK jest potwierdzeniem opinii wyrażanych przez stronę rosyjską już niemal w pierwszych minutach po katastrofie: wyłączną odpowiedzialność ponoszą polscy piloci, którzy nie podjęli w porę decyzji o odejściu na lotnisko zapasowe „mimo przekazania im niejednokrotnie i we właściwym czasie informacji o faktycznych warunkach meteorologicznych na lotnisku
Posłowie szukający prawdy o katastrofie smoleńskiej, którzy zwracają się o pomoc do sojuszników Polski, nazwani zostali zdrajcami. Jak wobec tego określić tych, którzy przekazali Rosjanom los całego śledztwa?
Do nieroztropnych posunięć należała decyzja prezydenta elekta Bronisława Komorowskiego o przeniesieniu tego znaku – który stał się już symbolem – w bliżej nieokreślone miejsce. Był to absolutny nietakt, a jak się dalej okazało – i błąd polityczny, o ile nie była to realizacja czyichś nacisków.
Nie powinno się w człowieku oddzielać tego, co wynika z jego natury, z człowieczeństwa, od tego, co w nim Boże. A Boże jest i powinno być w nim wszystko. Człowiek jest obrazem Boga