Religia w szkole zagrożona

Przewodnik Katolicki 11/2012 Przewodnik Katolicki 11/2012

Przyzwyczailiśmy się, że przynajmniej o to nie musimy się już martwić. Nie trzeba starać się, by „się odbywało” ani by dziecko „mogło uczęszczać”. Co najwyżej od czasu do czasu sprawdzimy stopnie, choć przecież wiemy, że jeśli nie mamy syna czy córki specjalnie „wywijającej” w szkole, to raczej będą to piątki i szóstki, a nie trójki i dwóje. Czy rząd chce eliminować lekcje religii ze szkół?

 

Z pustego i Salomon nie naleje

O tym, jak puste są samorządowe kasy, wie szef każdej placówki, która z nich korzysta. W ostatnich latach, a już na pewno miesiącach, oszczędza się w nich, na czym tylko się da, bo koszty systematycznie rosną, a budżety stoją w miejscu lub po prostu maleją. W placówkach oświatowych także, o czym świadczy rosnąca wciąż liczba zamykanych szkół i malejąca liczba finansowanych przez samorządy szkolnych zajęć i etatów. W tej układance trudno znaleźć dodatkowe fundusze na cokolwiek, nie tylko na religię. Beata Konieczka, dyrektor Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego dla Młodzieży w Bielicach koło Mogilna, jednej z tysięcy typowych instytucji finansowanych przez samorząd, wskazuje jednak na bardzo ważną rolę, jaką pełni religia w procesie wychowawczym w ogóle, także w takich placówkach jak ta kierowana przez nią: „Uważam, że lekcje religii przydają się moim podopiecznym bardzo, dla nich to czasem jedyny kontakt z Kościołem, z sakramentami. Tu mogą przystąpić do bierzmowania czy Komunii i  znaleźć to, czego zabrakło w ich rodzinnych domach, co spowodowało ich wejście w konflikt z prawem. Lekcje religii pomagają im uporządkować swoje życie, szkoda byłoby je tracić”.

Obowiązek organizowania nauki religii w szkołach zapisany jest w konkordacie, umowie międzynarodowej zawartej między Polską a Watykanem. Kwestie te reguluje także Konstytucja z 1997 r. Wydawać by się więc mogło, że ta bardzo ważna dla katolików sprawa jest w wystarczającym stopniu zabezpieczona. Jak widać, rząd znalazł jednak furtkę i próbuje się z tego obowiązku organizacji lekcji religii w szkołach wycofać, co paradoksalnie jest realizacją obietnic wyborczych... Ruchu Palikota. Przypadek? Najbliższe tygodnie zapewne wyjaśnią tę zagadkę. Oby z pożytkiem dla nas wszystkich.      

Ewa Radecka z Poznania, pracuje w aptece, mama czterech córek

– Z sentymentem wspominam lekcje religii w przyparafialnej salce, w których sama uczestniczyłam, ale bardzo się cieszę, że moje córki mogły już chodzić na religię w szkole. Nie wyobrażam sobie dowożenia czy doprowadzania ich na lekcje religii w sytuacji, gdy każda kończyła lekcje o innej godzinie i w innym czasie rozpoczynała swoje zajęcia dodatkowe, np. angielski czy harcerstwo. Tak jak jest teraz, jest po prostu wygodniej, szczególnie dla tych dzieci, które mieszkają daleko od kościoła.

Beata Konieczka, dyrektorka Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego dla Młodzieży w Bielicach, powiat Mogilno:

– Uważam, że lekcje religii przydają się moim podopiecznym bardzo, dla nich to czasem jedyny kontakt z Kościołem, z sakramentami. Tu mogą przystąpić do bierzmowania czy Komunii i  znaleźć to, czego zabrakło w ich rodzinnych domach, co spowodowało ich wejście w konflikt z prawem. Lekcje religii pomagają im uporządkować swoje życie, szkoda byłoby je tracić.

Ks. Marek Smulski, proboszcz w Wilkowie Polskim, Wielkopolska:

– Religia i dzieciom, i młodzieży jest potrzebna, choć oczywiście widzę, że tylko część moich uczniów to zaangażowani katolicy. Część uczęszcza na religię dla świętego spokoju, inni kalkulują, że przyda im się dobra ocena do średniej, a jeszcze inni wiedzą, że chodząc na religię, przystąpią do sakramentów (bierzmowanie!), które potrzebne są do zawarcia ślubu kościelnego. Mimo to wiem i czuję, że moja praca ma sens, że choć przez te dwie godziny w tygodniu oni mają szansę poznać Boga i w trudnych chwilach będą wiedzieli, gdzie Go szukać. A już teraz nierzadko przychodzą do mnie ci, którzy o jakiejś sprawie boją się powiedzieć rodzicom i radzą się, co zrobić w danej sytuacji, a ja staję się mediatorem między nimi a ojcem czy matką. Na religii bywają zaczepni i lubią prowokować, dla mnie jednak to nic nowego, to po prostu obraz ich rozmów w domu, wynikający często z przekazu medialnego o Kościele, ale sama dyskusja już jest ważna. Bez lekcji religii pewnie nie byłoby gdzie jej toczyć.

W lutym MEN wprowadziło zmiany w tzw. ramowym planie nauczania w szkołach publicznych, który zacznie obowiązywać już we wrześniu. W planie tym nie ma religii. Znalazła się ona wśród tych godzin, które opłaca w szkołach samorząd, co po prostu oznacza, że nauczanie religii od nowego roku szkolnego zależeć będzie od dobrej woli i wysokości budżetu konkretnej gminy czy powiatu.

 


 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...